Warszawa, 02.02.2021 (ISBnews/ ISBtech) - Rozsądna dyskusja o prawidłowości projektu ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) musi stawiać na szali wszystkie czynniki - bezpieczeństwo, interesy narodowe, ale też kwestie ekonomiczno-społeczne. Tymczasem w projekcie ustawy nie policzono rzetelnie jej potencjalnych kosztów rynkowych, szacowanych przez Audytel na niemal 44 mld zł, ocenił w rozmowie z ISBtech partner kancelarii Dentons Wojciech Kozłowski.
"Dyskutujemy o drugiej odsłonie projektu ustawy o KSC. Poprzednia i obecna wersja różnią się metodą dojścia, ale nie skutkiem. Tzn. pierwszy pomysł był taki, że podejmujemy decyzję o wykluczeniu z rynku danego dostawcę sprzętu 5G i strona dowiaduje się o tym po fakcie. Teraz, po słusznych zastrzeżeniach do pierwszego pomysłu, mamy sytuację, że rzeczywiście nie może być tak, że będziemy podejmowali decyzję w nietransparentnej procedurze, więc podejmiemy decyzję w transparentnej procedurze, ale jej transparentność będzie polegała na tym, że nie ujawnimy, dlaczego wyrzucimy dostawcę z rynku" - powiedział ISBtech Kozłowski.
Ocenił, że brak ujawnienia przyczyn decyzji o ewentualnym wyrzuceniu z rynku sprawiają, że prawa do odwołania stają się czysto iluzoryczne, gdyż nie można odwoływać się od czegoś, czego się nie zna.
"Zgodnie z tym projektem, sąd nie ma prawa ujawnić przyczyn, które kogoś eliminowały z rynku. Nie ma więc realnej szansy weryfikacji prawdziwości twierdzeń dotyczących istnienia ryzyka z tego prostego powodu, że sądowi takie podważające stanowisko mogłaby dostarczyć tylko strona. Jednak jak strona nie wie, dlaczego ją wykluczyli, więc nie może dyskutować z tymi powodami. Efektywnie mamy do czynienia z 'kwadraturą koła' z bardzo realnymi konsekwencjami. Jeżeli zapadnie decyzja o charakterze efektywnie politycznym, że określonych dostawców sprzętu się z rynku eliminuje, to ona zapada po pierwsze - natychmiast. Po drugie - jeśli decyzja miałaby być po latach zmieniona, to nie zmieni tych skutków, które zajdą na rynku w międzyczasie" - wymienił partner kancelarii Dentons.
Stwierdził, że jedynym racjonalnym zachowaniem, jest przyjęcie pewnych założeń, co się stanie, gdyby wyrzucono z rynku w szczególności chińskich dostawców sprzętu 5G.
"W szczególności to o nich chodzi, choć teoretycznie można by sobie wyobrażać bardzo różnych dostawców, gdyż kryteria są bardzo ogólne. W tym celu została zrobiona analiza ekonomiczna Audytela. Wszystkie szacunki potencjalnych skutków zostały w efekcie niezależnie obliczone. A jeżeli dało się to obliczyć po stronie prywatnej, to pojawia się pytanie: dlaczego nie tylko nikt nie pokusił się o policzenie tego po stronie publicznej, ale w uzasadnieniu ustawy całe kategorie szkód i strat, które są podnoszone przez operatorów, Huawei, konsumentów, w ogóle nie są ujęte czy wyliczone. Są ogólne stwierdzenia, że przepisy wpłyną na ok. 100 operatorów, co i tak jest zaniżone, ale tu nie chodzi ,na ilu wpłyną, ale jak" - zaznaczył Kozłowski.
W jego ocenie, można tu mówić o "fundamentalnym zaniechaniu rzetelnego obliczenia kosztów społecznych i ekonomicznych tych przepisów".
"Żeby rozsądnie rozmawiać, czy takie przepisy są prawidłowe, czy nie, to od razu trzeba stawiać na szali wszystkie czynniki - bezpieczeństwo, interesy narodowe, ale też kwestie ekonomiczno-społeczne. Można dyskutować, jak ten bilans wychodzi w momencie, jak się go rzetelnie policzy. W efekcie nasz przekaz główny jest taki, że pozornie zmieniono wiele, aby wszystko zostało po staremu. Nie policzono rzetelnie kosztów i wręcz usiłowano je ukryć. W analizie Audytela te koszty to niemal 44 mld zł. Przypomina się 'dziura Bauca', tą nazwałbym 'dziurą Zagórskiego' - to jest to, co zostało ukryte w projekcie ustawy, nie opisując jej skutków. Ich skala jest tak wielka, że trzeba dokonać świadomej decyzji, aby to ukryć. Dodatkowo pojawia się ryzyko roszczeń odszkodowawczych ze strony potencjalnych wyrzuconych z rynku, co tworzy dodatkowe ryzyko prawno-ekonomiczne na bazie chociażby polsko-chińskiej umowie o ochronie inwestycji" - podsumował partner kancelarii Dentons.
Wcześniej firma konsultingowa Audytel i kancelaria Dentons opublikowały raport "Prawne i ekonomiczne skutki ograniczenia konkurencji wśród dostawców sprzętu sieciowego 5G w Polsce", w którym wskazują na wzrost cen na rynku telekomunikacyjnym, opóźnienia, spadek innowacyjności oraz możliwe spory prawne jako skutki potencjalnego wykluczenia Huawei z budowy 5G w Polsce. Łączna szacowana strata dla polskiej branży telekomunikacyjnej wyniesie niemal 15 mld zł w ciągu 5 lat. Dla całej polskiej gospodarki będą to szacowane szkody sięgające ok. 44 mld zł w okresie 2021-2030, oszacował Audytel.
(ISBnews/ ISBtech)
Warszawa, 28.01.2021 (ISBnews/ ISBtech) - W najnowszej wersji projektu zmian do ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) nadal istnieją wątpliwości i zastrzeżenia co do zgodności proponowanych w projekcie rozwiązań z aktami prawa UE i regulacjami międzynarodowymi, ocenił prof. dr hab. Maciej Rogalski z Uczelni Łazarskiego i kancelarii prawnej Rogalski i Wspólnicy.
"W najnowszej wersji projektu zmian do k.s.c., w ocenie skutków regulacji, ale także ustosunkowując się do uwag zgłaszanych do projektu w wersji z 7 września 2020 r., nie odniesiono się merytorycznie do szeregu uwag zgłaszanych w zakresie zgodności proponowanych zmian z regulacjami unijnymi. Poprzestano na przywołaniu ogólnych regulacji obowiązujących w zakresie cyberbezpieczeństwa w UE oraz ogólnych informacji o regulacjach w tym zakresie w poszczególnych krajach UE. Nadal więc istnieją wątpliwości i zastrzeżenia co do zgodności proponowanych w projekcie rozwiązań z aktami prawa UE i regulacjami międzynarodowymi" - powiedział ISBtech prof. Rogalski.
Jak wskazał ekspert, wątpliwości dotyczą przede wszystkim zgodności tych rozwiązań z ważnym dokumentem UE w zakresie omawianej problematyki zwanym "5G Toolbox". Przykładowo w Projekcie dodano załącznik do ustawy, który zawiera kategorie funkcji krytycznych dla bezpieczeństwa sieci i usług. Treść tego załącznika odbiega od wytycznych zawartych 5G Toolbox. Inny jest także sposób tworzenia takiej listy w poszczególnych krajach członkowskich, przykładowo w Niemczech, to regulator ustala jej treść w porozumieniu z podmiotami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo, a następnie przedsiębiorcy telekomunikacyjni wyrażają swoje stanowisko. Lista jest publikowana na stronie internetowej i podlega modyfikacjom.
"Powinna być także przeprowadzona rzetelna, merytoryczna analiza w proponowanych w projekcie rozwiązań w zakresie możliwości wykluczenia z polskiego rynku niektórych dostawców produktów i usług ICT, w stosunku do zobowiązań Polski wynikających z przepisów prawa międzynarodowego, w szczególności Porozumienia o Wolnym Handlu GATT, a także bilateralnych porozumień inwestycyjnych (BIT). Na kwestie te także zwracano uwagę już na etapie konsultacji publicznych" - dodał Rogalski.
Jak wskazał, w projekcie, zgodnie z postulatami zgłaszanymi w toku konsultacji publicznych, wprawdzie wprowadzono odesłanie do kodeksu postępowania administracyjnego (k.p.a.) w zakresie przeprowadzania oceny dostawcy ICT, ale jednocześnie wprowadzono szereg wyjątków od zasad postępowania określonych w k.p.a. oraz postępowania przed sądami administracyjnymi, co znowu może nas narażać na uznanie tych rozwiązań jako sprzecznych z regulacjami unijnymi.
"Chodzi w szczególności o możliwość odstąpienia od uzasadnienia decyzji, wprowadzenia niejawnego postępowania, braku możliwości wstrzymania wykonania wyroku przez sąd czy utajnienia uzasadnienia wyroku sądu dla strony. Tego rodzaju rozwiązania mogą być uznane za sprzeczne z Europejską Konwencją Praw Człowieka czy Kartą Praw Podstawowych, które gwarantują każdemu rzetelne postępowanie, charakteryzujące się jawnością oraz dostępem do materiałów sprawy, a przede wszystkim zapewniają możliwość efektywnego zaskarżenia decyzji do sądu" - zaznaczył ekspert.
"Zakładam także, że dopełniony zostanie obowiązek notyfikacji tego Projektu do Komisji Europejskiej. Obowiązek ten wynika z Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 23 grudnia 2002 r. w sprawie sposobu funkcjonowania krajowego systemu notyfikacji norm i aktów prawnych. Zgodnie z tym rozporządzeniem, projekty aktów prawnych, które zawierają przepisy techniczne powinny zostać notyfikowane Komisji Europejskiej, w celu zgłoszenia do nich ewentualnych uwag i zmian. Nie ulega wątpliwości, że Projekt zawiera przepisy techniczne i w związku z tym podlegają notyfikacji" - podsumował prof. Rogalski.
(ISBnews/ ISBtech)
Warszawa, 27.01.2021 (ISBnews/ ISBnews.TV) - Proces likwidacji kopalń powinien odbywać się na podstawie aktu prawnego w randze ustawy, która obejmowałaby sprawy transformacji zarówno w górnictwie węgla kamiennego, jak i w firmach okołogórniczych, ocenia prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH) Janusz Olszowski w rozmowie z ISBnews.TV. Według niego, można uniknąć wzrostu bezrobocia i lawiny upadłości firm, jeśli ten proces będzie odpowiednio rozciągnięty w czasie i znajdą się środki na sfinansowanie transformacji.
"Porozumienie dotyczące transformacji górnictwa zawiera bardzo szeroki pakiet socjalny dla górników, którzy stracą pracę w wyniku zamykania kopalń. Niestety, w tym dokumencie nie znalazły się zapisy dotyczące wsparcia dla firm okołogórniczych, które tak samo są narażone na skutki tej rozłożonej czasie, ale jednak likwidacji górnictwa węglowego w Polsce" - powiedział Olszowski w rozmowie z ISBnews.TV.
Izba od dłuższego czasu apeluje do rządu, żeby takim samym pakietem objąć cały sektor.
"Będziemy nadal o to walczyć. Uważamy, że powinien powstać akt prawny w randze ustawy, który by regulował sprawy transformacji, zarówno w górnictwie węgla kamiennego, jak i w firmach otoczenia górnictwa a do tej pory tego nie było" - podkreślił Olszowski.
Prezes Izby uważa, że pakietami socjalnymi powinni zostać objęci również pracownicy firm okołogórniczych. Chodzi o wcześniejsze emerytury, dofinansowanie szkoleń na przekwalifikowanie się, instrumenty umożliwiające założenie własnej działalności gospodarczej przez pracowników zwalnianych z firm z otoczenia górnictwa.
Jego zdaniem, firmy okołogórnicze już teraz są zmuszone do dywersyfikacji działalność.
"Niestety, praktycznie wszystkie instytucje finansowe odmawiają finansowania jakichkolwiek projektów związanych z węglem, czy to też z górnictwem. I firmy otoczenia górnictwa są pozbawione finansowania zarówno na inwestycje, jak i na zmiany, na dywersyfikację swojej działalności, czy na zmianę profilu działalności" - wskazał Olszowski.
Zwrócił uwagę, że te firmy, które świadczą usługi tylko na rzecz górnictwa będą miały największy problem. Są również takie, które dość szybko mogą przekierować swoje usługi na inne gałęzie przemysłu np. motoryzacyjnego, ochrony środowiska, przemysłu 4.0, realizować projekty z zakresu robotyzacji, internetu rzeczy.
Olszowski podkreślił, że największe obawy budzi wzrost bezrobocia i lawina upadłości, jednak wszystko zależy od perspektywy czasowej i środków finansowych przeznaczonych transformację górnictwa. Wygaszanie kopalń w Polsce zaplanowano do 2049 roku.
"Jeżeli ten proces będzie odpowiednio rozciągnięty w czasie i znajdą się środki na sfinansowanie transformacji, wówczas nie przewiduje lawiny upadłości firm. Jeżeli natomiast polityka UE będzie w dalszym ciągu polegała na zwiększaniu norm emisyjności czy przyspieszaniu celu uzyskania neutralności klimatycznej, spowoduje to bardzo gwałtowne wyparcie węgla z rynku, przyspieszy likwidację kopalń i wówczas, obawiam się, że połowa firm okołogórniczych może po prostu upaść" - dodał prezes Izby.
Zwrócił uwagę, że kopalnie w Polsce będą likwidowane w tempem wręcz ekspresowym w porównaniu z innymi krajami UE, tym bardziej, że według wielu prognoz zużycie węgla będzie rosło. "Firmy okołogórnicze nie będą miały czasu, żeby albo całkowicie zmienić profil swojej działalności, albo nastawić się na działalność eksportową" - wskazał Olszowski.
Poza tym - jak dodał - firmy okołogórnicze nie funkcjonują tylko na Śląsku. W Izbie zrzeszonych jest 60 podmiotów, które mają swoje siedziby w takich województwach jak:łódzkie, pomorskie, mazowieckie, podkarpackie, lubelskie. „Górnictwo to nie jest problem tylko Śląska, ale całej gospodarki polskiej" - podkreślił.
Zdaniem Olszowskiego, polityka energetyczna UE "to science fiction". Ustalenia na konferencjach klimatycznych - począwszy od lat 90-tych XX wieku - nie zostały zrealizowane.
"Wyznaczane są cele a zobowiązania dotyczące redukcji emisji gazów cieplarnianych i zwiększania efektywności energetycznej nie są realizowane. Komisja Europejska przykręca śrubę, narzuca kolejne. […] Dla mnie to kompletny absurd. Idą za tym tak ogromne koszty, że kraje, w których udział węgla w miksie energetycznym może nie jest aż tak duży, jak w Polsce, ale jest istotnym segmentem, nie mają szans na spełnienie tych wymogów" - powiedział Olszowski.
"To jest samobójcza polityka Unii. W skali globalnej nie ma to żadnego znaczenia, bo zużycie węgla i innych paliw kopalnych będzie rosło. UE to ułamek procenta globalnych emisji. I my będziemy wydawać miliardy euro na osiągnięcie celów, które będą bardzo trudne do osiągnięcia, ale w skali globalnej one nie mają żadnego znaczenia" - dodał.
"Jestem zwolennikiem walki o czyste powietrze. Byłem, jestem i będę. Tylko zatrute powietrze mamy nie przez spalanie węgla w energetyce. Świat ma czyste technologie węglowe. Powinniśmy walczyć przede wszystkim z niską emisją, polegającą nie na spalaniu dobrego węgla w dobrych urządzeniach, tylko spalaniu byle czego, w byle jakim urządzeniu" - zaznaczył Olszowski.
Przypomniał, że górnictwo ma ogromny wpływ na gospodarkę, a cały sektor generuje kilkanaście procent PKB. „Jeżeli w krótkim czasie, nierozważnie zlikwidujemy segment wydobywczy, to skutki mogą być opłakane dla całej gospodarki" - podsumował.
(ISBnews/ ISBnews.TV)
Warszawa, 27.01.2021 (ISBnews/ ISBtech) - Zmiany wprowadzone w projekcie nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) wciąż nie czynią jej narzędziem tworzenia ekosystemu cyberbezpieczeństwa, ocenił w rozmowie z ISBtech ekspert Contemporary China Studies Institute Leszek Ślazyk. W jego ocenie, nowela wciąż zawiera zapisy uznaniowe i wchodzi w sprzeczność z działaniem w innych obszarach strategicznych, jak np. regulacja rynku paliw.
"Ustawa o cyberbezpieczeństwie została poddana generalnie zmianom kosmetycznym i wciąż zawiera zapisy uznaniowe. To zarówno sprzeczna z działaniem w innym obszarze dla państwa strategicznym, czyli regulacji rynku paliw (tu nabywamy paliwa bez względu na ich pochodzenie, ale na walory, czyli jakość i cenę), jak i świadcząca o niezwykle niepokojącym oderwaniu grona nowelizującego zapisy ustawy od wydarzeń międzynarodowych bezpośrednio dotyczących Polski" - powiedział ISBtech Ślazyk.
Zaznaczył, że projekt ustawy opublikowano 20 stycznia br., a 31 grudnia ub.r. Unia Europejska podpisała umowę inwestycyjna z Chinami.
"Oczywistym jest, że relatywizm zapisów umowy w jej pierwotnym kształcie, jak i w wersji znowelizowanej skierowany jest przeciwko dostawcom z Chin. A to wydaje się nie tylko sprzeczne z postanowieniami wspomnianej umowy, ale również zdradza niewielką orientację w istotnych zmianach na arenie międzynarodowej" - dodał ekspert.
Jak podkreśla Ślazyk, niedawna rozmowa szefa polskiego MSZ z ministrem sprawa zagranicznych ChRL może świadczyć o próbie nawiązania z Chinami relacji, być może naprawienia tego, co zostało zepsute w ostatnich 5 latach.
Kosmetyczne zmiany źle skonstruowanej ustawy, której wynikiem będzie powołanie kolejnej spółki Skarbu Państwa "Operator sieci komunikacji strategicznej", a która nie sprawia, że podstawą oceny i certyfikacji dostawcy będą kryteria techniczne (jakość, poziom zaawansowania technologicznego) z pewnością nie czynią jej narzędziem tworzenia ekosystemu cyberbezpieczeństwa, stwierdził Ślazyk.
"Dokument ten jest natomiast potencjalnym źródłem różnego rodzaju turbulencji, które skutkować będą finansowymi i pozafinansowymi stratami ponoszonymi przez państwo, czyli przez podatników. Budowa sieci 5G ma dziś znaczenie fundamentalne. Biorąc pod uwagę nadchodzące zmiany dotyczące nowych metod wytwarzania, istoty gospodarki cyfrowej w gospodarkach państw, kraje pozbawione sieci 5G siłą rzeczy wykluczane będą przez inwestorów" - podsumował ekspert.
(ISBnews/ ISBtech)
Warszawa, 22.01.2021 (ISBnews) - Nowy projekt noweli ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) jest "kosmetycznie lepszy" od poprzedniego, ale nadal nie uwzględnia najważniejszych zgłoszonych w toku konsultacji uwag, ocenił w rozmowie z ISBnews Regional Cyber Security Officer CEE & Nordics, Huawei Rafał Jaczyński.
"Właśnie został przedstawiony został długo wyczekiwany, kolejny projekt noweli ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. W chwili obecnej jest kosmetycznie lepiej, niż kiedy pierwszy projekt zmian ujrzał światło dzienne, ale daleko mu jeszcze do akceptowalnego kompromisu, przede wszystkim dlatego, że nie uwzględnił najważniejszych zgłoszonych w toku konsultacji uwag" - powiedział ISBnews Jaczyński.
W jego ocenie, projekt nadal zawiera liczne rozwiązania, które wywołują poważne zastrzeżenia z punktu widzenia podstawowych zasad prawa.
"Wbrew komentarzom projektodawców do uwag z konsultacji publicznych, kryteria oceny nie opierają się na kryteriach technicznych, w szczególności na modelu certyfikacji produktów. Obecny projekt wśród kryteriów oceny nadal przewiduje kryteria całkowicie subiektywne, np. stopień i rodzaj powiązań pomiędzy dostawcą sprzętu lub oprogramowania i z danym państwem, czy zdolności ingerencji tego państwa w swobodę działalności gospodarczej dostawcy sprzętu lub oprogramowania. W dalszym ciągu z oceny zostały wyłączone państwa NATO nie będące członkami Unii Europejskiej - co wprowadza dodatkową nierówność w traktowaniu podmiotów gospodarczych" - dodał przedstawiciel Huawei.
W jego ocenie, warto przypomnieć, że dostawca rozwiązań zarządzania infrastrukturą informatyczną, za pomocą których naruszone zostało bezpieczeństwo newralgicznych systemów rządowych i komercyjnych na całym świecie nie zostałby na podstawie przewidzianych w projekcie kryteriów uznany za dostawcę wysokiego ryzyka.
"Poważne wątpliwości budzi ponadto fakt, że w sposób uznaniowy, bez odpowiedniej weryfikacji technicznej i rynkowej, została przygotowana lista kategorii funkcji krytycznych dla bezpieczeństwa sieci i usług. Skutki takiego podejścia mogą być paradoksalne - według zaproponowanej klasyfikacji, urządzeniem krytycznym dla bezpieczeństwa państwa może być np. hotspot Wi-Fi. Bieżący projekt jako jeden z krytycznych dla bezpieczeństwa elementów infrastruktury klasyfikuje też stacje bazowe komórkowych sieci radiowej. Jest to podejście wyjątkowo restrykcyjne i bardzo asekuracyjne, nie znajdujące potwierdzenia ani w przygotowanej w ramach EU analizie ryzyka, ani w 5G Toolbox - jest to tak naprawdę ewenement w skali globalnej. A operatorzy na wymianę krytycznego sprzętu wciąż mają 5 lat, mimo licznych apeli z rynku o wydłużenie tego terminu" - wymienił Jaczyński.
Zaznaczył, że w działających przejrzyście państwach tego rodzaju lista jest tworzona nie poprzez ogłoszenie w ustawie, ale - jak pokazuje praktyka w innych krajach, np. Niemczech lub Finlandii - jest przygotowywana przez regulatora rynku telekomunikacyjnego, we współpracy z organami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo.
"Następnie lista ta jest poddawana konsultacjom rynkowym, przedsiębiorcy telekomunikacyjni mogą zgłaszać do niej uwagi. Lista podlega modyfikacjom, jest ciągle aktualizowana i dostępna na stronie internetowej organu regulacyjnego. Nie rozumiem, dlaczego nasze ministerstwo obawia się merytorycznej rozmowy z uczestnikami rynku. Przygotowanie ustawy w ten sposób pozwala na zadanie pytania o rzeczywisty cel przeprowadzania takiej oceny dostawców, zwłaszcza przy utajnieniu prac i dostępu do ich wyników oraz ograniczeniu skutecznych możliwości odwołania się od nich. Żeby nie być gołosłownym - według projektu, skarżącemu doręcza się tylko odpis wyroku z tą częścią uzasadnienia, która nie wymaga utajnienia ze względu na ochronę informacji niejawnych. Podmiot nie ma więc dostępu do pełnej dokumentacji w swojej własnej sprawie. Wyłączono także sądową możliwość wstrzymania na czas postępowania wykonalności decyzji w sprawie dostawcy określonego mianem wysokiego ryzyka - decyzja ta zawsze podlega rygorowi natychmiastowej wykonalności. Zupełnie nieakceptowalne jest też wyłączenie dostawcy z uczestnictwa w analizie" - wymienił przedstawiciel Huawei.
Podkreślił jednocześnie, żeby przeanalizować bezpieczeństwo produktów lub oprogramowania, trzeba przede wszystkim je mieć.
"Niestety, bez współpracy z dostawcą można je co najwyżej ukraść, bo analiza może dotyczyć rozwiązań, którymi nie dysponuje jeszcze żaden z klientów. Analogicznie wygląda kwestia dostępu do informacji, niezależnie od faktu, że dostawca posiada najbardziej szczegółowe informacje na temat swoich produktów i powinien mieć możliwość ich dostarczenia, próba uzyskiwania informacji z innych źródeł może oznaczać naruszanie praw własności intelektualnej. Czy do tego zostało powołane Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa? Podsumowując, choć przedstawiony niedawno projekt i jest nieco lepszy niż ten sprzed pół roku. Szkoda jednak, że większości merytorycznych uwag nie uwzględniono" - podsumował Jaczyński.
Chiński koncern Huawei to czołowy podmiot w dostarczaniu najnowszych technologii informacyjno-komunikacyjnych (ICT) na świecie.
(ISBnews)
Warszawa, 24.12.2020 (ISBnews) - Przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, których przychód za 2020 r. nie przekroczy 120 tys. zł, mogą przez cały styczeń 2021 r. składać wnioski o skorzystanie z Małego ZUS-u Plus, przypomniał w rozmowie z ISBnews wiceminister rozwoju, pracy i technologii Marek Niedużak. Zasady objęcia firm obniżoną składką na ubezpieczenia emerytalno-rentowe w przyszłym roku nie ulegną zmianie w stosunku do tych z 2020 r.
"Mamy za sobą pierwszy rok funkcjonowania Małego ZUS-u Plus, czyli uprawnienia do niższego, proporcjonalnego ZUS dla mniejszych firm. W tym roku z tego rozwiązania korzystało ponad 280 tys. firm. Spodziewamy się, że w przyszłym roku liczba ta utrzyma się na zbliżonym poziomie - preferencja obejmie zapewne od 280 do ponad 300 tys. firm" - powiedział Niedużak w rozmowie z ISBnews.
Przypomniał, że możliwość skorzystania z Małego ZUS-u Plus jest opcją, a wybór niższej składki na ubezpieczenia społeczne przekłada się na niższe uposażenie emerytalne w przyszłości.
"Tak więc każdy przedsiębiorca powinien indywidualnie podjąć decyzję, czy teraz płacić mniej i te zaoszczędzone pieniądze zagospodarować w ramach firmy, czy też płacić więcej z myślą o swojej emeryturze" - podkreślił wiceminister.
Co do zasady, terminem na podjęcie decyzji jest styczeń. Ponieważ ostatni dzień tego miesiąca przypada w niedzielę, możliwość złożenia deklaracji do ZUS, w 2021 r. zostaje przedłużona do 1 lutego.
"Nie planujemy w tym momencie zmian w zakresie wymogów do korzystania z Małego ZUS-u Plus. Rozwiązanie w tej formie funkcjonuje dopiero rok. Najpierw należy dokładnie przyjrzeć się jego efektom i skuteczności" - podkreślił wiceminister.
Dzięki Małemu ZUS-owi Plus przedsiębiorcy będą mogli zaoszczędzić w przyszłym roku ponad 1 mld zł. Takiej wielkości koszt został przewidziany po stronie budżetu państwa.
Z Małego ZUS-u Plus mogą skorzystać przedsiębiorcy, którzy w 2020 r. nie przekroczyli limitu przychodów w wysokości 120 tys. zł i którzy prowadzili działalność przez co najmniej 60 dni w roku (w przypadku gdy działalność nie była prowadzona przez cały rok, limit przychodów określa się proporcjonalnie do czasu jej prowadzenia).
Z niższych składek nie mogą korzystać przedsiębiorcy, którzy rozliczali się w 2020 r. w formie karty podatkowej i jednocześnie korzystali ze zwolnienia sprzedaży z podatku VAT.
Obniżona składka może być opłacana maksymalnie przez 36 miesięcy (3 lata) w ciągu kolejnych 60 miesięcy (5 lat) prowadzenia działalności. Z rozwiązania nie mogą skorzystać przedsiębiorcy, którzy wykonują działalność na rzecz swoich byłych pracodawców. Celem jest to, aby zapobiegać zjawisku przechodzenia pracowników z etatu na samozatrudnienie.
Nie zmienia się też kolejność korzystania z udogodnień w opłacaniu składek na ubezpieczenia społeczne: przedsiębiorcy najpierw przysługuje "ulga na start", potem 24 miesiące preferencyjnych składek, a następnie Mały ZUS Plus.
Podstawa wymiaru składek na Mały ZUS Plus nie może przekroczyć 60% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego na dany rok i nie może być niższa niż 30% kwoty minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w danym roku.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 24.12.2020 (ISBnews) - Podatkowe grupy kapitałowe, bez względu na wysokość osiągniętych przychodów oraz najwięksi podatnicy CIT, których wartość przychodów w roku podatkowym przekroczyła 50 mln euro, mają od 1 stycznia 2021 r. obowiązek złożenia sprawozdania w sprawie stosowanych przez nich praktyk płatniczych za 2020 rok, poinformował ISBnews wiceminister rozwoju, pracy i technologii Marek Niedużak.
Sprawozdanie takie należy złożyć do 1 lutego 2021 r.
"Sprawozdania składają najwięksi CIT-owcy w Polsce; mamy ponad 2 tys. takich podmiotów. Chodzi o to, żeby wprowadzić jawność w zakresie stosowanych przez nich praktyk płatniczych. Zdarzają się bowiem sytuacje, że duża firma wykorzystuje swoją przewagę ekonomiczną i wymusza na swoich kontrahentach wydłużone okresy płatności. I narzędziem, które może pomóc nam w radzeniu sobie z tym problemem jest jawność tych praktyk" - powiedział Niedużak w rozmowie z ISBnews.
W jego ocenie, jawność informacji o stosowanych przez firmy praktykach w zakresie płatności i fakt, że każdy potencjalny kontrahent czy konsument będzie miał do tych informacji dostęp, może sprawić, że część firm zdecyduje się pochwalić, że traktuje swoje najbliższe otoczenie biznesowe uczciwie. Tym samym zyska kolejny instrument CSR do budowania pozytywnego wizerunku firmy i sposobu, w jakim ona funkcjonuje w swoim otoczeniu: będzie mieć możliwość pokazania, że kontrahenci są traktowani przez nią fair, że terminy płatności nie są nadmiernie wydłużone.
Przypomniał, że podobna zasada obowiązuje przy ujawnieniu CIT-u przy największych płatnikach. "I to być może pozwala kształtować świadome postawy konsumenckie. Chcielibyśmy, aby tu zadziałał podobny mechanizm" - zaznaczył wiceminister.
Jeżeli okazałoby się, że firma przekracza terminy płatności - nie będzie się to wiązało bezpośrednio z sankcją. Wymagałoby to bowiem dokładnego przeanalizowania przyczyn zatorów płatniczych, wiele z nich może mieć charakter obiektywny, związany z sytuacją gospodarczą.
Jak podkreślił Niedużak, zdarza się, że firmy nadużywają swojej pozycji ekonomicznej i wymuszają na swoich słabszych ekonomicznie kontrahentach bardzo długie terminy. Do ministerstwa napływały sygnały, że są to np. terminy trzymiesięczne, a nawet dłuższe. Celem Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii (MRPiT) jest zaś przede wszystkim to, aby każdy mógł sprawdzić, jak taka duża firma reguluje swoje płatności.
"Oczywiście, jeżeli z tych sprawozdań będzie wynikało, że ktoś notorycznie stosuje bardzo wydłużone terminy, mamy prawo dać znać prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK), a z kolei prezes UOKiK ma kompetencje zbadania tej sprawy. Może prowadzić postępowanie, może wymierzać kary. Ale nie ma tu żadnego automatyzmu"- podkreślił Niedużak.
Sprawozdanie należy złożyć w formie elektronicznej, za pomocą formularza, który jest dostępny na portalu biznes.gov.pl.
"Są one łatwe do wypełnienia i dotyczą tylko tych największych firm" - podkreślił Niedużak.
Dane, wykazywane w sprawozdaniu mają obejmować wartość świadczeń otrzymanych oraz spełnionych w roku poprzednim; w terminach do 30 dni, od 31 do 60 dni, od 61 do 120 dni, przekraczającym 120 dni, a także wartość świadczeń nieotrzymanych i niespełnionych w poprzednim roku kalendarzowym.
Termin na złożenie pierwszego tego typu sprawozdania upływa 1 lutego 2021 r. Sprawozdanie będą publiczne. Za niezłożenie sprawozdania grozi kara grzywny przewidziana w kodeksie wykroczeń.
Przepisy ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych weszły w życie 1 stycznia 2020 r. Od tego czasu termin zapłaty w transakcjach asymetrycznych, w których dłużnikiem jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem, mikro, mały lub średni przedsiębiorca nie może przekraczać 60 dni od dnia doręczenia dłużnikowi faktury, lub rachunku (postanowienie umowne określające dłuższy termin jest nieważne). Jeżeli termin płatności w sposób nieuzasadniony przekracza 120 dni, wierzyciel ma prawo do wypowiedzenia lub odstąpienia od umowy.
Elżbieta Niedużak
(ISBnews)
Warszawa, 24.12.2020 (ISBnews) - Przedsiębiorca zarejestrowany w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) będzie mógł w przypadku umów niezawodowych, zawartych począwszy od 1 stycznia 2021 r. być traktowany jak konsument z prawem do rękojmi, odstąpienia od umowy zawartej na odległość. Będzie też mógł powoływać się na zakaz stosowania klauzul niedozwolonych, poinformował ISBnews wiceminister rozwoju, pracy i technologii Marek Niedużak.
"Obecnie pewne instrumenty ochrony konsumenckiej znajdują zastosowanie pomiędzy przedsiębiorcami w wielu krajach unijnych, np. we Francji czy w Niemczech. Zainspirowani tymi rozwiązaniami, zaproponowaliśmy podobne również w polskim prawie dla przedsiębiorców, prowadzących działalność na podstawie wpisów w CEIDG" - powiedział Niedużak w rozmowie z ISBnews.
Dzięki tym rozwiązaniom, w przypadku umów niezawodowych, przedsiębiorcy będą mogli reklamować towary na podstawie rękojmi za ukryte wady (przedsiębiorcy zyskają prawo do domniemania istnienia wady fizycznej w momencie wydania rzeczy - w przypadku stwierdzenia wady w ciągu roku od wydania rzeczy), będą mogli odstąpić od umowy zawartej na odległość (co najmniej 14 dni, a gdy sprzedawca ich o tym nie poinformuje - 12 miesięcy) czy też będą mogli powoływać się na zakaz stosowania wobec nich niedozwolonych postanowień umownych (tzw. klauzul abuzywnych).
Przepisy te będą się odnosić do umów, które zostaną zawarte po 1 stycznia 2021 r.
"Jeżeli - na przykład - ktoś zakłada działalność gospodarczą i świadczy usługi doradcze, a do swojego biura kupuje choćby czajnik, drukarkę czy telefon, a przecież nie zajmuje się profesjonalnie parzeniem herbaty czy drukowaniem - to nie jest istota jego działalności gospodarczej. Chodzi nam o to, aby w obszarach niezwiązanych z jego działalnością, przedsiębiorca z CEIDG mógł się powoływać na uprawnienia konsumenckie" - tłumaczył Niedużak.
Uprawnienia wynikające z ustawy będą realizowane na drodze cywilnej w sporach między stronami, w tym wypadku np. między sprzedawcą drukarek a firmą, która tę drukarkę nabyła. "Liczymy na to, że te zmiany będą cywilizować rynek i podniosą standardy ochrony klienta na rynku nie tylko dla konsumentów, ale i dla firm" - podkreślił Niedużak.
Przyznał, że czasem ta granica dotycząca zakupu zawodowego czy niezawodowego może być płynna i być może będzie trudno o wytyczenie jednoznacznych zasad. Jednak - jak podkreślił - poszerzenie zakazu stosowania klauzul abuzywnych albo poszerzenie prawa do odstąpienia od umowy zawartej na odległość "są generalnie dobrymi tendencjami", służącymi temu, aby ten rynek czynić bardziej przyjaznym dla klienta.
Zmiany te były przygotowywane przez ówczesne resort rozwoju w porozumieniu z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Przedsiębiorcy nie będą objęci ochroną UOKiK oraz rzeczników powiatowych.
Zdaniem Niedużaka, proponowane zmiany dotyczące traktowania przedsiębiorców jak konsumentów "są zmianami w dobrym kierunku".
"Byliśmy w ostatnich miesiącach w kontakcie z przedstawicielami - na przykład - branży leasingowej i wiemy, że ta branża dużo zrobiła, żeby przejrzeć swoje umowy pod kątem ewentualnych klauzul niedozwolonych, aby przygotować się do tego rozwiązania" - powiedział wiceminister.
Podkreślił też, że liczy na to, że pewne zachowania, jak chociażby możliwość zwrotu zakupionego na odległość towaru będą stawały się coraz bardziej standardem.
Zmiany Kodeksu cywilnego, dotyczące ochrony przedsiębiorcy jak konsumenta w przypadku umów niezawodowych miały wejść w życie 1 czerwca 2020 r. i stosować się do umów zawieranych po tej dacie. Sytuacja epidemiczna związana z COVID-19 spowodowała jednak przesunięcie wejścia przepisów w życie - zgodnie z ustawą z 31 marca 2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych, oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 07.12.2020 (ISBnews) - Celem wprowadzenia tzw. estońskiego CIT jest maksymalne wsparcie rynku inwestycji. Istotą estońskiego CIT jest to, że dopóki zyski są reinwestowane lub zatrzymane w spółce, dopóty nie trzeba płacić podatku, wskazał dyrektor Departamentu Podatków Dochodowych Ministerstwa Finansów Aleksander Łożykowski w rozmowie z ISBnews.
"Rozwiązanie jest bardzo proste. Zasadniczo, jeśli wypłaca się zysk na rzecz wspólników, płaci się podatek dochodowy, jeśli nie - to podatku się nie płaci. Od tej zasady istnieje jeden bardzo korzystny wyjątek - wypłata wspólnikom pensji do maksymalnej wysokości 5-krotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw miesięcznie nie będzie wiązała się z koniecznością zapłaty CIT przez spółkę. Oczywiście, wspólnik z tytułu osiąganych dochodów z zatrudnienia w spółce będzie płacił PIT. Ale np. jeśli wspólnik nie ukończył 26 roku życia, to tego podatku nie zapłaci, bo skorzysta z wprowadzonego w zeszłym roku PIT-0 dla młodych. Jeśli skorzysta z ulgi na dzieci, czy ulgi termomodernizacyjnej, to efektywnie zapłacony podatek może być bardzo niski, lub w ogóle nie wystąpi" - powiedział ISBnews Łożykowski.
Przedsiębiorca, który wejdzie w system estoński w roku 2021 w pierwszym dwuletnim okresie nie będzie musiał wykazywać wymaganych ustawą nakładów inwestycyjnych. Jest to zachęta, żeby już teraz skorzystać z tego rozwiązania.
"Zaproponowaliśmy takie rozwiązanie, żeby ukrócić kwestie sporne czy dana wypłata dla wspólnika miałaby być traktowana jako tzw. ukryty zysk czy nie i zaproponowaliśmy w ustawie, że praktycznie wszystkie wypłaty na rzecz wspólników będą traktowane jako tzw. ukryta wypłata zysków. Dlatego też opłaca się po prostu wypłata dywidendy i w konsekwencji - obciążenie na poziomie 25% w przypadku małego podatnika i 30% w przypadku dużego podatnika, czyli niższe niż obecnie - powiedział dyrektor.
"Chcieliśmy zaproponować taki rodzaj umowy z przedsiębiorcą: jeżeli jest na ryczałcie, tak jak w Estonii, to może podatku wcale nie płacić, tak długo jak pozostawia zyski w spółce: zwiększa jej płynność i inwestuje. Jeżeli wpłaca kapitał, to poprzez zasilenie kapitałów własnych spółki, a jeśli wypłaca to w formie dywidendy lub wynagrodzenia za pracę w spółce, a nie przeróżnych innych tytułów - np. odsetek, czynszu najmu" - wyjaśnił Łożykowski.
Dyrektor ocenił, że system estoński jest rozwiązaniem "przełomowym" dla osób do 26. roku życia, które zdecydują się założyć startup. Wówczas w przypadku zatrudnienia w spółce i wypłaty wynagrodzenia nie będą musiały przez okres pozostawania na ryczałcie od spółek kapitałowych płacić ani PIT, ani CIT.
"Jest to rozwiązanie prorozwojowe i ukłon w stronę przedsiębiorców, szczególnie tych młodych" - stwierdził.
Poza tym, aby zachęcić do wchodzenia w system, założono, że przedsiębiorca, decydujący się na przejście na rozliczenie ryczałtem od dochodów spółek kapitałowych w roku 2021 w pierwszym dwuletnim okresie nie będzie musiał wykazywać wymaganych ustawą nakładów inwestycyjnych.
"Zaproponowaliśmy zachętę dla tych podatników, którzy już w 2021 r. przejdą na system ryczałtu od dochodów spółek kapitałowych. Polega ona na tym, że w pierwszym dwuletnim okresie nie będą musieli wykazywać nakładów inwestycyjnych, wymaganych ustawą" - powiedział dyrektor.
Co do zasady, po tym dwuletnim okresie można wybrać jeden z dwóch sposobów weryfikacji poniesionych minimalnych nakładów inwestycyjnych.
"Pierwsza ścieżka to spojrzenie na wartość środków trwałych w firmie, tutaj mówimy o środkach trwałych bez nieruchomości z wyłączeniem np. samochodów osobowych czy innych środków służących głównie celom osobistym udziałowców albo akcjonariuszy lub członków ich rodzin. Mamy w tym kręgu wszelkie pozostałe środki trwałe, np. urządzenia i maszyny. Mówimy o odniesieniu się do wartości wyjściowej, chodzi o odpowiedni procent przyrostu tych nakładów poniesionych w stosunku do stanu na początku badanego okresu" - podkreślił Łożykowski.
"Jeżeli mamy niskie wykorzystanie środków trwałych, to także wymagane nakłady inwestycyjne będą niskie. I nie ma żadnego specyficznego katalogu tych środków trwałych" - dodał.
Przyrost nakładów inwestycyjnych powinien wynosić 15% w okresie dwuletnim (nie mniej niż 20 tys. zł) lub 33% w okresie czteroletnim (nie mniej niż 50 tys. zł) i dotyczyć środków trwałych zaliczanych do grupy 3-8 Klasyfikacji (m.in. maszyny, urządzenia techniczne, środki transportu czy narzędzia), oprócz samochodów osobowych do użytku prywatnego.
Łożykowski zaznaczył, że z badań prowadzonych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) wynika, iż w mniejszych przedsiębiorstwach wartość nakładów inwestycyjnych jest zazwyczaj wyższa niż projektowana w ustawie.
Poinformował, że nowelizacja dopuszcza także możliwość rozliczania nakładów inwestycyjnych poprzez zwiększenie pensji pracowników.
"Jest też możliwość skorzystania z alternatywnego rozliczenia tych nakładów inwestycyjnych, zwłaszcza dla firm bardziej usługowych lub działających na wartościach niematerialnych i prawnych. Za wartość wyjściową przyjmujemy wtedy poziom wynagrodzeń dla pracowników i zleceniobiorców spółki, jeżeli ten poziom wzrośnie o odpowiednią wartość, to te nakłady będą uznane za spełnione" - podkreślił dyrektor.
Dotyczy to sytuacji, w której przedsiębiorca poniesie wydatki na wynagrodzenia dla pracowników (z wyjątkiem udziałowców albo akcjonariuszy) większe o co najmniej 20%, jednak o nie mniej niż 30 tys. zł, w stosunku do kwoty wydatków poniesionych w roku podatkowym poprzedzającym dwuletni okres opodatkowania ryczałtem.
W trakcie prac nad projektem wątpliwości budził także brak możliwości zaliczenia nieruchomości do środków trwałych. Jednak w ocenie Ministerstwa Finansów, ponoszenie nakładów na nieruchomości oznaczałoby, że musiałyby one zostać uwzględnione w wartości początkowej i dla wielu przedsiębiorców spełnienie kryterium wzrostu inwestycji mogłoby być niewykonalne. Dlatego zdecydowano o wyłączeniu nieruchomości z tej podstawy.
Nowelizacja ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych zakłada, że w Polsce z estońskiego CIT od stycznia 2021 r. będą mogli skorzystać przedsiębiorcy, których roczny limit przychodów będzie wynosił 100 mln zł i przeznaczali zysk na reinwestycje.
Z rozwiązania będą mogły skorzystać spółki: nie posiadające udziałów w innych podmiotach, zatrudniające co najmniej 3 pracowników oprócz udziałowców, których przychody pasywne nie przewyższają przychodów z działalności operacyjnej i które wykazują nakłady inwestycyjne. Wszystkie te kryteria muszą być spełnione jednocześnie.
Z estońskiego CIT będzie można skorzystać w dwóch wariantach. Pierwsza to "pełny" model, polegający na opodatkowaniu wyłącznie dystrybuowanych przez spółkę dochodów. W ramach drugiej ścieżki podatnik będzie mógł zaliczać odpisy na specjalny fundusz (rachunek inwestycyjny) do kosztów uzyskania przychodów. Rachunek inwestycyjny działa w ramach klasycznych rozliczeń CIT. Jet to rodzaj superamortyzacji – można nie płacić podatku już wtedy, kiedy planuje się zakup fabrycznie nowych środków trwałych do swojej firmy. Wtedy firma ma więcej środków na zakup np. nowej maszyny, ponieważ nie zapłaciła podatku.
Podatnik będzie mógł wybrać estoński CIT na okres 4 lat i przedłużyć go na kolejne 4- letnie okresy. Przedłużenie będzie możliwe, jeśli w czwartym roku korzystania z rozwiązania, przedsiębiorca będzie spełniał kryteria. Te 4 lata to okres sprawdzenia, czy firma poczyniła jakieś inwestycje i czy wciąż spełnia warunki brzegowe. W konsekwencji dla wielu firm, dopóki nie osiągną one przychodów wyższych niż 100 mln złotych, funkcjonowanie w estońskim CIT może trwać bardzo długo, nawet 20 czy 40 lat.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 07.12.2020 (ISBnews) - Ministerstwo Finansów traktuje tzw. estoński CIT jako pilotaż, zapowiada monitorowanie i analizowanie sytuacji na rynku oraz nie wyklucza rozszerzenia zasięgu tego rozwiązania na wszystkich podatników CIT, poinformował ISBnews wiceminister finansów Jan Sarnowski.
Obecnie MF przygotowuje objaśnienia podatkowe, które miałyby zostać wydane jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych wprowadzającej estoński CIT, które jest planowane na 1 stycznia 2021 r.
"System estoński w jego obecnej formie traktujemy jako pilotaż, chcemy stale monitorować, jak przedsiębiorstwa z niego korzystają, jakie zgłaszają uwagi. Chcemy na bieżąco na nie reagować i jeżeli okaże się, że pojawią się jakieś wątpliwości, będziemy je na bieżąco rozwiewać" - powiedział Sarnowski w rozmowie z ISBnews.
Przypomniał, że początkowo rozwiązaniem tym miały zostać objęte jedynie mikroprzedsiębiorstwa. To zostało zmienione i z rozwiązania mogą skorzystać także firmy małe i średnie (do 100 mln zł przychodu rocznie brutto). Podniesienie progu przychodowego było możliwe m. in. dlatego, że krąg podatników został skalibrowany dodatkowymi warunkami, np. prostą strukturą kapitałowo-właścicielską. Zadeklarował, że resort nie wyklucza rozszerzenia zasięgu tego rozwiązania.
"Patrząc na doświadczenia Estonii, wszystkie znane nam badania jednoznacznie wskazują, że w zależności od wielkości firmy, system estoński przyniósł różne skutki. W mniejszych przedsiębiorstwach inwestycje wyraźnie poszły w górę, natomiast jeżeli spojrzymy na te same paramenty w dużych spółkach, które często mają duże zasoby kapitałowe, zauważymy znacznie niższe wyniki" - wyjaśnił Sarnowski.
W badaniach tych uwzględniano m.in. wysokość nakładów inwestycyjnych, produktywność, poziom zysków zatrzymanych, poziom zadłużenia. Sarnowski ocenił, że Polska może skorzystać z doświadczeń Estonii i zacząć budowę podobnego rozwiązania od tych podatników, u których nowy sposób rozliczenia CIT przyniesie największe efekty.
Poinformował, że zmiana kręgu przedsiębiorstw uprawnionych do rozliczania się estońskim CIT-em mogłaby się odbywać poprzez rozluźnianie warunków wejścia w ten system.
"W przypadku sukcesu estońskiego CIT w Polsce, może być wskazane podniesienie limitu przychodowego albo modyfikacja pozostałych warunków związanych np. ze strukturą udziałową, [...] aby więcej podmiotów mogło z tego korzystać. Zakreślony obecnie krąg korzystających estońskiego CIT nie tylko sprawia, że docieramy do najbardziej potrzebujących tego rozwiązania przedsiębiorstw, ale także zapewniamy maksymalne bezpieczeństwo systemu podatkowego bez nadmiernych komplikacji wywołanych np. koniecznością przygotowania specjalnych regulacji uszczelniających" - podkreślił Sarnowski.
W jego ocenie, aby rozszerzać estoński CIT w sposób jak najbardziej przemyślany, należy włączyć w ten proces "stronę rynkową, mającą pierwsze doświadczenia z funkcjonowania estońskiego CIT w Polsce, aby wiedzieć, jakie jest zainteresowanie tym rozwiązaniem, jak ono wpisuje się w polski system podatkowy i jakie stwarza wyzwania".
"Możliwości jest wiele. Chcemy, aby warunków wejścia było jak najmniej, aby zakres zastosowania estońskiego CIT był jak najszerszy. Planujemy stopniowe poszerzanie liczby firm które będą mogły skorzystać z tego rozwiązania. Zależy nam na tym, aby już od 2022 r. z estońskiego CIT skorzystać mogły np. spółdzielnie. Jeżeli to rozwiązanie spotka się z dużym zainteresowaniem przedsiębiorców to nie wykluczamy, że w którymś momencie możliwe będzie rozszerzenie jego zastosowania nawet na wszystkich podatników CIT, podobnie, jak ma to miejsce w Estonii" - podsumował.
Ministerstwo Finansów zakłada, że z estońskiego CIT, czy to ryczałtu od dochodów spółek kapitałowych czy to z rezerwy inwestycyjnej, skorzysta docelowo nawet 200 tys. firm. Przygotowuje też objaśnienia podatkowe dotyczące tego podatku. Resort chce, aby zostały one wydane jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji. Planuje też, że będą one rozszerzane "na bieżąco". Niewykluczone, że wstępny projekt objaśnień podatkowych zostanie poddany konsultacjom wśród potencjalnych podatników estońskiego CIT.
"Chociaż sama zasada i konstrukcja podatku ryczałtowego od dochodów spółek kapitałowych jest bardzo prosta, to jest to rozwiązanie nowe, nie znane jeszcze w praktyce polskim podatnikom. Dlatego planujemy wydać objaśnienia podatkowe - dokument, który będzie miał moc ochronną, ale także charakter przewodnika po zmianach, aby spółki wiedziały, jak krok po kroku mogą z ryczałtu skorzystać" - powiedział Sarnowski.
Estoński CIT stosowany jest także obecnie na Łotwie i w Gruzji. W Polsce z opodatkowania na nowych zasadach będą mogły skorzystać spółki kapitałowe - z o.o. lub akcyjne, w których udziałowcami są wyłączenie osoby fizyczne.
"Jeżeli chodzi o wdrażanie tego projektu, robiliśmy stress testy, zastanawialiśmy się które rozwiązania mogą budzić wątpliwości. Przedsiębiorcy, księgowi i doradcy podatkowi przysłali nam wiele uwag i przemyśleń dotyczących projektu oraz praktycznego zastosowania poszczególnych przepisów. Teraz tworząc objaśnienia podatkowe szeroko z nich korzystamy. Dzięki temu będą one bardzo praktyczne i użyteczne dla przedsiębiorców. Jestem pewien, że wyjaśnią większość wątpliwości, jakie mogą się pojawić" - wskazał wiceminister.
"Chcemy zachęcać podatników, żeby na estoński CIT decydowali się już od początku 2021 roku, dlatego zależy nam na tym, żeby jak najszybciej mogli się zapoznać z dotyczącymi go objaśnieniami. Zawiadomienie o wyborze estońskiego CIT trzeba złożyć do końca pierwszego miesiąca pierwszego roku podatkowego, w którym ryczałt ma być stosowany, więc najczęściej do końca stycznia 2021 r. Firmy mają więc jeszcze 2 miesiące na decyzję, jeśli chcą zachować swój dotychczasowy rok podatkowy. Nie ma jednak przeszkód, żeby decyzję o przejściu na ryczałt od dochodów spółek kapitałowych podjąć w każdym innym momencie. Jednak jeśli przejście na ryczałt miałoby nastąpić w trakcie trwania roku podatkowego, to konieczne będzie jego 'skrócenie'" - podkreślił Sarnowski.
"Dla pionierów przygotowane zostały specjalne zachęty ' np. w pierwszym dwuletnim okresie w ogóle nie trzeba wykazywać poniesienia nakładów inwestycyjnych. Ma być to czas nazapoznanie się z funkcjonowaniem w ryczałcie. Wchodząc w estoński CIT stratę rozlicza się wstecz. Jeśli ktoś np. w 2020 r. poniósł stratę podatkową, a w 2019 wykazał dochód do opodatkowania, to wchodząc w estoński CIT w 2021 r., można rozliczyć taką stratę i uzyskać zwrot podatku. Oznacza to zastrzyk gotówki dla firmy, szczególnie ważny w czasie spowolnienia gospodarczego. Widać więc, że wejście w estoński CIT już w 2021 r. to bardzo korzystna oferta dla wielu firm. Jeszcze prościej sytuacja wygląda w przypadku drugiej ścieżki, czyli rachunku inwestycyjnego. Z tego rozwiązania można skorzystać zasadniczo w każdej chwili, jeśli warunki ustawowe są spełnione" - dodał.
Nowelizacja ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych zakłada, ze w Polsce z estońskiego CIT od stycznia 2021 r. będą mogli skorzystać przedsiębiorcy, których roczny limit przychodów będzie wynosił 100 mln zł. Z rozwiązania będą mogły skorzystać spółki: nie posiadające udziałów w innych podmiotach, zatrudniające co najmniej 3 pracowników oprócz udziałowców, których przychody pasywne nie przewyższają przychodów z działalności operacyjnej i które planują inwestycje w ciągu najbliższych 4 lat. Wszystkie te kryteria muszą być spełnione jednocześnie. Wspólnikiem spółki na estońskim CIT mogą być tylko osoby fizyczne, ale nie ma żadnych przeszkód, żeby jedna osoba miała udziały w kilku spółkach, zarówno takich które korzystają z estońskiego CIT, jak i takich, które rozliczają się na zwykłych zasadach. Jednoosobowe działalności gospodarcze czy spółki osobowe, które przekształcą się w spółki kapitałowe, także będą mogły od razu skorzystać z estońskiego CIT.
Jak informuje Ministerstwo Finansów, zmiana formy prawnej nie skutkuje utratą pomocy z Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), więc nie stoi ona na przeszkodzie skorzystaniu z estońskiego CIT.
Z estońskiego CIT będzie można skorzystać w dwóch wariantach. Pierwsza to "pełny" model, polegający na opodatkowaniu wyłącznie dystrybuowanych przez spółkę dochodów. W ramach drugiej ścieżki podatnik będzie mógł zaliczać odpisy dokonane na specjalny fundusz (rachunek inwestycyjny) do kosztów uzyskania przychodów.
Rachunek inwestycyjny działa w ramach klasycznych rozliczeń CIT. Jest to rodzaj superamortyzacji – można nie płacić podatku już wtedy, kiedy dopiero planuje się zakup fabrycznie nowych środków trwałych dla swojej firmy. Wówczas firma ma więcej środków na zakup np. nowej maszyny, ponieważ nie zapłaciła podatku.
Podatnik będzie mógł wybrać estoński CIT na okres 4 lat i przedłużać jego stosowanie na kolejne 4-letnie okresy. Przedłużenie jest możliwe, jeśli w ostatnim, czwartym roku korzystania z rozwiązania, przedsiębiorca wciąż spełnia kryteria. Okres 4 lat to tylko pewien okres sprawdzenia, czy firma poczyniła minimalne inwestycje i czy wciąż spełnia warunki brzegowe. W konsekwencji dla wielu firm, dopóki nie osiągną one przychodów wyższych niż 100 mln złotych, funkcjonowanie w estońskim CIT może trwać bardzo długo, nawet 20 czy 40 lat.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 02.12.2020 (ISBnews/ ISBnews.TV) - Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) analizuje przepisy dotyczące pokazów handlowych. Nowe przepisy mają być opublikowane za 2-3 miesięcy, poinformował ISBnews.TV prezes Tomasz Chróstny.
"Gruntownie analizujemy przepisy dotyczące pokazów handlowych. […] Pewne działania wcześniej weryfikowaliśmy. To trzeba zrobić mądrze, dlatego chcemy projekt skonsultować również z branżą. Zależy nam na tym, żeby działać w interesie uczciwych przedsiębiorców. A zatem, żeby mechanizmy nie były uciążliwe dla uczciwych przedsiębiorców, a jednocześnie, żeby ograniczały możliwość negatywnego oddziaływania na konsumentów - po stronie tych, którzy z tego typu oszustw zrobili sobie sposób na wygodne życie" - powiedział Chróstny w rozmowie z ISBnews.TV.
Podkreślił, że w czasie lockdownu było wiele praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów a przygotowanie nowych przepisów czekało. Nieuczciwe praktyki związane z pokazami handlowymi dotykają seniorów, osoby słabsze, chore, które często w tego typu produktach, poprzez nieuczciwe techniki sprzedażowe, poszukują możliwości, czy to zmniejszenia bólu, czy jakiegokolwiek cierpienia.
"Poza tym chcemy być gotowi na poluźnienie restrykcji w związku pandemią COVID-19, tak aby nieuczciwi przedsiębiorcy nie próbowali rekompensować sobie [strat] negatywnymi praktykami wobec konsumentów" - dodał.
Prezes UOKiK zwrócił uwagę, że działania nieuczciwych przedsiębiorców wpływają negatywnie na renomę całej branży.
"I niestety przez te czarne owce na rynku, cierpią uczciwi przedsiębiorcy, którzy niejednokrotnie od lat prowadzą działalność i ze swoją uczciwą działalnością nie są w stanie przebić się na rynku, ze względu właśnie na te oszukańcze praktyki" - podsumował.
(ISBnews/ ISBnews.TV)
Warszawa, 02.12.2020 (ISBnews/ ISBnews.TV) - Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) dopracowuje autopoprawki do noweli ustawy o UOKiK, dostosowujące przepisy do unijnego rozporządzenia CPC dotyczącego m.in. zakupu kontrolowanego. Przepisy mają być gotowe jeszcze w grudniu, poinformował ISBnews.TV prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
"Rozporządzenie CPC obejmuje również rozszerzenie możliwości dokonania zakupu kontrolnego. Obecnie możemy podejmować czynności zmierzające do zakupu. I tego typu czynności realizujemy, również za zgodą właściwego sądu. Pracujemy nad nowymi przepisami. I wówczas zakupy będą mogły być finalizowane. To niezwykle ważne z punktu widzenia jakości zebranego materiału dowodowego, ale też praktyk ze strony nieuczciwych przedsiębiorców" - powiedział Chróstny w rozmowie z ISBnews.TV.
"Chciałbym to bardzo mocno podkreślić - nieuczciwych przedsiębiorców" - dodał.
Prezes UOKiK wyjaśnił, że co do zasady urząd stosuje tzw. "wystąpienia miękkie" po to, aby przedsiębiorca usunął nieuczciwą praktykę ze swojej działalności, bez wszczynania postępowania, bez dotkliwych sankcji.
"Natomiast niejednokrotnie negatywne aspekty związane z naruszeniem zbiorowych interesów konsumentów dokonywane są w momencie zawierania umowy. Dobrym przykładem są pokazy handlowe - w których najistotniejszy jest sam moment finalizacji umowy z dodatkowymi aneksami, i dokumentami. Dotyczy to np. usług finansowych oferowanych seniorom, zachęcanie ich do podpisania umów a poprzez techniki psychologiczne nakłanianie do np. zaciągnięcia pożyczki" - powiedział Chróstny.
"A zatem, wiemy, że tutaj koszt dla konsumenta jest większy. Dlatego przejście przez całą transakcję jest niezwykle istotne, z punktu widzenia materiału dowodowego i usunięcia praktyk, które dotykają konsumentów i naruszają ich prawa" - wyjaśnił.
Rozporządzenie CPC zakłada również możliwości blokowania przez prezesa UOKiK stron internetowych w przypadku, gdy zamieszczane tam informacje naruszałyby prawa konsumentów. Uprawnia np. do przyjęcia środków tymczasowych obejmujących usuwanie lub zmianę treści z interfejsu internetowego lub nakazanie umieszczenia wyraźnego ostrzeżenia dla konsumentów korzystających z interfejsu internetowego. Te przepisy budzą wiele wątpliwości wśród przedsiębiorców.
"Rozporządzenie jest po to, żeby wzmocnić ochronę konsumentów. Mamy świadomość tego, że usługi cyfrowe, generalnie gospodarka cyfrowa pozwala na to, żeby prowadzić działalność czy dostarczać usługi z każdego miejsca na świecie. Przykładem są systemy promocyjne, piramidy, alternatywne inwestycje finansowe. Widzimy, że firmy z Polski przeniosły się poza teren Unii Europejskiej. Jeśli przedsiębiorca z terenu UE naruszałby prawa polskich konsumentów możemy - w ramach Unii - podjąć współpracę po to, żeby usunąć tego typu praktyki. Jeżeli firma działa poza Unią - ostatnio modne są Zjednoczone Emiraty Arabskie, ale nie tylko - gdzie i z tamtą oferuje produkty polskiemu konsumentowi narażając na negatywne konsekwencje. […] Obecnie możemy zwrócić się do takiego przedsiębiorcy z prośbą o zamieszczenie informacji, że określone elementy mogą wprowadzać w błąd" - powiedział Chróstny.
Podkreślił, że decyzje dotyczące blokowania mogą być tymczasowe i wiązać się z "mocnym kalibrem sprawy".
"W publicznym rejestrze będzie widoczne jakich domen dotyczy blokowanie. To będzie domena zablokowana dla polskich konsumentów a przedsiębiorca nadal będzie mógł prowadzić działalność. Dla nas i naszych odpowiedników w UE blokowanie to jest absolutna ostateczność, tam, gdzie inne narzędzia nie mogą być wykorzystane" - wyjaśnił.
Do znaczącej liczby naruszeń praw konsumentów dochodzi w obszarze handlu elektronicznego. Szybko rośnie również liczba nieprawidłowości w przypadku oferowania usług finansowych za pośrednictwem Internetu w tym takich o charakterze oszustwa. Strony internetowe oferujące niebywale zyskowne instrumenty finansowe (np. w rynek Forex, kryptowaluty, obligacje korporacyjne, crowfounding, itp.) powstają ciągle i ich liczba rośnie.
29 września 2020 r. do uzgodnień międzyresortowych został skierowany Projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Celem zmian jest wdrożenie do polskiego porządku prawnego rozporządzenia nr 2017/2394 Parlamentu Europejskiego i Rady z 2 grudnia 2017 r. w sprawie współpracy między organami krajowymi odpowiedzialnymi za egzekwowanie przepisów prawa w zakresie ochrony konsumentów (tzw. rozporządzenia CPC).
(ISBnews/ ISBnews.TV)
Warszawa, 01.12.2020 (ISBnews/ISBtech) - W Szwecji przyjęte zostały zmiany w przepisach w zakresie przeprowadzania oceny dostawców sprzętu 5G, a pomimo to sąd uznał, że sposób przeprowadzenia oceny budzi zastrzeżenia. W Polsce na chwilę obecną w ogóle nie ma takich kryteriów. Innymi słowy nie ma nawet kryteriów, w oparciu o które ocena taka miałaby być przeprowadzona. W sposób oczywisty generuje to poważne ryzyko zaskarżenia aukcji i jej wstrzymania lub unieważnienia. W konsekwencji spowoduje to poważne opóźnienia w uruchomieniu usług w technologii 5G, poinformował ISBtech prof. dr hab. Maciej Rogalski z Uczelni Łazarskiego i kancelarii prawnej Rogalski i Wspólnicy.
"Aukcja 5G będzie się odbywać na podstawie przepisów ustawy Prawo telekomunikacyjne. W maju br. zmieniono jednak Prawo telekomunikacyjne w ten sposób, że wprowadzono wymóg zapewnienia bezpieczeństwa infrastruktury telekomunikacyjnej. Oceny będzie dokonywać Kolegium działające na podstawie ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC). Ocena ta miałaby także dotyczyć dostawców infrastruktury telekomunikacyjnej. Przygotowany został projekt noweli tej ustawy z 7 września 2020 r., który określa kryteria tej oceny i sposób jej przeprowadzenia. Nie zakończyły się jednak jeszcze prace nad tą nowelą" - powiedział ISBtech Rogalski.
"Obecny stan prawny jest więc taki, że gdyby rozpoczęta została aukcja 5G, to nie byłyby znane kryteria, w oparciu o które ma być dokonania ocena m.in. dostawców infrastruktury telekomunikacyjnej. Brak jasnych kryteriów oceny spowoduje poważne wątpliwości interpretacyjne i ryzyko nieprawidłowego przebiegu aukcji oraz trudności z wdrażaniem decyzji rezerwacyjnych" - dodał prof. Uczelni Łazarskiego.
Analogiczna sytuacja zaistniała w Szwecji. Pomimo, że tamtejszy ustawodawca wcześniej już zmienił szwedzkie prawo telekomunikacyjne w zakresie wymagań dotyczących bezpieczeństwa infrastruktury, sąd postanowił zawiesić rozpoczętą aukcję 5G w Szwecji. Sąd uznał, że sposób przeprowadzenia oceny dostawców był niejasny i nietransparentny.
"Należy zwrócić uwagę, że w Szwecji przyjęte zostały zmiany w przepisach w zakresie przeprowadzania oceny dostawców, a pomimo to sąd uznał, że sposób przeprowadzenia oceny budzi zastrzeżenia. W Polsce na chwilę obecną w ogóle nie ma takich kryteriów. Innymi słowy, nie ma nawet kryteriów, w oparciu o które ocena taka miałaby być przeprowadzona. W sposób oczywisty generuje to poważne ryzyko zaskarżenia aukcji i jej wstrzymania lub unieważnienia. W konsekwencji spowoduje to poważne opóźnienia w uruchomieniu usług w technologii 5G" - zaznaczył Rogalski.
(ISBnews/ISBtech)
Warszawa, 25.11.2020 (ISBnews) - Ministerstwo Rozwoju Pracy i Technologii (MRPiT) skierowało wniosek o wpisanie projektu ustawy o Fundacji Rodzinnej do wykazu prac rządu. Gdy projekt znajdzie się w wykazie, resort niezwłocznie rozpocznie konsultacje publiczne i uzgodnienia międzyresortowe dotyczące sukcesji w większych firmach rodzinnych, poinformował ISBnews wiceminister rozwoju, pracy i technologii Marek Niedużak.
Celem ustawy o Fundacji Rodzinnej ma być ułatwienie sukcesji w większych firmach rodzinnych.
"Wysłaliśmy wniosek o wpis projektu do wykazu prac rządu. I jeżeli zespół prognozowania prac rządu dokona wpisu w ciągu najbliższych tygodni, to chcielibyśmy otworzyć konsultacje i uzgodnienia jeszcze w tym roku" - powiedział Niedużak w rozmowie z ISBnews.
Projekt dotyczący Fundacji Rodzinnej zakłada powołanie osoby prawnej - specjalnej fundacji dla konkretnej rodziny, a następnie przeniesienie firmy czy aktywów na tę fundację. W ten sposób fundacja rodzinna stałaby się formalnie właścicielem firmy, a rodzina przedsiębiorcy, jego dzieci, wnuki - beneficjentami fundacji rodzinnej.
Podobny system funkcjonuje w wielu krajach europejskich, w tym m.in. w Austrii i Holandii. Także niektórzy polscy przedsiębiorcy decydują się na założenie tego typu fundacji poza granicami Polski. Stąd pomysł, aby i polskie prawo dawało taką możliwość.
"To jest projekt, który powstaje, podobnie jak ustawa o zarządzie sukcesyjnym [dotycząca sukcesji w mikro i małych firmach, która weszła w życie dwa lata temu] w ścisłej współpracy ze środowiskiem firm rodzinnych, które zgłaszają zapotrzebowanie włączenia do polskiego porządku prawnego tego typu instytucji" - wyjaśnił Niedużak. "Opracowując projekt, blisko współpracujemy z MF, z ministrem Janem Sarnowskim" - dodał.
Podkreślił, że ustawa rozwiązuje "problem sukcesji", umożliwiając "osadzenie" firmy w ramach fundacji rodzinnej. Tym samym firma nie przestaje istnieć, nie trzeba też przeprowadzać postępowania spadkowego, ponieważ właścicielem przedsiębiorstwa jest fundacja rodzinna. Ten sposób zarządzania majątkiem służy także budowie kapitału rodzinnego; nie następuje podział, rozdrobnienie firmy i może ona dalej się rozwijać.
Zdaniem Niedużaka utworzenie fundacji rodzinnej będzie sprzyjać profesjonalizacji polskiego biznesu.
"Gdy patrzymy na inne kraje europejskie, to w zarządach tego typu fundacji zasiadają najczęściej profesjonalni menedżerowie, a rodzina przyjmuje rolę rady nadzorczej; jest to najczęściej rada protektorów czy rada po prostu. Dzięki temu firmy mają szansę wejść na trochę wyższy poziom profesjonalizacji, nie rozdrabniają się. Widzimy w tym szansę na rozwój i akumulację rodzimego kapitału, a przede wszystkim, rozwiązanie problemu sukcesji" - wyjaśnił wiceminister.
Ministerstwo Rozwoju Pracy i Technologii chce, by rozwiązania te w przyszłym roku przyjął rząd i by trafiły one do Sejmu. Ustawa o Fundacji Rodzinnej – według założeń MRPiT - miałaby wejść w życie 1 stycznia 2022 r.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 25.11.2020 (ISBnews) - Do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) wpisano w ciągu dwóch lat ponad 19 tys. zarządców sukcesyjnych. Natomiast ponad 1,9 tys. firm funkcjonuje już pod zarządem sukcesyjnym po śmierci przedsiębiorcy, poinformował ISBnews wiceminister rozwoju, pracy i technologii Marek Niedużak.
Ustawa o zarządzie sukcesyjnym, umożliwiająca ustanawianie zarządcy sukcesyjnego co do zasady na dwa, a w szczególnych przypadkach na pięć lat, weszła w życie 25 listopada 2018 r. Dotyczy głównie mikro i małych rodzinnych firm, działających w formie jednoosobowej działalności gospodarczej bądź spółki cywilnej.
"Patrząc na liczby, mamy dzisiaj w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) wpisanych ponad 19 tys. zarządców sukcesyjnych, a ponad 1,9 tys. firm funkcjonuje już po śmierci przedsiębiorcy pod takim zarządem" - powiedział Niedużak w rozmowie z ISBnews.
Najczęściej zarządcami sukcesyjnymi są współmałżonkowie, dzieci lub inni bliscy krewni - wskazuje na to zbieżność nazwisk. Pokazuje to, że z tego rozwiązania korzystają przede wszystkim firmy rodzinne. Wskazanie zarządcy sukcesyjnego nie wymaga nadmiernych formalności. Przedsiębiorca i zarządca sukcesyjny mają jedynie złożyć stosowne oświadczenia na piśmie.
Sam proces wpisu do CEIDG jest bardzo prosty i praktycznie natychmiastowy, przedsiębiorca może to zrobić samodzielnie przez internet lub w urzędzie gminy. Takiego wpisu może dokonać także notariusz, jeśli spadkobiercy przedsiębiorcy zdecydują się powołać zarządcę sukcesyjnego przed notariuszem.
Dzięki wprowadzonym rozwiązaniom, firma może przetrwać po śmierci przedsiębiorcy. Możliwe jest kontynuowanie działalności oraz utrzymanie miejsc pracy. Zanim ustawa o zarządzie sukcesyjnym weszła w życie, wraz ze śmiercią przedsiębiorcy następował koniec działalności firmy. Wygasały umowy o pracę, a także zezwolenia, koncesje oraz zawarte przez przedsiębiorcę umowy.
"To jest czas, w którym spadkobiercy mogą uporządkować swoje sprawy i podjąć decyzję o tym, w jaki sposób chcą kontynuować działalność firmy" - wyjaśnił Niedużak.
Sukcesja obejmuje również decyzje administracyjne związane z przedsiębiorcą, czyli np. koncesje, pozwolenia, co jest szczególnie istotne dla firm, które działają w oparciu o koncesję, np. sklep, w którym można kupić alkohol. Wcześniej koncesja (wydawana w formie decyzji administracyjnej na konkretną osobę) wygasała wraz ze śmiercią adresata, teraz może nadal obowiązywać.
W Polsce działa ok. 2 mln firm rodzinnych, które wypracowują 63-72% PKB. Zdecydowana większość z nich to mikro i małe firmy, zatrudniające członków rodziny.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Wrocław, 07.10.2020 (ISBnews) - Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) chce przed końcem roku przedstawić projekt wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych, poinformował ISBnews wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.
"Pracujemy nad tym, żeby jeszcze przed końcem roku zaprezentować pomysł wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych" - powiedział Soboń w rozmowie z ISBnews w kuluarach VI Kongresu Energetycznego DISE we Wrocławiu.
Dodał, że projekt ten dotyczy wydobycia węgla, ale przede wszystkim aktywów produkujących energię opartą na węglu.
"Najtrudniejsze w przygotowywanym projekcie jest znalezienie formuły pozabilansowego wydzielenie aktywów wytwórczych pracujących w oparciu o węgiel" - powiedział Soboń.
W czerwcu br. wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin informował, że rząd rozpoczął prace nad wydzieleniem aktywów węglowych do osobnego podmiotu. Jak wówczas szacował, prace nad tworzeniem tej koncepcji mogą potrwać kilka miesięcy.
Wojciech Żurawski
(ISBnews)
Warszawa, 24.09.2020 (ISBnews/ISBnews.TV) - Sektor bankowy tylko wtedy będzie mocnym silnikiem polskiej gospodarki, gdy podatek bankowy od tzw. projektów zielonej ekonomii oraz kredytów anty-COVID-owych zostanie zdjęty, a rezerwy celowe, tworzone na kredyty nieregularne uznane będą za koszty uzyskania przychodu, bo obecnie ani podatek, ani wpłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) takim kosztem nie są, ocenił prezes Związku Banków Polskich w rozmowie z ISBnews.TV.
"To są nasza propozycje. Jesteśmy w takiej fazie, kiedy muszą być podjęte pewne działania modyfikujące politykę państwa wobec tego sektora bankowego. […] Od kilku lat polski sektor bankowy stracił tempo budowy funduszy własnych i jest mało rentowny, nie może sam zarobić. A ponieważ jest mało rentowny, to jest nieatrakcyjny dla inwestorów, którzy po prostu nie chcą nabywać akcji polskich banków" - powiedział Pietraszkiewicz w rozmowie z ISBnews.TV.
"Jeżeli silnik gospodarki jest za słaby, to gospodarka nie może rozwijać się w odpowiednim tempie. W przypadku banków dochodzi do tego jeszcze aspekt stabilnościowy, bowiem silne fundusze własne są tarczą ochronną w przypadku, gdyby część kredytów nie mogła być obsługiwana. A wiadomo, że w czasach kryzysu mają taką tendencję. Wtedy fundusze własne są po to, by uchronić depozyty ludności przed stratą oraz uchronić budżet państwa przed konieczną interwencją" - wyjaśnił.
Jego zdaniem, politykę wobec sektora bankowego trzeba szybko zmodyfikować, po to, aby z jednej strony sektor był stabilny a z drugiej, żeby utrzymał zdolność do restrukturyzowania firm, które przez pandemię nie będą mogły kontynuować działalności. "Zmiany wprowadzone zbyt późno mogą wyrządzić szkody w całej gospodarce. Gdyby miało to być zrobione dopiero za rok, czy za dwa, to szkody w gospodarce mogą być znacznie większe" - podkreślił.
Pietraszkiewicz zwrócił uwagę, że koszty własne banków od 2012 r., nie rosną - a nawet, w wielu segmentach - spadają, zaś suma obciążeń zewnętrznych stanowią już 2/3 kosztów ogółem. "I jest to najwyższe obciążenie w świecie" - dodał.
Odnosząc się sytuacji banków Leszka Czarneckiego, Pietraszkiewicz stwierdził, że gdyby przyjąć europejskie standardy, ich kłopoty byłyby w pewnej mierze znacznie mniejsze, szczególnie, gdybyśmy cofnęli sie o 2-3 lata.
"Pamiętajmy, że my mamy w Polsce mechanizmy pozwalające na restrukturyzację, na przejęcia banków. I one nadal funkcjonują. Jest jeszcze taka kwestia, tutaj trzeba pamiętać o tym, że to, co się wydarzyło wokół tych banków, miało charakter nie tylko ekonomiczny, miało charakter także - powiedzmy - ze sfery zaufania, ze strony pewnych relacji pomiędzy bankiem i nadzorcami - to są zawsze delikatne sprawy" - dodał.
"Myślę, że władze regulacyjne i nadzorcze, a także właściciele tego banku, i zarządy tego banku, potrafią znaleźć rozwiązania, które pozwolą nam wybronić się z tej sytuacji" - podsumował.
(ISBnews/ISBnews.TV)
Warszawa, 17.09.2020 (ISBnews/ ISBtech) - Termin konsultacji projektu nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) powinien być zdecydowanie wydłużony, aby dać możliwość wyrażenia zasadniczych obiekcji. Jego przyjęcie grozi rażącym naruszeniem wielu praw zarówno na poziomie krajowym, jak i Unii Europejskiej, ocenia w rozmowie z ISBtech prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski. Ostrzega on, że zmiany w tym kształcie grożą negatywnymi skutkami dla gospodarki, społeczeństwa i podważeniem zaufania do państwa.
"Ekspresowy tryb konsultacji sugeruje, że projekt ma być jak najszybciej przejść przez ścieżkę legislacyjną. A jest on prawnym bublem. Jego przyjęcie grozi rażącym naruszeniem wielu przepisów zarówno na poziomie krajowym, jak i Unii Europejskiej. To niepokojące, że ten projekt pojawia się na dodatek w czasie pandemii" - powiedział ISBtech Malinowski.
Zaznaczył, że biorąc pod uwagę zmiany, jakie przewiduje nowela, jej przyjęcie będzie miało bezpośrednie i znaczące skutki nie tylko dla cyberbezpieczeństwa, dostaw sprzętu sieciowego czy oprogramowania, ale całej sfery gospodarczej, społecznej oraz konkurencji rynkowej.
"Brakuje oceny skutków tych regulacji. A może dojść do naruszenia praw gwarantowanych konstytucyjnie. Mam na myśli zasadę proporcjonalności. Chodzi o to, że kryteria tzw. procedury oceny zostały określone w sposób bardzo nieprecyzyjny. Kolegium, które ma prowadzić postępowanie oceniające nie jest ani kompetencyjnie, ani ustrojowo umocowane. Ma przyznane jednak niczym nieograniczone uprawnienia, pozbawione kontroli sądowej i oparte na niejasnych kryteriach" - uważa prezydent Pracodawców RP.
Podkreślił on również, że to może wywrzeć olbrzymi wpływ na sytuację ekonomiczną i prestiżową danego dostawcy, a w konsekwencji operatorów i konsumentów.
"Trzeba mieć wielką wyobraźnię, żeby wymyśleć postępowanie przed kolegium bez udziału tego, który jest oceniany. Tworzony jest jakiś sąd kapturowy? Dopiero z komunikatu w Monitorze Polskim oceniany dowie się o wyniku" - dodał Malinowski. Jego zdaniem, podważane jest w ten sposób zaufanie do państwa.
"Projekt zakłada niekonstytucyjny obowiązek usunięcia z rynku owoców dotychczasowej działalności dostawcy. Co oznacza ryzyko naruszenia zasady równości wobec prawa. Wykluczenie będzie arbitralne i nie pozostawiające środków prawnych do odwołania się od decyzji. Do tego dochodzi naruszenie zasady swobodnego przepływu towarów oraz dyrektywy o konkurencji, która zakazuje przyznawania specjalnych praw w sektorze łączności telekomunikacyjnej. Moim zdaniem, projekt w przypadku jego wprowadzenia naruszy nawet przepisy Światowej Organizacji Handlu. Członek WTO nie może dyskryminować partnerów handlowych, traktując jedne kraje przychylniej od innych" - wymienił Malinowski.
Nie zgodził się również z autorami nowelizacji, którzy nie przewidują negatywnych skutków dla budżetu i administracji państwowej. "Ten projekt grozi daleko idącymi negatywnymi skutkami społecznymi. To co mnie interesuje jako szefa organizacji pracodawców i jednocześnie przewodniczącego Rady Dialogu Społecznego, to ryzyko likwidacji miejsc pracy, wzrost wykluczenia cyfrowego, obniżenie dostępności do nowoczesnych technologii i usług, a w konsekwencji obniżenie konkurencyjności polskiej gospodarki, nie wspominając o spadku zaufania inwestorów. Niewielu zdaje sobie też sprawę z ryzyka wzmocnienia oligopoli. Na poziomie europejskim projekt może uderzyć w harmonizację europejską i relacje międzynarodowe" - stwierdził Malinowski.
Jego zdaniem, nie można dostrzec śladu dyskusji z instytucjami unijnymi o projekcie.
"A właśnie w ramach Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego zakończyliśmy przygotowanie projektu 'Bezpieczne wprowadzanie sieci 5G w UE - unijny zestaw narzędzi'. Ta opinia ma być jeszcze przegłosowana, ale mogę powiedzieć, że to jest ona skonstruowana w zupełnie inny sposób. Właściwy do wagi problemu oraz powagi zainteresowanych stron. Zwraca uwagę na elementy, które zostały zlekceważone przez projekt nowelizacji ustawy o KSC" - podsumował Malinowski.
Sebastian Gawłowski
(ISBnews/ ISBtech)
Warszawa, 16.09.2020 (ISBnews/ ISBnews.TV) - Ministerstwo Rozwoju szacuje, że z tzw. paszportu strategicznego inwestora będą mogły skorzystać duzi inwestorzy, którzy zapewnią 1 000 nowych miejsc pracy, lub 3 000 już utworzonych miejsc pracy w ramach trwającej inwestycji lub re-inwestycji, a wartość inwestycji wyniesie 1 mld zł, poinformowała ISBnews.TV wiceminister Olga Semeniuk. Resort liczy, że w przyszłym roku paszport taki mogłoby otrzymać około 8 inwestorów.
"Paszport strategicznego inwestora to taka regulacja prawna, która będzie wpisywała się w nowelizację ustawy o wsparciu Specjalnej Strefy Inwestycji. Ma za zadanie pobudzić gospodarkę, przyspieszyć to tempo, zapewniając nowe miejsca pracy. Dedykowany jest firmom krajowym, jak i zagranicznym, które spełniają dwa tak naprawdę czynniki. Po pierwsze - wartość inwestycji jest na poziomie 1 mld zł, a po drugie - zapewnią 1000 miejsc nowych pracy lub 3000 już utworzonych miejsc pracy w ramach trwającej inwestycji lub re-inwestycji" - powiedziała Semeniuk w rozmowie z ISBnews.TV.
Dodała, że inwestor, który spełnia takie kryteria będzie mógł na przykład skorzystać z szybszej ścieżki w procesie uzyskiwania poszczególnych pozwoleń: środowiskowych, budowlanych, także ułatwienia przy zatrudnianiu również obcokrajowców.
"Szacujemy, że z tego paszportu od przyszłego roku będzie korzystało ok. 8 inwestorów, na tym poziomie. Jesteśmy obecnie na etapie konsultacji międzyresortowych. Konsultacje pokazały ogromny entuzjazm, ze strony poszczególnych resortów, co do potrzeby i zasadności stworzenia takiego paszportu. One trwają, zakończą się - mam nadzieję, że pod koniec przyszłego tygodnia. Teraz jesteśmy na etapie już tak naprawdę RCL-u [Rządowego Centrum Legislacji], i przygotowywania ewentualnych uwag ze strony RCL-u oraz Centrum Analiz Strategicznych. I mamy nadzieję, że ten paszport strategicznego inwestora będzie mógł wejść w życie od przyszłego roku od stycznia" - podsumowała Semeniuk.
Pod koniec lipca wiceminister informowała, że Ministerstwo Rozwoju pracuje nad przygotowaniem paszportu inwestora strategicznego - szeregu ułatwień dla potencjalnych inwestorów, które przyśpieszyłyby proces uzyskiwania pozwolenia na inwestycje. Rozwiązania te miałyby się znaleźć w projekcie nowelizacji ustawy o specjalnych strefach ekonomicznych.
Marek Knitter
(ISBnews/ ISBnews.TV)
Karpacz, 11.09.2020 (ISBnews) - Ministerstwo Rozwoju szacuje, że wpływy podatkowe do budżetu z tytułu ulgi na robotyzację zmniejszą się o 1,1 mld zł przez 5 lat, ale liczy na 2,5-ktorne zwiększenie liczby zrobotyzowanych firm w tym okresie, poinformował ISBnews wiceminister Krzysztof Mazur. Wiceminister podtrzymał, że nowa ulga powinna obowiązywać od przyszłego roku.
"W tej chwili uzgadniamy między Ministerstwem Finansów i Ministerstwem Rozwoju ostatnie szczegóły. Projekt zaraz powinien być ostatecznie uzgodniony i wierzę, że do końca września zostanie przyjęty przez Radę Ministrów i przesłany do Sejmu" - powiedział ISBnews Krzysztof Mazur w kuluarach Forum Ekonomicznego w Karpaczu.
Podstawowym elementem nowej ustawy będzie możliwość dodatkowego odliczenia 50% kosztów inwestycji w robotyzację.
"Mam na myśli zakup robotów, akcesoriów, którymi robot wykonuje pracę, elementów BHP, oprogramowania czy szkolenia z obsługi. Kosztem ulgi będzie także leasing finansowy robotów, jeśli kogoś nie będzie stać na taki zakup. Jeżeli jakaś firma za 100 tys. zł zakupi aplikację robotyczną, to 50 tys. zł będzie dodatkowo odliczone od podstawy opodatkowania" - wyjaśnił wiceminister.
Dodał, że ta ulga pozwoli na zmniejszenie kosztów takiej inwestycji dla firmy o ok. 10%.
"To ma być ulga na okres 2021-2025, czyli na 5 lat. Koszty robotyzacji poniesione przez przedsiębiorcę w tym okresie będą mogły być odliczone w ramach tej ulgi" - dodał wiceminister.
"Według naszych wyliczeń, wpływy podatkowe do budżetu przez 5 lat zmniejszą się o 1,1 mld zł. A jeżeli chodzi o liczbę firm, to chcielibyśmy podwoić liczbę tych, które korzystają z robotów. Zakładamy, że liczba robotów ma się zwiększyć do końca 2025 r. 2,5-krotnie z 13,6 tys. na koniec 2018 r. Teraz instalowanych jest około 2,6 tys. robotów rocznie, a chcielibyśmy, aby ta liczba zwiększyła się do 7-8 tys. rocznie" - powiedział Mazur.
Podkreślił, że resortowi zależy na tym, aby z tej ulgi mogły skorzystać wszystkie firmy, niezależnie od wielkości.
"Wiele małych firm od razu mówi, że ich na taką inwestycję nie stać. Ta ulga jest dobrze skorelowana z działalnością Fundacji Platforma Przemysłu Przyszłości, którą powołaliśmy po to, aby prowadziła działalność edukacyjną. Są również takie działania jak DIH-y, czyli Huby Innowacji Cyfrowych (Digital Innovation Hubs), szczególnie ten zlokalizowany w Krakowie, które zapewnią wsparcie przedsiębiorców w zakresie transformacji produktowej, usługowej oraz organizacyjnej, przy wykorzystaniu najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych. Będą one przedstawiać zastosowania m.in. dla robotów. Mała firma będzie mogła otrzymać pierwszy darmowy audyt dot. celowości i kosztów zautomatyzowania czy zrobotyzowania danego miejsca pracy" - dodał wiceminister.
Wcześniej wiceminister rozwoju Marek Niedużak informował w rozmowie z ISBnews, że Ministerstwo Rozwoju chce, by już w przyszłym roku przedsiębiorcy, dzięki uldze, mogli dodatkowo odliczać od podstawy opodatkowania 50% kosztów kwalifikowanych związanych z inwestycjami w robotyzację. Dotyczyć to ma nabycia lub leasingowania nowych robotów i kobotów wraz z osprzętem i urządzeniami BHP, czy szkoleń.
Jak zapowiadał Niedużak, nowa ulga ma objąć zarówno płatników PIT, jak i CIT, i ma być adresowana przede wszystkim do firm, które zajmują się produkcją przemysłową. Informował też, że koszt tej ulgi dla budżetu to ok. 150 mln zł w pierwszym roku obowiązywania ulgi, przy czym w kolejnych latach będzie stopniowo wzrastał aż do poziomu ok. 315 mln zł w ostatnim roku jej obowiązywania.
Marek Knitter
(ISBnews)