Warszawa, 12.12.2024 (ISBnews) - S&P Global Ratings spodziewa się, że po przyszłorocznych wyborach prezydenckich polski rząd będzie w stanie podjąć bardziej zdecydowane działania na rzecz konsolidacji fiskalnej, ale nawet jeśli okaże się, że nie będzie w stanie wywiązać się ze swojego zobowiązania do zakończenia procedury nadmiernego deficytu (ang. excessive deficit procedure, EDP) do 2028 r., nie musi to oznaczać obniżenia jego ratingu, ocenił w rozmowie z ISBnews główny analityk CEE & CIS Sovereign Ratings Karen Vartapetov.
Agencja ratingowa prognozuje deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych (tzw. general government) w Polsce na poziomie 5,7% PKB w 2024 r., 5,5% PKB w 2025 r. i 4,7% PKB w 2026 r.
"Myślę, że nasze prognozy w tym zakresie są nieco konserwatywne. Istnieje oczywiście ryzyko, że Polska osiągnie cel deficytu, który został ustalony na cztery lata. Można argumentować, że istnieją pewne zagrożenia dla wzrostu, jeśli na przykład polski rząd będzie w stanie przeprowadzić pewne reformy, wypłaty z UE będą większe, a następnie wzrost będzie silniejszy. A to mogłoby wspomóc wysiłek fiskalny podejmowany przez rząd" - powiedział Vartapetov w rozmowie z ISBnews.
"Ponadto, po wyborach prezydenckich w przyszłym roku, w niektórych scenariuszach może się okazać, że rząd będzie w stanie podjąć większe wysiłki w zakresie konsolidacji fiskalnej. Chodzi o to, że przed wyborami w wielu przypadkach, także w innych krajach, trudno jest przedstawić ambitne cele konsolidacyjne. Jednak po zakończeniu wyborów rządy mają zwykle okazję do przeforsowania pewnych środków, które np. szybciej zmniejszyłyby deficyty. Więc nawet jeśli nasz punkt odniesienia jest nieco gorszy, powiedziałbym, że nadal istnieje pewne ryzyko w górę" - dodał.
Analityk wskazał, że rating państwa jest kombinacją różnych czynników, a ryzyko fiskalne i finansów publicznych jest tylko jednym z nich; czynniki te obejmują również perspektywy wzrostu, jakość instytucji, bilans płatniczy oraz wiarygodność i skuteczność monetarną.
"I w zakresie wielu z tych czynników Polska wypada stosunkowo dobrze, np. jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, bilans płatniczy. Niektóre czynniki kredytowe, na które patrzymy, przeważają nad słabościami, co w pewnym sensie łagodzi ryzyko, w tym ryzyko fiskalne. We wszystkich naszych raportach jasno stwierdzamy, że ścieżka fiskalna dla Polski jest stosunkowo słaba. Podsumowując, nawet jeśli rząd nie jest w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań w ramach procedury nadmiernego deficytu, nie musi to oznaczać, że będziemy musieli obniżyć ratingi - tylko dlatego, że mogą istnieć inne czynniki i mocne strony ratingu" - stwierdził Vartapetov.
Analityk powiedział także ISBnews, że nawet jeśli polski rząd przekroczy próg 25% całkowitego zadłużenia denominowanego w walutach obcych, nie będzie to krytyczne dla ratingu suwerennego, zwłaszcza jeśli istnieje popyt na polski dług za granicą.
"Finansowanie na ten rok zostało już zakończone, a rząd wstępnie sfinansował część potrzeb finansowych brutto na przyszły rok. Myślę więc, że część pracy została już wykonana. Ale jeśli mówimy o scenariuszu, w którym rząd musi zaspokoić te podwyższone potrzeby pożyczkowe przez kilka lat na poziomie, jaki widzimy w tym i przyszłym roku, to oczywiście mogą wystąpić zagrożenia dla spełnienia tego poziomu wymagań finansowych. W tej chwili nasze założenia sugerują, że deficyty fiskalne będą się zmniejszać, a potrzeby finansowe rządu również" - powiedział Vartapetov.
Wskazał na głębokość krajowego systemu finansowego - zarówno w sektorze bankowym, jak i poza nim - oraz jego zdolność do absorpcji długu publicznego, nawet jeśli jego podaż jest stosunkowo wysoka.
"Inną kwestią jest oczywiście pożyczanie za granicą. Polski próg 25% zadłużenia w walucie obcej nie jest szczególnie wysoki - na przykład nasze kryteria wyznaczają próg na znacznie, znacznie wyższym poziomie. Więc nawet jeśli rząd przekroczy 25% długu w walutach obcych w całkowitym zadłużeniu, nie będzie to krytyczne dla ratingu. Zwłaszcza jeśli za granicą jest popyt na polski dług" - zauważył analityk.
"Mamy także nierezydentów, którzy mogą wspierać krajowe emisje w lokalnej walucie. Oczywiście nastroje nierezydentów są bardzo wrażliwe na szersze zmiany makroekonomiczne, które będą miały miejsce w krajach rozwiniętych, w Stanach Zjednoczonych, a zatem są to zmienne przepływy. To źródło będzie więc istniało. W połączeniu może to pozwolić rządowi zaspokoić potrzeby pożyczkowe w przyszłym roku. Ale ponownie, jeśli poziom potrzeb pożyczkowych utrzyma się na wysokim poziomie przez kilka lat, można argumentować, że może to stanowić ryzyko. Ale nie mówimy o tym w naszym scenariuszu bazowym" - podsumował Vartapetov.
W opublikowanym w czwartek raporcie "Central And Eastern Europe Sovereign Rating Outlook 2025" S&P Global Ratings stwierdził, że względy wyborcze mogą zwiększyć presję na wysokie wydatki i wykoleić rządowe plany konsolidacji fiskalnej. Średni deficyt fiskalny w Europie Środkowo-Wschodniej pozostanie wysoki ze względu na niższy wzrost PKB, podwyżki płac i emerytur w związku z trwającymi cyklami wyborczymi, wysokie rachunki odsetkowe, ale także wyższe wydatki na obronę.
W październiku rząd przyjął 4-letnią (miał również do wyboru 7-letnią) ścieżkę wyjścia z procedury nadmiernego deficytu budżetowego (zgodnie z definicją UE) w "Średniookresowym planie budżetowym i strukturalnym na lata 2025-2028". Pod koniec listopada Komisja Europejska pozytywnie oceniła polską ścieżkę wydatków na lata 2025-2028 i zaproponowała jej przyjęcie Radzie UE. W swoich zaleceniach Komisja napisała, że Polska powinna wyjść z procedury nadmiernego deficytu do 2028 r. i przedstawić pierwsze wyniki procedury nadmiernego deficytu do 30 kwietnia 2025 r.
Tomasz Oljasz
(ISBnews)
Przesyłamy ponownie piątkową depeszę, usuwając z tytułu pierwszego akapitu - na prośbę Polskiej Izby Handlu - skrót jej nazwy.
Poniżej zaktualizowana wersja depeszy:
Warszawa, 21.10.2024 (ISBnews) - Przesunięcie systemu kaucyjnego o pół roku - zamiast wdrożenia go od 1 stycznia 2025 roku - cieszy branżę handlową, ale jest niewystarczające i lepiej, żeby zmiany zostały wprowadzone od 1 stycznia 2026 roku, ocenił w rozmowie z ISBnews prezes Polskiej Izby Handlu Maciej Ptaszyński.
"Deklaracja przesunięcia o pół roku jest krokiem we właściwym kierunku, ale niewystarczającym i jako Polska Izba Handlu oceniamy, że powinno to być przesunięte o minimum rok, czyli na 1 stycznia 2026 roku, przy jednoczesnym przyjęciu nowelizacji, która obecnie jest w rządzie. Nasze stanowisko jest takie: 'tak, cieszymy się, że ministerstwo dostrzega konieczność przesunięcia, ale uważamy, że o minimum rok'. W żadnym kraju nie było tak krótkiego czasu na implementację. A dla handlu, a nawet dla konsumentów, będzie lepiej jak to wejdzie od 1 stycznia 2026 r." - powiedział ISBnews Ptaszyński.
Wcześniej dziś wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska poinformowała, że resort złożył autopoprawkę w sprawie przesunięcia systemu kaucyjnego o sześć miesięcy.
Wcześniej w tym tygodniu minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiadała, że jej resort rozważa przesunięcie wejścia w życie systemu kaucyjnego o około pół roku. Ministerstwo Klimatu i Środowiska informowało zaś do tej pory, że nie planuje żadnych zmian w założeniach systemu kaucyjnego w Polsce, w tym terminu jego uruchomienia, planowanego na 1 stycznia 2025 r. System dotyczy placówek handlowych powyżej 200 m2.
Systemem kaucyjnym mają zostać objęte: puszki aluminiowe do 1 l, butelki szklane wielorazowego użytku do 1,5 l oraz butelki z tworzywa sztucznego, czyli butelki PET do 3 l. Opakowania po mleku i produktach mlecznych zostaną wyłączone z systemu kaucyjnego. Przy zakupie napoju w opakowaniu z logotypem od klienta pobierana będzie kaucja, która zostanie doliczona do ceny napojów dopiero przy kasie. Kaucję będzie można odebrać przy zwrocie opakowani, przy czym w celu odzyskania kaucji nie będzie wymagane okazanie paragonu.
Barbara Woźniak
(ISBnews)
Warszawa, 26.09.2024 (ISBnews) - Obecnie trudno jest jednoznacznie wskazać potencjalnego zwycięzcę w listopadowych wyborach prezydenckich w USA, ale niezależnie od ich wyniku, zmiany w zakresie amerykańskich inwestycji za granicą oraz polityki w zakresie przemysłu zbrojeniowego nie będą zasadnicze: będzie to raczej kwestia stylu i stopniowych modyfikacji, ocenia globalna szefowa Goverment Affairs w Citi Candi Wolff w rozmowie z ISBnews.
"Nie mamy w Citi bazowego scenariusza, jeśli chodzi o wyniki wyborów prezydenckich w USA, ponieważ różnice w poparciu dla obojga kandydatów są zbyt małe, by pozwolić sobie na tego rodzaju spekulacje. Siedem stanów określi drogę do zwycięstwa. Donald Trump ma obecnie niewielką przewagę w kilku z tych stanów i Kamala Harris - w kilku. We wszystkich przypadkach ta przewaga mieści się w marginesie błędu. Nie ma więc wyraźnego zwycięzcy. Tak naprawdę wszystko zależy od Pensylwanii. Ktokolwiek wygra Pensylwanię, będzie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych" - powiedziała Candi Wolff w rozmowie z ISBnews.
Wyjaśniła, że w kluczowych siedmiu stanach Trump potrzebuje poparcia Arizony, Karoliny Północnej, Georgii i Pensylwanii, co dałoby mu 281 głosów elektorskich (wobec wymaganych 270). Natomiast Harris potrzebuje Wisconsin, Nevady, Michigan i Pensylwanii, co dałoby jej 276.
"Tak więc wszystkie drogi prowadzą do Pensylwanii, a poparcie obecnie mieści się w granicach błędu. Więc trudno to przewidzieć. A my jako bank współpracujemy z z każdym rządem" - dodała.
Zwróciła jednocześnie uwagę, że oprócz samych wyborów prezydenckich dla kształtu przyszłej amerykańskiej polityki społeczno-gospodarczej bardzo ważny jest skład przyszłego Kongresu.
"A w trzech z czterech scenariuszy, niezależnie od tego, kto będzie prezydentem, będziemy mieli podzielony Kongres. Zwykle oznacza to, że istnieją pewne mechanizmy kontroli i równowagi wokół niektórych polityk - niektóre polityki fiskalne, podatkowe i te dotyczące taryf handlowych będą musiały zostać złagodzone w odniesieniu do propozycji administracji przyszłego prezydenta, ponieważ administracja prezydenta będzie musiała współpracować albo z Izbą Reprezentantów z większością Demokratów, albo z Izbą z większością Republikanów i Senatem Republikanów. I tylko w jednym scenariuszu mamy możliwość, że Trump wygra wybory i będzie miał zjednoczoną Izbę i Senat, co oznacza, że będzie republikańska Izba i republikański Senat. W takiej sytuacji wiemy, że łatwiej jest uchwalić ustawę - nie jest to łatwe, ale łatwiejsze, jeśli kontrolę sprawuje jedna partia" - wyjaśniła Wolff.
"Myślę, że wiele będzie zależało także od tego, jacy urzędnicy zostaną wybrani do administracji prezydenckiej, w szczególności kto zostanie sekretarzem stanu i sekretarzem skarbu, ponieważ te osoby będą miały duży wpływ na sposób realizacji polityki i jej przełożenie na amerykańską gospodarkę" - dodała.
Niezależnie jednak od tego, kto zostanie 47. prezydentem USA, zmiany w zakresie poszczególnych polityk dotyczących większości spraw gospodarczych nie będą zasadnicze.
"Polska inwestuje więcej w obronność i pozyskuje wiele produktów obronnych m.in. ze Stanów Zjednoczonych i będzie to kontynuowane, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem. W Kongresie znajdzie się dwupartyjne poparcie dla dalszego wspierania amerykańskiej bazy przemysłowej, bez względu na to, który kandydat wygra. To jest tylko kwestia ewentualnej zmiany skali i rozłożenia akcentów" - stwierdziła szefowa Government Affairs w Citi.
Jednocześnie w określaniu kształtu poszczególnych programów i wielkości przeznaczonego na nie finansowania znaczącą rolę będą odgrywały obecnie ograniczenia budżetowe w USA, dodała.
"Mamy do czynienia z pewnymi trudnościami fiskalnymi związanymi z wielkością deficytu i budżetu. Sądzę więc, że wydatki na obronę będą rosły, pytanie brzmi: w jakim tempie - czy będzie to 1%, czy 2%? A może pozostaną na niezmienionym poziomie? Myślę, że Trump nadal będzie miał dość solidny budżet obronny, ale w Kongresie są ludzie, którzy są Republikanami i naciskają na wprowadzenie pewnych oszczędności. Natomiast Demokraci historycznie mieli wolniejsze tempo wzrostu budżetu obronnego i wyższe tempo wzrostu innych programów niezwiązanych z obronnością. Republikanie mieli odwrotnie: wyższe tempo wzrostu na obronę, mniejsze na programy nieobronne. Ale będzie to również zależeć od składu Kongresu. Sądzę więc, że przynajmniej budżet obronny pozostanie na obecnym poziomie i odnotuje w przyszłości pewien stopniowy wzrost. Czy będzie to duży wzrost? Nie jestem pewna, ponieważ istnieje presja na obniżenie ogólnych wydatków" - zaznaczyła Wolff.
Podobnej sytuacji - bez gwałtownych zmian - oczekuje w zakresie poparcia dla Ukrainy oraz wsparcia jej wysiłków obronnych.
"Harris zadeklarowała, że popiera wszystkie wysiłki dotyczące Ukrainy, kontynuuje politykę administracji Bidena i myślę, że będzie naciskać zarówno na wydatki wojskowe, jak i niewojskowe. Z kolei Republikanie mają tendencję do wspierania większych wydatków wojskowych niż wydatków niemilitarnych. Ale trudno to przewidzieć. Nie oczekuję gwałtownej zmiany, ale myślę, że w potencjalnych scenariuszach można dostrzec pewne zmiany. Gwałtowna zmiana sugerowałaby przejście od miliardów wydatków do zera, a nie sądzę, by tak się stało" - wyjaśniła.
Według niej, dokładna skala ograniczeń będzie przedmiotem negocjacji i będzie stanowić część budżetu, który przedstawi nowy prezydent.
"Myślę, że jest to kwestia percepcji, a następnie kwestia tego, jaka będzie rzeczywistość i jak duże jest prawdopodobieństwo, że nie będzie finansowania lub że będą negocjacje w sprawie finansowania? W Kongresie są republikanie, którzy będą wspierać Ukrainę" - podkreśliła Wolff.
Jeśli chodzi o amerykańskie inwestycje zagraniczne oraz politykę wspierania przemysłu USA - nowa administracja raczej utrzyma obecny kurs, z pewnymi, jednak nie rewolucyjnymi zmianami.
"Czy uważam, że w wyniku wyborów pojawi się chęć ograniczania amerykańskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych? Między Polską a Stanami Zjednoczonymi istniały silne relacje i wysoki poziom inwestycji. Pamiętajmy jednocześnie, że za czasów pierwszej administracji Trumpa widzieliśmy duże inwestycje i wsparcie dla amerykańskich firm próbujących prowadzić interesy w Polsce. Myślę, że nadal widać chęć do inwestowania" - powiedziała Wolff.
Podobnie, jej zdaniem, rzecz się będzie miała - w jej opinii - z relacjami gospodarczymi między USA a Chinami: polityka będzie modyfikowana, być może pojawią się nowe rozwiązania, ale bez gwałtownych zmian.
"Jeśli chodzi o technologię, myślę, że oboje kandydaci stawiają na rozwój i produkcję w USA. Preferują programy, które wspierają amerykańską politykę przemysłową i rozwój oraz programy, które mogłyby utrudnić eksport technologii i know-how do Chin. Czy jest między nimi jakaś różnica? Może w stylu i w kilku kwestiach dotyczących podejścia, ale ogólna filozofia jest zasadniczo taka sama" - podsumowała Wolff.
Tomasz Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 04.07.2024 (ISBnews) - Wina należy uznać za wyroby "spoza zakresu dyskusji" o - sugerowanej - zbyt niskiej akcyzie na napoje alkoholowe i używki, ocenia prezes Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa (ZP PRW) Magdalena Zielińska.
"Należy z całą mocą podkreślić, że wina są wyrobami spoza zakresu dyskusji o - sugerowanej - zbyt niskiej akcyzie na napoje alkoholowe i używki" - napisała Zielińska w komentarzu przesłanym ISBnews.
Minister zdrowia Izabela Leszczyna powiedziała dziś, że według niej, Minister finansów powinien podwyższyć akcyzę na alkohol i papierosy. Dodała, że rozmawiała już tej sprawie w ministrem finansów Andrzejem Domańskim.
"Cena wina w Polsce wcale nie jest niska w porównaniu z wieloma krajami Unii, co związane jest właśnie z obciążeniem podatkiem akcyzowym. W piętnastu krajach unijnych akcyza na wina spokojne jest zerowa, co oznacza, że w ogóle nie jest pobierana. W Polsce natomiast stawka rośnie rok do roku o 5%. Kolejne podwyżki już są zaplanowane aż do roku 2027. W tej chwili wynosi 211 zł od hl gotowego wyrobu, a w 2027 r. będzie to 245 zł" - napisała dalej Zielińska.
"Konsumpcja jest u nas natomiast wielokrotnie niższa. Przeciętny Polak spożywa rocznie 6,7 l wszystkich wyrobów winiarskich, natomiast średnie unijne spożycie samego wina gronowego to ponad 22 l na rok" - dodała prezes.
Minister zdrowia wskazywała w dzisiejszej rozmowie w TVN 24, że są dwa sposoby na obniżanie spożycia tych używek: ograniczenie dostępności ekonomicznej oraz ograniczenie dostępności miejscowej. Podkreśliła, że ta druga kwestia leży w kompetencji ministra zdrowia.
Leszczyna poinformowała też, że w ramach ograniczania dostępności alkoholu, w Ministerstwie Zdrowia na ukończeniu jest projekt wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych w godzinach od 22.00 do 6.00 rano.
(ISBnews)
Warszawa, 13.05.2024 (ISBnews) - Spodziewane wyjście z luźnej polityki fiskalnej w 2025 r. stworzy lepsze warunki dla prowadzenia polityki monetarnej, ocenia w rozmowie z ISBnews członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Ludwik Kotecki. Według niego, uruchomienie procedury nadmiernego deficytu wobec Polski w warunkach, gdy polska gospodarka będzie przyspieszać w tym i przyszłym roku nie przełoży się znacząco negatywnie na procesy w sferze realnej.
"Na szczęście, procedura jest uruchamiana w sytuacji, kiedy gospodarka jednak będzie już rosła na poziomie 3% w br., a w przyszłym roku może będzie trochę więcej. To jest poziom wzrostu gospodarczego spójny z potencjalnym PKB Polski i nie jest tu potrzebne wspieranie gospodarki przez politykę budżetową - fiskalną. Ona była potrzebna szczególnie w zeszłym roku, gdyż gospodarka bez stymulacji fiskalnej pewnie znalazłaby się w recesji. To się jednak skończyło nadmiernym deficytem. Teraz może będzie trochę wysiłku kosztować nas wyjście z procedury nadmiernego deficytu, jednakże nowe reguły UE w zakresie wychodzenia z nadmiernego deficytu są bardziej elastyczne niż te, które mieliśmy wcześniej przed wybuchem pandemii COVID-19, szczególnie dla kraju z długiem publicznym poniżej 60% PKB" - powiedział Kotecki w rozmowie z ISBnews.
Członek RPP spodziewa się, że Polska będzie miała cztery lata na korektę nadmiernego deficytu.
"A być może więcej, jeśli w negocjacjach rząd przekona Komisję Europejską do wydatków militarnych i reform strukturalnych czy inwestycji, które uzasadniałyby dłuższą korektę i jeśli KE to zaakceptuje, to może być nawet więcej niż te cztery lata. Więc nie spodziewam się gwałtownych obniżek deficytu z roku na rok" - ocenił Kotecki.
Wskazał, że sytuacja geopolityczna pozostaje pewnym ryzykiem dla wychodzenia z nadmiernego deficytu, "ale bez eskalacji konfliktu za granicą wschodnią powinno to być dosyć łagodne schodzenie z deficytem w następnych kilku latach".
"Nie powinno to mieć jakiegoś dużego znaczenia dla gospodarki, a taka sytuacja dla Rady Polityki Pieniężnej oznacza pozytywną sytuację, w której luźna polityka fiskalna skończy się od przyszłego roku. To powinno pomagać w walce z inflacją" - podsumował członek Rady.
Na początku kwietnia Ministerstwo Finansów poinformowało ISBnews, że zakłada, iż procedura nadmiernego deficytu zostanie otwarta wobec Polski, gdyż Komisja Europejska będzie do tego zobowiązana. Dlatego Ministerstwo Finansów jest już w roboczym dialogu z Komisją Europejską, którego celem jest wyjaśnienie przyczyn przekroczenia przez Polskę progu 3% deficytu w relacji do PKB w 2023 r. Formalny dialog będzie miał miejsce na etapie wiosennej prognozy KE.
Resort zwrócił też uwagę, że obecnie w Unii Europejskiej trwa dyskusja dotycząca praktyki stosowania nowych reguł fiskalnych w tym roku, zgodnie z którymi w przypadku krajów z długiem publicznym (wg ESA) poniżej 60% PKB okres korekty nadmiernego deficytu będzie wydłużony z obecnego 1,5 roku do 4 lat. Dodatkowo, zgodnie z postulatem Polski popieranym przez inne kraje członkowskie, zwiększone wydatki obronne będą stanowiły czynnik łagodzący w procedurze nadmiernego deficytu, a także uwzględniane w pakiecie inwestycji pozwalających wydłużyć ścieżkę korekty nadmiernego deficytu z 4 do 7 lat.
Komisja Europejska zapowiedziała publikację 19 czerwca br. raportów otwierających procedurę nadmiernego deficytu wobec państw członkowskich w oparciu o dane o deficycie w 2023 r.
Renata Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 12.04.2024 (ISBnews) - WIBOR może być potencjalnie zastąpiony innym wskaźnikiem niż WIRON, analizie pod tym kątem zostaną poddane co najmniej dwa inne wskaźniki, ale żadne decyzje nie są przesądzone, poinformował ISBnews prezes Związku Banków Polskich (ZBP) Tadeusz Białek, pełniący także funkcje przewodniczącego Komitetu Sterującego Narodowej Grupy Roboczej ds. reformy wskaźników referencyjnych. Komitet rozpoczął właśnie przegląd wskaźników, którego efekty mogą być znane na przełomie maja i czerwca br.
"Komitet Sterujący Narodowej Grupy Roboczej ds. reformy wskaźników referencyjnych rozpoczął proces przeglądu alternatywnych wskaźników, które mogą zastąpić WIBOR. Nie ma mowy o tym, że reforma zostaje zatrzymana, ma się ona zakończyć w rozszerzonym jesienią terminie (tj. do końca 2027 r.) i WIBOR będzie zastąpiony nowym wskaźnikiem typu RFR (risk free rate). Podstawowe, kluczowe założenia reformy nie ulegają zmianie" - powiedział Białek w rozmowie ISBnews.
Dodał, że procedurę przeglądu zainicjowano na wniosek Ministerstwa Finansów.
"WIRON także podlega przeglądowi, ale oprócz WIRON-a będą jeszcze - jak zakładam - co najmniej dwa inne wskaźniki które mogą być podane przeglądowi. Dziś nie można jednak antycypować jaka będzie ostateczna decyzja Komitetu" - powiedział.
Według prezesa, jednym z czynników, który zdecydowały o przeglądzie wskaźników jest szerszy zakres informacji rynkowych niż w momencie podejmowania decyzji latem 2022 r. i konieczność upewnienia się, który wskaźnik będzie najbardziej optymalny do zastosowania dla setek tysięcy umów i instrumentów finansowych. Jak podkreślił, to będzie powiem decyzja obowiązująca przez wiele lat.
"W procesie przeglądu będą przeprowadzone szerokie konsultacje, a cały przegląd miałby się zakończyć na przełomie maja i czerwca" - dodał Białek.
W końcu marca br. Komitet Sterujący Narodowej Grupy Roboczej ds. reformy wskaźników referencyjnych (Komitet Sterujący NGR) jednogłośnie podjął decyzję o rozpoczęciu procesu przeglądu i analizy wskaźników alternatywnych dla WIBOR typu Risk Free Rate (RFR). Przegląd będzie obejmował zarówno WIRON, jak i inne możliwe indeksy lub wskaźniki. Wniosek w tej sprawie złożyło Ministerstwo Finansów.
W 2022 r. Komitet Sterujący NGR zaproponował zamianę w przyszłości wskaźnika WIBOR na wskaźnik WIRON: stopę referencyjną wolną od ryzyka opartą o depozyty rynku finansowego i przedsiębiorstw. Następnie prowadzono prace przygotowawcze, w tym prace analityczne nad zachowaniem się tego wskaźnika w różnych warunkach ekonomicznych, w szczególności na podstawie danych z poprzednich lat.
W październiku 2023 r. Komitet Sterujący KS NGR ds. reformy wskaźników referencyjnych zdecydował o przesunięciu finalnego momentu konwersji WIBOR na WIRON na koniec 2027 r. Poprzednia wersja mapy drogowej przewidywała koniec konwersji na 2025 r.
Odchodzenie od wskaźników typu IBOR i zastępowanie ich wskaźnikami wolnymi od ryzyka wynika z zaleceń organizacji międzynarodowych, w szczególności Międzynarodowej Organizacji Komisji Papierów Wartościowych (International Organization of Securities Commissions) oraz Rady Stabilności Finansowej (Financial Stability Board). Podążając śladem dojrzałych rynków, również Polska przeprowadza proces wdrożenia nowego wskaźnika referencyjnego typu RFR.
Adam Sofuł
(ISBnews)
Warszawa, 06.02.2024 (ISBnews) - Jeśli dług publiczny Polski będzie nadal rósł szybko, będzie to ryzyko dla ratingu suwerennego, ocenił w rozmowie z ISBnews senior director, head of Emerging Europe, Sovereign Ratings, Fitch Ratings Paul Gamble. Agencja spodziewa się, że Polska - jako jeden z wielu krajów - zostanie w br. objęta procedurą nadmiernego deficytu, ale dla oceny konsekwencji tego wydarzenia będzie potrzebowała dalszych informacji zarówno ze strony Polski, jak i Komisji Europejskiej.
"Największym ryzykiem dla perspektywy ratingu Polski są obecnie zdecydowanie finanse publiczne, wielkość deficytu i to, co oznacza to dla trajektorii zadłużenia. Jeśli więc dług publiczny będzie nadal rósł, będzie to ryzyko dla ratingu" - powiedział Gamble w rozmowie z ISBnews w kuluarach konferencji "Credit Outlook Warsaw 2024".
Dyrektor podkreślił, że obecne spory polityczne w Polsce mogę potencjalnie utrudnić "radzenie sobie z deficytem budżetowym", a także skomplikować wdrażanie zmian legislacyjnych, które są niezbędne do uzyskania dostępu do funduszy UE.
"Tak więc, nawet jeśli jest to tylko coś stosunkowo krótkoterminowego, coś, co potrwa być może do wyborów prezydenckich, pozycja w budżecie jest ważna, dostęp do funduszy UE jest ważny. Jeśli więc dojdzie do opóźnienia, będzie to miało negatywny wpływ na gospodarkę, a wtedy istnieje ryzyko, że inwestorzy zagraniczni spojrzą i pomyślą: tak naprawdę nie rozumiemy, co się tutaj dzieje. Istnieje pewien stopień tolerancji, ale być może problemy są większe niż myśleliśmy. Biorąc pod uwagę szczególnie duże potrzeby finansowe Polski, może to mieć wpływ w szczególności na koszty finansowania dla Polski" - wskazał Gamble.
Dodał, że ze względu na planowane znaczne potrzeby pożyczkowe Polski w tym roku, dla naszego kraju, jak również dla innych gospodarek rozwijających się, szczególnie istotne będą decyzje Fedu odnośnie poziomu stóp procentowych oraz możliwość utrzymania wyższych stóp procentowych przez dłuższy czas.
"Nasza prognoza zakłada, że Fed obniży stopy trzy razy w tym roku. Myślę, że rynek nadal oczekuje około czterech obniżek. Jeśli jednak Fed utrzyma stopy na niezmienionym poziomie, będzie to niewątpliwie duży negatywny szok dla postrzegania rynku, który przełoży się na koszty finansowania, w zasadzie dla każdego państwa. Ale naszym zdaniem będą to trzy obniżki, a Fed nadal obawia się o rynek pracy, więc pierwszą obniżkę stóp zobaczymy prawdopodobnie dopiero w połowie roku, a nie w marcu" - powiedział dyrektor.
"To ważne dla Polski, ponieważ ma ona szczególnie duże zapotrzebowanie na finansowanie. Uważamy, że banki mają dość duże możliwości, by zaabsorbować to lokalnie. Gdyby jednak okazało się, że Fed jest znacznie bardziej ostrożny, uczestnicy rynku musieliby się do tego dostosować i myślę, że sprawiłoby to, że wszędzie byliby znacznie bardziej ostrożni w kwestii kosztów finansowania" - podkreślił.
Wcześniej podczas konferencji "Credit Outlook Warsaw 2024"associate director, EMEA Sovereign Ratings, Fitch Ratings Małgorzata Krzywicka poinformowała, że agencja oczekuje, iż Polska zostanie w tym roku objęta procedurą nadmiernego deficytu, zaś jej deficyt w sektorze rządowym i samorządowym (tzw. general government) mógłby wzrosnąć do 5,5-6% PKB (wobec 4,6% PKB oczekiwanego w trakcie ostatniego przeglądu ratingu w listopadzie 2023) z 5,3% PKB oczekiwanych za ub.r.
"Obecnie jest sporo krajów, które mogą zostać objęte procedurą nadmiernego deficytu. Tak więc prawdopodobnie stanie się tak w przypadku Polski, ale stanie się tak w przypadku wielu krajów. Problem polega na tym, że nadal istnieje pewna niepewność co do tego, jakie będą rzeczywiste wymagania, gdy wejdzie się w procedurę nadmiernego deficytu, a także co do jej wdrożenia. W przeszłości wiele krajów po prostu nie stosowało się do zaleceń. Bycie objętym procedurą nadmiernego deficytu wiąże się z pewnego rodzaju piętnem, więc w przeszłości wiele krajów starało się tego uniknąć. Myślę jednak, że obecnie tak wiele krajów będzie objętych procedurą nadmiernego deficytu, że będzie to miało mniejszy wpływ" - skomentował Gamble.
W listopadzie ub.r., podtrzymując ratingi Polski, Fitch podał, że prognozuje, iż Polska odnotuje deficyt general government w wysokości 5,3% PKB w 2023 r. oraz 4,6% PKB w 2024 r. Agencja nie spodziewała się znaczącej konsolidacji w 2024 r.
W styczniu minister finansów Andrzej Domański zadeklarował, że polski rząd będzie kontynuował w najbliższych tygodniach rozmowy na rzecz tego, aby Polska nie została objęta procedurą nadmiernego deficytu.
Tegoroczna ustawa budżetowa zakłada, że deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii UE) w roku 2024 wyniesie 5,1% PKB w 2024 r. Zapisano w nim także, że w 2023 r. deficyt sektora może być niższy od poziomu 5,6% PKB ujętego na etapie opracowywania jesiennej notyfikacji fiskalnej.
W opublikowanych w jesiennych prognozach Komisja Europejska napisała, że Polska odnotuje deficyt general government w wysokości 5,8% PKB w 2023 r., 4,6% PKB w 2024 r. i 3,9% PKB w 2025 r. (wobec -3,7% PKB w 2022 r.).
Renata Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 07.12.2023 (ISBnews) - Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) nie wnosi niczego nowego, nie powoduje konieczności tworzenia nowych rezerw i jest pozytywny dla stabilności polskiego sektora finansowego, ocenia w rozmowie z ISBnews prezes Związku Banków Polskich (ZBP) Tadeusz Białek.
"Wyrok jest pozytywny w kwestii stabilności sektora finansowego w Polsce. Nie powoduje żadnych konsekwencji finansowych dla banków, konieczności tworzenia nowych rezerw i z tego punktu widzenia jest neutralny" - powiedział Białek w rozmowie z ISBnews.
Jego zdaniem, wyrok TSUE niewiele wnosi, jeśli chodzi o sytuację prawną kredytobiorców i nie spełnia ich oczekiwań.
"Kredytobiorcy i pełnomocnicy frankowi wiązali z nim nadzieję na rozstrzygnięcie w sprawie określenia terminu przedawnienia. Orzeczenie nie tyko, że nie idzie zgodnie z oczekiwaniami kredytobiorców, którzy liczyli, że roszczenia banków o zwrot kapitału będą przedawnione, ale w zasadzie Trybunał nie odpowiedział na to pytanie i pozostawił w tym zakresie sprawę polskiemu orzecznictwu; natomiast polskie orzecznictwo nie uznawało przedawnienia roszczeń banku, jeśli chodzi o zwrot kapitału" - stwierdził.
Prezes Związku podkreślił, że orzeczenie TSUE niewiele zmienia również, jeśli chodzi o składanie orzeczeń przez kredytobiorcę.
TSUE uznał w czwartek, że "skutek w postaci braku związania konsumenta nieuczciwym postanowieniem umowy nie może być zawieszony albo uzależniony od spełnienia dodatkowych przesłanek przewidzianych w prawie krajowym lub orzecznictwie". Trybunał przypomniał, że sądy krajowe mają obowiązek zbadać z urzędu, czy postanowienia umowy mają nieuczciwy charakter i wyłączyć stosowanie nieuczciwych warunków umownych tak, aby nie wywierały one skutków wobec konsumenta.
"Skutek w postaci braku związania konsumenta nieuczciwym postanowieniem umowy nie może być zawieszony albo uzależniony od spełnienia dodatkowych przesłanek przewidzianych w prawie krajowym lub orzecznictwie. W konsekwencji, w celu skorzystania z ochrony przewidzianej w dyrektywie 93/136/EWG, konsument nie musi złożyć sformalizowanego oświadczenia przed sądem. Z ochrony tej korzysta bowiem od razu. Może się jej ewentualnie zrzec, wyrażając dobrowolną i świadomą zgodę na dany warunek umowy" - czytamy w komunikacie TSUE.
Zdaniem Trybunału, zobowiązanie konsumenta do składnia osobnego oświadczenia w celu dochodzenia jego roszczeń mogłoby podważyć odstraszający skutek dyrektywy 93/13/EWG, zachęcając banki do odrzucania przedsądowych żądań konsumentów dotyczących stwierdzenia nieuczciwego charakteru klauzul umowy.
"Jeśli chodzi o składanie oświadczeń przed sądem, też nie ma niczego odkrywczego [w orzeczeniu TSUE]. Nie zmienia ono ustaleń uchwały Sądu Najwyższego z maja 2021 roku. Tam Sąd Najwyższy wcale nie uzależniał skuteczności złożenia oświadczenia przez klienta od tego, żeby było złożone przed sądem. Niczego takiego w uchwale nie było, było jedynie, że termin liczenia przedawnienia należy liczyć od złożenia przez klienta oświadczenia, ono mogło być również złożone przed skierowaniem ustawy do sądu" - wyjaśnił Białek.
Jego zdaniem, orzeczenie TSUE nie zniechęci klientów do zawierania ugód.
"Droga sądowa pozostaje niezmieniona po tym orzeczeniu, trwa średnio 5-6 lat. Nie dziwi mnie, że takie tezy publikują kancelarie prawne. Nie są one obiektywne. W interesie kancelarii prawnych nie jest zawierania ugód" - stwierdził prezes ZBP.
"Dzisiejszy wyrok w żaden sposób nie zmienia sytuacji banków ani kredytobiorców. Z tego względu banki nadal stoją na stanowisku, że najlepszym sposobem rozwiązywania sporów pozostaje zawarcie ugody" - podkreślił.
Adam Sofuł
(ISBnews)
Warszawa, 11.10.2023 (ISBnews) - Obowiązująca od 5 października br. Ustawa o Centralnej Ewidencji Emerytalnej (CIE) przewiduje utworzenie w ciągu najbliższych 1-2 lat bazy wszystkich produktów przeznaczonych do inwestycji na cele emerytalne, która w pierwszym etapie pomoże osobom już inwestującym długoterminowo lepiej wykorzystywać ustawowe limity wpłat i wybierać produkty inwestycyjne, ocenia członek zarządu Skarbiec TFI Krzysztof Fabrykiewicz w rozmowie z ISBnews.
Najważniejszą usługą elektroniczną świadczoną w ramach CIE będzie zapewnienie dostępu do informacji emerytalnej, w tym do informacji o posiadanych produktach emerytalnych, aktualnym stanie zgromadzonych środków oraz ich szacowanym wpływie na wysokość przyszłych świadczeń emerytalnych, czyli emerytur z systemów publicznych (ZUS, w tym OFE i KRUS), i świadczenia wypłacanego przez instytucje finansowe i inne podmioty prywatne (IKE, IKZE, PPE, PPK), jak podała Kancelaria Prezydenta, informując o podpisaniu ustawy.
"Największą korzyścią w pierwszym etapie z punktu widzenia użytkowników będzie to, że będą oni wiedzieli, na czym stoją - jakie mają limity wpłat, które jeszcze mogą wykorzystać, jakie produkty, a z punktu widzenia instytucji finansowych to będzie chyba głównie cross selling dla tych, którzy już są zaangażowani w jakieś produkty emerytalne" - powiedział Fabrykiewicz w rozmowie z ISBnews.
Podkreślił jednocześnie, że lepiej, zwłaszcza w odniesieniu do osób młodych i dopiero wkraczających na rynek pracy, jest mówić o inwestowaniu na przyszłość niż o odkładaniu na emeryturę - chodzi o programy długoterminowe, które należy postrzegać właśnie jako inwestycje.
"Ci, którzy już zainteresowali się takimi produktami mogą zobaczyć dokładniej, co posiadają, co mogą zrobić jeszcze. Ale druga grupa to są ci, którzy mają tylko konto w ZUS. Jeśli informacja o tej ewidencji stanie się powszechna, to takie osoby być może będą chciały zobaczyć, co tak naprawdę ma dla nich ZUS na dziś i na przyszłość albo też sprawdzić, czy pracodawca płaci za nich składki czy nie. I jeśli ktoś już pofatyguje się, żeby tam zajrzeć, a atrakcyjna i przejrzysta strona wizualna pomoże 'przytrzymać' takie osoby, to część z nich będzie skłonna wejść do świata długoterminowych inwestycji. Niemniej jednak tego rodzaju efekty będą zapewne odłożone w czasie" - wskazał członek zarządu.
Warunkiem dostępu do usług świadczonych w ramach CIE będzie założenie profilu CIE. Założenie profilu i korzystanie z usług będzie nieodpłatne i dobrowolne. Jak podkreślił Fabrykiewicz, w CIE znajdą się kalkulatory pozwalające na proste symulacje - pokazujące, że np. przy określonym poziomie wpłaty miesięcznej i określonym poziomie stopy zwrotu możesz liczyć na tego typu wypłatę w określonym okresie.
"Bardzo ważne jest, jak koniec końców ta ewidencja będzie wyglądała - czy będzie to tylko stricte techniczne wypełnienie obowiązków wynikających z ustawy, czy jednak przejrzysty, atrakcyjny serwis, w którym bardzo istotną rolę będzie odgrywać user experience. Szczegóły tego rozwiązania mogą być różne i mogą decydować o jego atrakcyjności" - zaznaczył członek zarządu.
Podmiotem odpowiedzialnym za zapewnienie funkcjonowania CIE, w tym budowę, utrzymanie i rozwój systemu CIE będzie Polski Fundusz Rozwoju Portal (PFR Portal).
"Na razie ciężar pracy jest po stronie Portalu PFR - on tak naprawdę musi przygotować narzędzia, a każda z instytucji finansowych potem dostarczy dane. Warto podkreślić, że PPK ogłosił wstępne konsultacje rynkowe dotyczące właśnie technologii, wykonawców itd. Widać, że PFR jest otwarty na dyskusję z rynkiem. Jest to trochę efektem PPK - ten program sprawił, że zniesione zostały pewne granice mentalne dotyczące konsultowania się z rynkiem a propos takich trochę biznesowych aspektów. W przypadku PPK upublicznianych jest dużo danych, wyniki inwestycyjne są pokazywane i porównywane. Dlatego spodziewam się, że PFR Portal będzie rozmawiał z nami o tym, w jaki sposób można byłoby te informacje prezentować" - ocenił Fabrykiewicz.
W ustawie określono daty graniczne. PFR Portal będzie obowiązany osiągnąć gotowość techniczną systemu CIE do odebrania danych od podmiotów obowiązanych i z ewidencji PPK, a ZUS i KRUS zgłosić gotowość techniczną do podłączenia do systemu CIE w terminie nie krótszym niż 12 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy i nie dłuższym niż 24 miesiące od dnia wejścia w życie ustawy. Z kolei podmioty obowiązane funkcjonujące przed dniem ogłoszenia komunikatu ministra będą zobowiązane do zgłoszenia gotowości technicznej do przekazania danych do CIE po upływie 10 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy, ale przed 24 miesiącami od dnia wejścia w życie ustawy. Natomiast udostępnienie usług elektronicznych powinno nastąpić w terminie nie dłuższym niż 24 miesiące od dnia wejścia w życie ustawy, przypomniała Kancelaria Prezydenta.
Skarbiec Holding jest grupą, której przedmiotem działalności jest zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (fundusze inwestycyjne otwarte, specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte, fundusze inwestycyjne zamknięte) oraz usługi zarządzania portfelami instrumentów finansowych na zlecenie. Skarbiec Holding S.A. jest jedynym akcjonariuszem Skarbiec TFI S.A., które powstało w 1997 roku jako piąte towarzystwo funduszy inwestycyjnych w Polsce i jest jednym z największych towarzystw niezależnych od jakiejkolwiek grupy bankowo-finansowej w Polsce.
(ISBnews)
Warszawa, 08.09.2023 (ISBnews) - Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeniach eksportowych, jednak zawarte w niej przepisy zmieniające prawo farmaceutyczne skieruje do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej, poinformowała ISBnews sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka.
"Pan prezydent, z uwagi na materię ustawy w części dotyczącej ubezpieczeń, wagi dla kontraktów dla polskich przedsiębiorców na Ukrainie zdecydował się na podpisanie tej ustawy" - powiedziała Paprocka w rozmowie z ISBnews.
Przypomniała, że nowelizacja wprowadza także zmiany w prawie farmaceutycznym, które zostały wprowadzone do ustawy podczas drugiego czytania w Sejmie.
"Pan prezydent, mając na uwadze, jak te regulacje zostały przyjęte, mając na uwadze pewne wątpliwości, które pojawiły się w toku prac legislacyjnych do ustawy, zdecydował o skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego przepisów prawa farmaceutycznego w trybie kontroli następczej" - podkreśliła minister.
Wskazała, że do Kancelarii Prezydenta wpłynęła "ogromna ilość korespondencji", zarówno od podmiotów deklarujących poparcie dla proponowanych zmian, jak i tych, którzy mieli zastrzeżenia.
Wniosek do TK ma zostać skierowany w najbliższym terminie.
Przepisy nowelizacji prawa farmaceutycznego wprowadzają zakaz przejmowanie kontroli nad podmiotem prowadzącym aptekę przez osoby inne niż farmaceuci lub spółki z ich udziałem. Jeden podmiot będzie mógł prowadzić - w sposób bezpośredni lub pośrednio - co najwyżej 4 apteki ogólnodostępne.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 16.03.2023 (ISBnews) - Związek Banków Polskich (ZBP) opowiada się za znowelizowaniem ustawy o Komitecie Stabilności Finansowej (KSF), by wzmocnić jego umocowanie i sprawić, by głos Komitetu i instytucji wchodzących w jego skład był wiążący w sferze ekonomicznej, ocenił w rozmowie z ISBnews prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz.
"Uważam, że głos Komitetu Stabilności Finansowej, czy instytucji, które są profesjonalnie do tego powołane i biorą odpowiedzialność za stabilność państwa, w tej ekonomicznej części i pewnej praktyki gospodarczej, powinien być głosem niezmiernie ważnym i wiążącym" - powiedział Pietraszkiewicz w rozmowie z ISBnews.
Jego zdaniem, obecne przepisy nie zapewniają Komitetowi wystarczającego znaczenia, czego efektem jest chaos kompetencyjny.
"Z moich obserwacji i naszych doświadczeń sektora bankowego w ostatnich latach wynika, że te ustawowo powołane instytucje, czyli Komitet Stabilności Finansowej - zarówno makroekonomiczny, jak i tzw. kryzysowy - w pewnych sytuacjach mają ograniczony głos, lub ich głos jest kompletnie przez inne resorty nie wysłuchiwany. W związku z tym powstaje sytuacja, w której podmioty nadzorowane, takie jak banki, w pewnym momencie nie do końca rozumieją i wiedzą, jak mają postępować" - dodał.
Podkreślił, że wskazania instytucji wchodzących w skład KNF, takich jak Ministerstwo Finansów czy Narodowy Bank Polski, są rozbieżne ze stanowiskami takich instytucji, jak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta czy rzecznika finansowego.
"Jestem przekonany, że tak fundamentalnych rozbieżności nie powinno być, bo one wprowadzają zakłopotanie nie tylko podmioty nadzorowane, ale także klientów. Dla przykładu: jeśli te rozbieżności dotyczą wynagrodzenia za kapitał - to fundamentalna sprawa, bo rzutuje na to, w jaki sposób klienci reagują na propozycje ugód przy kredytach walutowych. Bo jeśli przedstawiciele KSF - NBP, KNF czy BFG - mówią, że jakieś wynagrodzenie za kapitał się należy nawet przy unieważnionej umowie, a jednocześnie UOKiK czy rzecznik finansowy mówią co innego, to wiadomo, że szansa na osiągnięcie porozumienia w drodze ugody jest mała" - powiedział prezes ZBP.
"To jest kwestia umocowania KSF i prawa do swoistej wykładni, inaczej mamy do czynienia z nieciągłością, nieporozumieniami i napięciami" - dodał.
Jego zdaniem, nowelizacja ustawy powinna określać również stosunki instytucji finansowych z pozafinansowymi instytucjami nadzorującymi.
"W tych regulacjach powinny znaleźć się zapisy dotyczące form komunikowania się instytucji nadzorujących z rynkiem. Nie ma powodu, by miesiącami czy kwartałami nie było w ogóle komunikacji między instytucją taką, jak UOKiK i uczestnikami rynku. W efekcie takiej sytuacji powstają tylko błędy i nieporozumienia" - stwierdził Pietraszkiewicz.
Komitet Stabilności Finansowej został pierwotnie utworzony w 2008 r. jako platforma współpracy i koordynacji działań na rzecz wspierania i utrzymania stabilności krajowego systemu finansowego. Ustawa o nadzorze makroostrożnościowym nad systemem finansowym i zarządzaniu kryzysowym w systemie finansowym rozszerzyła mandat KSF o nadzór makroostrożnościowy. W konsekwencji, KSF ma dwudzielną formułę funkcjonowania. Jest on odpowiedzialny za kształtowanie polityki makroostrożnościowej oraz koordynację działań w ramach zarządzania kryzysowego.
W Komitecie Stabilności Finansowej reprezentowane są cztery główne instytucje sieci bezpieczeństwa finansowego, tj. Narodowy Bank Polski, Komisja Nadzoru Finansowego, Ministerstwo Finansów oraz Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Adam Sofuł
(ISBnews)
Warszawa, 16.02.2023 (ISBnews) - Stanowisko rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) nie przesądza sposobu wzajemnych rozliczeń między bankiem a klientem w sprawie unieważnionych umów kredytów frankowych, w obu przypadkach pozostawiając to sądom krajowym, ocenił w rozmowie z ISBnews wiceprezes Związku Banków Polskich (ZBP) Tadeusz Białek.
"Opinia rzecznika generalnego TSUE nie jest tak jednoznaczna jak wynika z komunikatu i relacji prasowych" - powiedział Białek w rozmowie z ISBnews.
Jego zdaniem, można mówić o pewnej sprzeczności w stanowisku rzecznika - w komunikacie jest bowiem zapis, że banki nie mogą dochodzić względem konsumenta roszczeń wykraczających poza zwrot przekazanego kapitału kredytu i zapłatę odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty, w samej opinii Rzecznik twierdzi, że sprawę tę powinno rozstrzygać sądownictwo krajowe.
"Chcę zwrócić uwagę na motyw 57, w którym rzecznik napisał, że to do sądu krajowego należy ustalenie, czy bank w następstwie uznania umowy kredytu hipotecznego za nieważną z powodu zawarcia w niej nieuczciwych warunków, może dochodzić od konsumenta roszczeń [wykraczających poza zwrot przekazanego kapitału kredytu i zapłatę odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty]. Jest zatem pewna sprzeczność z bardziej kategorycznymi w tej kwestii sformułowaniami z komunikatu" - dodał.
Podkreślił również, że dzisiejsze stanowiska rzecznika jest sprzeczne z kilkoma wcześniejszymi orzeczeniami TSUE, a ostateczny wyrok Trybunału nie zawsze jest zgodny z opinią rzecznika.
"Na pewno uniknęlibyśmy obecnej sytuacji, gdyby wcześniej udało się uregulować tę sprawę ustawowo, tak jak to się stało w innych krajach europejskich. Takie regulacje jednak musiałyby być efektem kompromisu, a projekty które były dyskutowane kilka lat temu takiego warunku nie spełniały. Szły za daleko" - powiedział Białek.
"Dużym błędem było to, że wszystko pozostawiono w rękach sądów" - dodał.
Jego zdaniem, doprowadziło to do sytuacji masowego unieważniania umów.
"Kredyty frankowe były udzielane w innych krajach europejskich, w Austrii nawet na większą skalę niż u nas, a tylko w Polsce umowy są masowo unieważniane ze względu na klauzule abuzywne w umowach, nad czym też można dyskutować. Bo nikt nie kwestionował tych klauzul, dopóki kredyty frankowe były bardziej opłacalne niż złotowe" - stwierdził wiceprezes ZBP.
"Tymczasem z kilku poprzednich orzeczeń TSUE wynika, że nie jest celem dyrektywy unieważnienie umów, ale podtrzymanie po usunięciu z nich nieprawidłowych zapisów" - podkreślił Białek.
W jego ocenie, gdyby zapadł wyrok zbliżony do opinii rzecznika generalnego, groziłoby to destabilizacją systemu finansowego.
"Robiliśmy jako sektor bankowy szacunki kosztów takiego wyroku i wyszło nam nawet trochę więcej niż szacował KNF [przewodniczący KNF w swoim stanowisku na rozprawę przed TSUE w październiku ub.r. szacował koszty na 100 mld zł], to były kwoty przekraczające 100 mld zł" - wskazał.
"Dyrektywa 93/13, na którą powołuje się rzecznik mówi, że sankcja powinna być proporcjonalna" - dodał wiceprezes.
Rzecznik generalny TSUE Anthony Michael Collins orzekł dziś, że po uznaniu umowy kredytu hipotecznego za nieważną ze względu na nieuczciwe warunki konsumenci mogą dochodzić względem banków roszczeń wykraczających poza zwrot świadczeń pieniężnych; banki nie mają tego prawa.
Stwierdził również, że to do sądów krajowych należy ustalenie, w oparciu o prawo krajowe, czy konsumenci mają prawo dochodzić tego rodzaju roszczeń oraz, jeżeli tak jest, rozstrzygnięcie o ich zasadności.
Wyrok TSUE, który jest spodziewany za ok. 6 miesięcy będzie się odnosił do sprawy, której dotyczyło pytanie prejudycalne, ale będzie też wskazówką dla sądów rozpatrujących podobne sprawy i będzie miał wpływ na linię orzecznictwa.
Adam Sofuł
(ISBnews)
Warszawa, 23.11.2022 (ISBnews) - Wprowadzeniu podatku od hurtowego zakupu mieszkań, powinny towarzyszyć działania na rzecz branży deweloperskiej, m.in. "uwolnienie" nieruchomości w miastach, ocenia w rozmowie z ISBnews prezes Związku Pracodawców Business Centre Club (BCC) i przewodniczący Rady Dialogu Społecznego (RDS) Łukasz Bernatowicz.
"Trzeba to brać pod uwagę, że jednocześnie z wprowadzeniem takiego ewentualnego podatku, trzeba ułatwić funkcjonowanie branży budowlanej, mieszkaniowej, zwłaszcza uwolnić nieruchomości w miastach, których jest bardzo dużo, a których uwolnienie wpłynęłoby na spadek cen nieruchomości" - powiedział Bernatowicz w rozmowie z ISBnews.
Wskazał także na konieczność działań na rzecz deweloperów, ze względu na utrudnioną dostępność kredytów hipotecznych i zamrożenie wielu inwestycji.
"Przy tej sytuacji w branży deweloperskiej, którą mamy - mam tu na myśli fatalną dostępność do kredytów hipotecznych a co za tym idzie zamrożenie 70% inwestycji deweloperskich w tym roku, to oczywiście będzie skutkować problemami finansowymi firm budowlanych wykończeniowych, meblarskich, etc. To są dziesiątki tysięcy miejsc pracy, to będzie duży problem" - podkreślił.
Z tego też względu - jak powiedział - można by ewentualnie myśleć o wsparciu tej branży.
"Materiały budowlane drożeją nieruchomości drożeją, praca na budowie drożeje, więc nie ma absolutnie żadnych powodów, żeby mieszkania taniały, a z drugiej strony mamy katastrofę na rynku kredytów hipotecznych, więc nie ma komu tych mieszkań kupować" - wskazał Bernatowicz.
"Więc działania te powinny iść równolegle, podatek tak, ale jednocześnie działania na rzecz branży deweloperskiej" - podsumował.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w ub. miesiącu, że w Ministerstwie Rozwoju i Technologii są prowadzone prace nad podatkiem, który obciążałby fundusze inwestycyjne kupujące hurtowo mieszkania w Polsce.
Jednocześnie resort przygotowuje projekt nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami, który zakłada, że organy publiczne nie będą już mogły odmówić sprzedaży gruntu na rzecz przedsiębiorcy, który złoży wniosek w tej sprawie.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 22.11.2022 (ISBnews) - Podnoszenie danin publicznych w poszukiwaniu środków budżetowych nie jest dobrym rozwiązaniem, raczej warto szukać oszczędności w "nierealistycznych inwestycjach", na które kierowane są ogromne środki, jak chociażby budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), "Izery" - która okazuje się chińskim projektem, czy też uważniej "przyjrzeć się transferom socjalnym" i rozważyć np. wprowadzenie kryteriów dochodowych dla 500+ czy dodatkowe emerytury, ocenił w rozmowie z ISBnews prezes Związku Pracodawców Business Centre Club (BCC) i przewodniczący Rady Dialogu Społecznego (RDS) Łukasz Bernatowicz.
"Podnoszenie danin publicznych w jakiejkolwiek formie nie jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza, że one były w ostatnim czasie bardzo mocno zmienione tzw. Polskim Ładem, który wprowadził dodatkowe podatki i dodatkowy bałagan w systemie. Myślę, że można znaleźć całkiem sporo oszczędności w nieracjonalnych wydatkach budżetowych, które należy ograniczyć i znajdą się naprawdę duże oszczędności" - powiedział Bernatowicz w rozmowie z ISBnews.
"Należy je wstrzymać do czasu, aż gospodarka będzie w lepszej kondycji i do czasu aż będzie nas stać na tego typu inwestycje, a obecnie po prostu trzeba ciąć wydatki budżetowe, bo budżet państwa nie jest w najlepszej kondycji" - dodał.
Jego zdaniem, "trzeba byłoby się też przyjrzeć" na ile jest zasadne przekazywanie dotacji różnym fundacjom i stowarzyszeniom, które korzystają ze środków budżetowych.
"Niestety, trzeba się też przyjrzeć transferom socjalnym, które są rozbudowane ponad miarę i raz - że drenują budżet, a dwa - że mocno wzmacniają inflację" - podkreślił.
Doprecyzował, że możliwe byłoby wprowadzenie np. kryteriów dochodowych.
"Jeśli chodzi o wydatki socjalne, to można wprowadzić kryteria dochodowe na 500+ czy emerytury. Natomiast ewidentnie skończyły się czasy, w których można było rozdawać pieniądze bez skutków dla kondycji budżetowej i inflacji" - podsumował.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Warszawa, 23.11.2022 (ISBnews) - Podwyżka płacy minimalnej pociąga za sobą również podwyżkę szeregu innych świadczeń pracowniczych, obliczanych na jej podstawie; jest elementem systemu naczyń połączonych i wywołuje efekt domina, co z kolei wpływa na inflację, dlatego płaca minimalna powinna "podążać za inflacją w odpowiedniej proporcji" i z uwzględnieniem sytuacji gospodarczej, ocenia w rozmowie z ISBnews prezes Związku Pracodawców Business Centre Club (BCC) i przewodniczący Rady Dialogu Społecznego (RDS) Łukasz Bernatowicz.
W jego ocenie, proponowana przez rząd przyszłoroczna waloryzacja płacy minimalnej jest zbyt wysoka.
"Nikt nie twierdzi, że jej nie trzeba podwyższać, bo oczywiście, przy takiej inflacji, ta płaca musi podążać w ślad za nią w odpowiedniej proporcji, ale w tym roku rzeczywiście rozbito bank, ta podwyżka jest zbyt wysoka, biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą" - powiedział Bernatowicz w rozmowie z ISBnews.
Rozporządzenie w sprawie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz wysokości minimalnej stawki godzinowej w 2023 r., przyjęte we wrześniu przez rząd zakłada wzrost pensji minimalnej do 3,49 tys. zł brutto od 1 stycznia 2023 r. i do 3,6 tys. zł brutto od 1 lipca 2023r., Stawka godzinowa ma wynieść odpowiednio 22,8 zł brutto i 23,5 zł brutto.
"My apelowaliśmy o to, by dopasować tę waloryzację płacy minimalnej czy ustanowienie płacy minimalnej na takim poziomie, na jaki nas mówiąc wprost stać. Natomiast jest ona bardziej dopasowana do kalendarza wyborczego niż do realiów gospodarczych" - podkreślił Bernatowicz.
Zwrócił też uwagę, że płaca minimalna ciągnie za sobą również podwyżkę świadczeń, opartych o pensję minimalną.
"Jest to naczyń połączonych i osiąga się w ten sposób efekt domina, co oczywiście wpływa na inflację. A walka z nią jest o tyle nieskuteczna, o ile się w sposób nieuzasadniony podwyższa tę płacę minimalną" - podsumował.
W oparciu o płacę minimalną ustalany jest m.in. dodatek za pracę w godzinach nocnych – (20% stawki godzinowej wynikającej z minimalnej płacy), wynagrodzenie za przestój i czas gotowości do pracy, minimalna podstawa zasiłku chorobowego, płaca dla stażysty i praktykanta, odprawa z tytułu zwolnień grupowych.
Elżbieta Dominik
(ISBnews)
Wrocław, 23.09.2022 (ISBnews) - Stabilne przepisy i jednolita ich interpretacja to klucze do stabilnego funkcjonowania i rozwoju rynku aptecznego w Polsce, uważają uczestnicy konferencji "Reglamentacja działalności gospodarczej na rynku aptecznym. Uwarunkowania konstytucyjno-prawne", zorganizowanej przez Uniwersytet Wrocławski oraz Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców.
"Trybunał Konstytucyjny potwierdzał niejednokrotnie, że tu, gdzie brak jest regulacji, z punktu widzenia jednostki wszystko działa lepiej. Tymczasem w przypadku ustawy Prawo farmaceutyczne od 2001 r. mamy ponad 280 rozporządzeń i 8 tekstów jednolitych. Reżim prawny dotyczący funkcjonowania aptek charakteryzuje się stałym procesem konkretyzacji i modyfikacji wcześniej istniejących regulacji, które ograniczają tę strefę funkcjonowania gospodarki. Wpływa więc na identyfikację treści i granic gwarantowanych konstytucyjnie wolności i praw jednostki" - powiedział Kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego WPAiE UWr. prof. dr hab. Mariusz Jabłoński.
Profesor zauważył także, że prawo nie ma służyć tylko instrumentalnemu traktowaniu jednego bądź drugiego podmiotu. Prawo jest po to, żeby wyważyć interesy, potrzeby oraz wolności poszczególnych jednostek. Należy wziąć pod uwagę również zakres i charakter regulacji - powinna uwzględniać istotę wolności i wkraczać w tę wolność wtedy, kiedy jest to niezbędne.
"Regulacja nie może realizować interesów tylko jednej grupy, ale służyć całościowo dobru wspólnemu. Z perspektywy poszanowania tego, co jest standardem wypracowanym na gruncie orzecznictwa międzynarodowego, jak i na gruncie orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, Konstytucja tworzy nam pewne gwarancje. Dopiero wtedy, kiedy prawo jest pewne, mamy możliwość funkcjonowania w normalnych warunkach, w takich których każdy podmiot wie w jakiej sytuacji się znajduje i w jaki sposób realizować przyznane mu kompetencje. Nadużywanie z jednej strony wolności bądź z drugiej kompetencji zawsze prowadzi do tego, że prawo nie spełnia swojej roli, a poczucie bezpieczeństwa w państwie podupada albo w ogóle przestaje istnieć" - podkreślił.
Pozostali uczestnicy dyskusji wskazywali bardzo konkretne i wyraźne przykłady niekonsekwencji przepisów, ich sprzeczności, a także nadmiernego pola do uznaniowości. Dotyczy to zarówno Prawa farmaceutycznego, jak również rozporządzeń czy codziennych spraw dotyczących funkcjonowania aptek.
"Problematyka prawa farmaceutycznego stanowi około 20% spraw, które wpływają do biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. Przeważnie dotyczą one zezwoleń na prowadzenie apteki, ich przenoszenia, a także problematyki związanej z szeroko pojętą reklamą. Główne problemy dotyczą kwestii formalnych dotyczących tego, jakie warunki należałoby spełnić, by uzyskać zezwolenie na prowadzenie apteki. Wśród wielu wymogów można wskazać chociażby obowiązek posiadania rękojmi zarówno przez podmiot prowadzący aptekę, jak i jej kierownika" - wskazał dyrektor Wydziału Interwencyjno-Procesowego Biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców Paweł Chrupek.
Kolejnymi zagadnieniami poruszanymi przez uczestników konferencji były kwestie związane z prawem pacjenta do informacji o usługach w kontekście ustawowego zakazu reklamy aptek oraz konfliktem niektórych przepisów z prawem unijnym.
"Niezwykle istotne jest to, aby konsumentom zapewnić prawa informacyjne, które mają ogromne znaczenie także na rynku aptecznym. Mamy oczekiwania, że zostaniemy poinformowani o działaniu leku, o tańszych zamiennikach, o usługach dostępnych w aptece, a także o tym, kto jest administratorem danych osobowych i jakie mamy w związku z tym prawa. Na szczególną uwagę zasługują tutaj te informacje, które są przekazywane przy zawieraniu umów na odległość. Tam, gdzie mamy do czynienia z wysłaniem określonego środka medycznego do konkretnej osoby" - powiedziała partner w kancelarii radców prawnych Sakowska-Baryła Czaplińska, Marlena Sakowska-Baryła.
"W Polsce obowiązuje praktycznie absolutny zakaz reklamy działalności aptecznej. Nie obejmuje on jedynie bardzo wąskich kategorii informacji: o lokalizacji apteki oraz godzinach otwarcia. Regulacja ta jest bardzo rygorystycznie egzekwowana, co utrudnia komunikację apteki z pacjentami. Apteki zasadniczo nie mogą informować pacjentów nie tylko o lekach czy o cenach, ale również o nowych o usługach czy opiece farmaceutycznej, które mogłyby pacjentom zaoferować" - dodał adwokat Filip Gołba.
W jego ocenie, jest to szczególnie problematyczne w obecnej sytuacji, gdy apteki stają się bardziej samodzielnymi podmiotami w systemie ochrony zdrowia. Przestają być wyłącznie sklepami z lekami, ale chcą zajmować się również opieką farmaceutyczną, szczepieniami oraz innymi usługami farmaceutycznymi. Muszą więc móc o tym pacjentów poinformować, a zakaz reklamy bardzo to utrudnia lub wręcz uniemożliwia.
"W jakimś sensie godzi to w prawa pacjenta do informacji o tym, jakie świadczenia na gruncie polskich regulacji mu przysługują. W tle tego wszystkiego jest fakt, że Komisja Europejska stwierdziła niezgodność polskiego zakazu reklamy z regulacjami europejskimi, wydając w tej sprawie tak zwaną uzasadnioną opinię. Postępowanie wciąż trwa, więc nie znamy jeszcze szczegółów" - poinformował Gołba.
Podsumowując dyskusję, prof. Mariusz Jabłoński podkreślił, że wszyscy muszą zdać sobie sprawę, że rynek apteczny regulowany jest przez wiele przepisów, które nie do końca są spójne z sobą nawzajem, a w zależności od tego, kogo i w jakim zakresie dotyczą, są interpretowane w odmienny sposób.
Jego zdaniem, nawet wówczas, gdy stosowane w prawie pojęcia są jasne i czytelne, to sposób interpretacji przez organy regulacyjne prowadzi do batalii sądowej, która dopiero po 5-6 latach pozwala na ustalenie często od początku oczywistych spraw.
"Dopiero kiedy praktyka i interpretacja będą klarowna i zgodna ze standardami konstytucyjnymi i międzynarodowymi, a przedsiębiorca będzie wiedział, jak ma postępować, będziemy mieli do czynienia z sytuacją czytelną, która zapewni stabilne funkcjonowanie rynku aptecznego" - podsumował wystąpienia konferencyjne prof. Jabłoński.
(ISBnews)
Warszawa, 12.05.2022 (ISBnews/ ISBzdrowie) - Komisja Europejska (KE) opublikowała akt delegowany do Dyrektywy Tytoniowej. Dokument ma wprowadzić zakaz sprzedaży wariantów mentolowych i smakowych wkładów do podgrzewaczy tytoniu w całej UE. Akt delegowany wprowadza jednak tylnymi drzwiami nowe pojęcia i definicje prawne, których nie ma w głównej Dyrektywie Tytoniowej, ocenił dr hab. Piotr Zapadka, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (UKSW), w rozmowie z ISBzdrowie. Według niego KE przekracza w ten sposób przyznane jej kompetencje.
W Dyrektywie Tytoniowej z 2014 r., której skutkiem był zakaz sprzedaży papierosów mentolowych, KE zarezerwowała sobie możliwość wycofania ze sprzedaży tzw. nowatorskich wyrobów tytoniowych o aromacie charakterystycznym innym niż tytoniowy, jeśli ich udziały rynkowe w UE przekroczą 2,5% sprzedaży. Teraz KE opublikowała treść aktu delegowanego (w polskim prawodawstwie jego odpowiednikiem jest rozporządzenie wykonawcze), który budzi kontrowersje prawne.
"Zasadniczo prawo do uchwalania przez Komisję Europejską dyrektyw delegowanych, jakkolwiek nie budzące wątpliwości, nie może jednocześnie dawać dodatkowych praw Komisji Europejskiej których nie przewiduje tzw. 'delegowanie'. Uprawniona do wydania dyrektywy delegowanej Komisja Europejska ani nie może wykraczać poza zakres 'delegacji', ani też nie może zmieniać dyrektywy 'głównej' - w tym wypadku Dyrektywy Tytoniowej - w sposób nie dający się z nią pogodzić lub też naruszający sens dyrektywy 'głównej'" - powiedział Zapadka w rozmowie z ISBzdrowie.
Tymczasem akt delegowany do Dyrektywy Tytoniowej wprowadza nową definicję prawną tytoniu podgrzewanego. W Dyrektywie Tytoniowej jej nie ma. Akt delegowany zakazuje również sprzedaży wkładów tytoniowych do podgrzewania, choć Dyrektywa mówi o szerszej kategorii produktów, które taki zakaz miałby objąć, czyli o "nowatorskich wyrobach tytoniowych". Wkłady tytoniowe do podgrzewania są zaledwie jedną z podkategorii, podkreślił.
Sam termin wejścia w życie unijnego zakazu nie jest jeszcze znany. W przypadku papierosów mentolowych polski rząd wywalczył w procesie negocjacji z KE jego odroczenie o 4 lata. Zaskarżył również przepis do TSUE, powołując się m.in. na jego nieproporcjonalnie wysokie skutki dla polskiej gospodarki. Udział papierosów mentolowych w rodzimym rynku tytoniowym był jednym z najwyższych w UE.
Podobna sytuacja ma dzisiaj miejsce na rynku tytoniu podgrzewanego. Według szacunków rynkowych, wkłady tytoniowe do podgrzewania kupuje około 1 mln polskich konsumentów. Warianty smakowe, w tym mentolowe, których zakazać chce Komisja Europejska, wybiera 6 na 10 osób. Według szacunków, zakaz sprzedaży takich wkładów tylko w Polsce może przynieść potencjalne straty dla budżetu, sięgające ponad 0,5 mld zł rocznie.
"Komisja Europejska nie może korzystać z prawa do wydania dyrektywy delegowanej w sprawie zakazu stosowania aromatów w taki sposób, iż wprowadza dość zasadniczą zmianę do dyrektywy 'głównej'. Takiego mechanizmu nie obejmuje bowiem zakres 'oddelegowania'. W szczególności, dyrektywa delegowana nie powinna wprowadzać nowych definicji legalnych, które stały albo w sprzeczności z istotą (ratio legis) dyrektywy 'głównej' albo wykraczałyby poza swoistą 'legitymację' wynikającą z Dyrektywy Tytoniowej" - dodał Zapadka w rozmowie z ISBnews.
Podobne naruszenie praworządności przez Komisję Europejską miało miejsce w przeszłości. Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 17 marca 2016 roku (C-286/14), upomniał KE za przekroczenie przyznanych jej kompetencji. Orzekł wówczas, że KE nadużywa uprawnień, usiłując doprowadzić do istotnych zmian w aktach prawa pierwotnego UE (aktach wyższego rzędu) za pomocą aktów prawa niższego rzędu (aktów delegowanych).
Sprzeciw wobec aktu delegowanego KE do Dyrektywy Tytoniowej wyraziły już m.in. państwa Grupy Wyszehradzkiej, publikując swoje krytyczne stanowiska na piśmie. Pisemne stanowisko polskiego Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie nie jest na razie publicznie dostępne.
Negatywne stanowiska dotyczące zawłaszczania przez Komisję Europejską kompetencji państw członkowskich, w tym Polski, przesłały do Premiera Mateusza Morawieckiego, Ministra ds. UE Konrada Szymańskiego oraz Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego organizacje zrzeszające przedsiębiorców. Wskazują w nich na podwójne standardy Komisji Europejskiej, która z jednej strony oskarża Polskę o naruszenie zasad praworządności, a z drugiej sama narusza Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
Jak podkreśla ekspert, brak reakcji polskiego rządu może stworzyć niebezpieczny precedens w przyszłości także w innych dziedzinach gospodarki. W polskim systemie kontroli wydawanych przez KE aktów delegowanych istnieje luka prawna. Przyjęcie aktu delegowanego przez KE, który będzie wywoływał bezpośrednie skutki prawne, nie wymaga uzyskania zgody Rady Ministrów, ani Parlamentu.
(ISBnews/ ISBzdrowie)
Warszawa, 21.04.2022 (ISBnews) - Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) przygotuje aktualizację Polityki Energetycznej Polski (PEP) do 2040 r. po wstępnej rewizji potencjału morskiej energetyki wiatrowej na Bałtyku i przeprowadzeniu nowelizacji ustawy odległościowej dla energetyki lądowej, by móc prawidłowo oszacować docelowe moce w tych technologiach, poinformowała ISBnews minister Anna Moskwa.
"Trochę jesteśmy uzależnieni od kwestii lądowej i morskiej energetyki wiatrowej. Chcemy to zgrać, żeby móc zadeklarować moce" - powiedziała Moskwa w rozmowie z ISBnews w kuluarach Szczytu Klimatycznego Togetair.
Wskazała, że Ministerstwo Infrastruktury już dokonuje przeglądu planowania morskiego, w ramach którego wyznaczane są lokalizacje pod morskie farmy wiatrowe.
"Zwiększenie możliwości będzie pewnie w kierunku nowych lokalizacji niż poszerzania tych, co do których trwają postępowania. Wierzymy, że ten potencjał Bałtyku jest większy [niż wcześniej założyliśmy]" - dodała.
Podkreśliła, że chodzi o wstępną ocenę potencjału.
W związku z tym procesem, a także niedawnym przejęciem przez resort kwestii nowelizacji ustawy odległościowej, minister nie wskazała, w jakim terminie można spodziewać się aktualizacji PEP.
"Dopiero to podamy, ale szybko. Planujemy szybką ścieżkę, szczególnie, że jest to aktualizacja, a nie wielka rewolucja" - podsumowała.
Na początku kwietnia wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska mówił, że aktualizacja Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. może przyspieszyć w stosunku do zakładanego wcześniej terminu w 2023 r., a jej kształt może być bardziej ambitny w związku z sytuacją agresji rosyjskiej na Ukrainę.
Pod koniec marca Rada Ministrów przyjęła założenia do aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) w związku z sytuacją geopolityczną. Z dokumentu wynika, że wykorzystanie krajowych złóż węgla kamiennego może ulegać okresowemu zwiększaniu w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa. Tempo ograniczania wydobycia i wykorzystania węgla może ulec niewielkiemu spadkowi w stosunku do dotychczasowych scenariuszy.
Kamila Wajszczuk
(ISBnews)
Warszawa, 21.04.2022 (ISBnews) - Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) liczy na szybką ścieżkę legislacyjną dla projektu nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych - tzw. ustawy odległościowej 10h, poinformowała ISBnews minister Anna Moskwa. Obecnie resort chce się skupić na przeanalizowaniu wyników przeprowadzonych konsultacji.
"Przed nami szybka ścieżka legislacyjna" - powiedziała Moskwa w rozmowie z ISBnews w kuluarach Szczytu Klimatycznego Togetair.
Jej zdaniem, kluczową kwestią, którą ten projekt nowelizacji naprawia, jest niewystarczający dotąd udział bezpośrednich interesariuszy.
"Nad odległością 500 m się zastanawiamy. Odpowiedzi, że to będzie na pewno 500, nie mamy. Dlatego też bardzo interesują nas wyniki konsultacji. To się wydaje rozsądne, ale chcemy zobaczyć, co wyszło w konsultacjach projektu. Najważniejsza jest jednak rozmowa nie na temat 'czy' tylko: jak zapewnić, żeby to zdemokratyzowanie podejmowania decyzji nie wydłużyło procesu, żeby lokalne konsultacje nie trwały w nieskończoność" - wyjaśniła minister.
Resort nie podaje jednak na razie szczegółowego harmonogramu prac nad nowelizacją.
"O terminie powiemy, jak dostaniemy segregator z wynikami konsultacji. Podchodzimy do tego z dużą otwartością. Mam jednak nadzieję, że to nie będzie już wymagało kolejnych pogłębionych rund" - podsumowała.
MKiŚ podało dziś, że projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych - tzw. ustawy odległościowej 10h - został do niego przekazany z Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Po zmianie gospodarza projektu trwają prace i analizy zmierzające do szybkiego przekazania projektu do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów. Projekt nowelizacji zakłada m.in. rezygnację z tzw. zasady odległościowej, zakładającej minimalną odległość elektrowni od budynku równą dziesięciokrotności wysokości elektrowni wiatrowej (10h) i wprowadza bezwzględną odległość minimalną (500 metrów).
Kamila Wajszczuk
(ISBnews)
Warszawa, 30.03.2022 (ISBnews/ISBtech) - Najnowsza wersja projektu nowelizacji ustawy krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) powinna być poddana pod konsultacje publiczne, ocenił w rozmowie z ISBtech radca prawny prof. dr hab. Maciej Rogalski. Zwraca uwagę, że w nowej wersji nastąpiło m.in. znaczące poszerzenie obowiązków przedsiębiorców telekomunikacyjnych w zakresie bezpieczeństwa. Jako krok w dobrą stronę uznał dopuszczenie operatorów telekomunikacyjnych do postępowania w zakresie oceny dostawców sprzętu. Jednak dopuszczenie przewidziane jest jedynie dla największych podmiotów, co może zostać za naruszające zasadę równości wobec prawa i niedyskryminacji mniejszych firm.
"Zdecydowanie powinny się odbyć ponowne konsultacje publiczne. Uważam, że trafna jest konkluzja podsumowania licznych uwag przedstawionych w stanowisku Rządowego Centrum Legislacji (RCL) w piśmie z dnia 25 marca 2022 r. W piśmie tym RCL wskazuje na potrzebę skierowania przedmiotowego projektu do dodatkowych uzgodnień 'ze względu na znacznie zwiększoną objętość przedstawionego do zaopiniowania projektu ustawy (ponad dwukrotnie), względem wersji skierowanej pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów w marcu 2021 r., biorąc pod uwagę skalę przedstawionych uwag i wątpliwości'" - powiedział ISBtech prof. Rogalski.
W marcowym projekcie wpisano, że to KSC będzie określać zadania i obowiązki przedsiębiorców komunikacji elektronicznej w zakresie wymogów dotyczących bezpieczeństwa i zgłaszania incydentów.
"To odwrócenie dotychczasowej zasady, że do przedsiębiorców telekomunikacyjnych, poza pewnymi wyjątkami, nie stosuje się KSC. W konsekwencji dodany został nowy rozdział pt. 'Obowiązki przedsiębiorców komunikacji elektronicznej'" - wskazał radca prawny.
Zgodnie z tymi przepisami, przedsiębiorcy komunikacji elektronicznej będą zobowiązani m.in. do szacowania wystąpienia ryzyka wystąpienia sytuacji szczególnego zagrożenia i podejmowania działań minimalizujących. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) będzie mógł dokonywać oceny podjętych środków przez przedsiębiorców komunikacji elektronicznej w celu minimalizacji konsekwencji zaistnienia sytuacji szczególnego zagrożenia, na przedsiębiorcę komunikacji elektronicznej został nałożony obowiązek obsługi incydentu i poważne incydentu telekomunikacyjnego; przedsiębiorca komunikacji elektronicznej będzie musiał informować o zagrożeniach związanych z bezpieczeństwem korzystania z usług telekomunikacyjnych.
"Nastąpiło więc znaczące poszerzenie dotychczasowych obowiązków przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Projekt przewiduje ponadto, że do postępowania [w zakresie oceny dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego w zakresie uznania go jako dostawcę wysokiego ryzyka] dopuszczono operatorów telekomunikacyjnych. Rozwiązanie to należy ocenić co do zasady pozytywnie. Niestety, projektodawcy zatrzymali się w pół kroku. Dopuścili bowiem do postępowania tylko największych przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Rozwiązanie to budzi poważne wątpliwości co do zgodności z przepisami prawa, w tym konstytucji i ukształtowanym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego. Uznane może zostać za naruszające zasadę równości wobec prawa i niedyskryminacji. Wyklucza bowiem z udziału w tym postępowaniu podmioty, które nawet jeżeli są mniejsze z uwagi na przychody, to mogą posiadać interes prawny w udziale w postępowaniu (np. specyfika zakupów sprzętu telekomunikacyjnego przez różne podmioty) lub z uwagi na społeczny charakter działalności" - podsumował prof. Rogalski.
Sebastian Gawłowski
(ISBnews/ISBtech)