Katowice, 15.05.2019 (ISBnews) - Polskie przedsiębiorstwa są w stanie samodzielnie przeprowadzić pewne elementy transformacji energetycznej, natomiast by dokonać jej w sposób całościowy, biznes potrzebuje transparentnych, długoterminowych ram działania, które określałyby cele, do jakich dążymy, poinformował dyrektor Boston Consulting Group (BCG) Tomasz Kędzierski w rozmowie z ISBnews. Przypomniał, że na przestrzeni lat pojawią się technologie, które zmienią obraz światowej energetyki - dlatego strategia powinna zostać opracowana szybko, a potem uzupełniona o regulacje, uwarunkowania formalno-prawne oraz korygowana wraz z pojawianiem się nowych technologii.
"Biznes jest w stanie przeprowadzić pewne elementy transformacji energetycznej, natomiast aby dokonać jej w sposób całościowy, potrzebuje transparentnych i przewidywalnych długoterminowo ram działania. To skłoni firmy do podejmowania świadomych decyzji i pozwoli generować przewidywalne stopy zwrotu" - powiedział Kędzierski w rozmowie z ISBnews w kuluarach XI Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EKG) w Katowicach. Agencja ISBnews jest głównym patronem medialnym EKG.
Podczas debaty na EKG omówiono przygotowany przez BCG i Fundację WWF Polska raport "2050 Polska dla pokoleń, wybieramy przyszłość".
"Raport pokazuje, że spoglądając na gospodarkę należy uwzględniać ekonomiczne koszty zmian klimatycznych" - powiedział podczas debaty prezes WWF Polska Mirosław Proppe.
"Jest wiele znaków zapytania, np. o magazynowanie energii. Musimy mieć uporządkowany i spójny plan, w jaki sposób, a przede wszystkim w stronę jakich celów chcemy rozwijać nasz kraj. Raport jest punktem wyjścia do wypracowania długoterminowej strategii transformacji energetycznej Polski" - dodał.
Według prognoz zawartych w raporcie, wdrożenie scenariusza gospodarki zbliżonej do zeroemisyjnej w latach 2020-2050 może przynieść Polakom skumulowane oszczędności w wysokości 447-462 mld zł, czyli około 15 mld zł średniorocznie (w scenariuszu z wyższymi cenami uprawnień CO2 - 499-514 mld zł, tj. 19 mld zł średniorocznie), co oznacza nawet 1% rocznego PKB.
"Może się to stać dzięki spadkowi kosztów zużycia energii w gospodarstwach domowych i budynkach usługowych, kosztów importu paliw oraz zmniejszenia kosztów opieki zdrowotnej. Przy okazji, dzięki inwestycjom w termomodernizację budynków, powstać może dodatkowych 24 tys. miejsc pracy" - czytamy w raporcie.
Kędzierski podkreślił, że celem raportu nie jest przedstawienie docelowych rozwiązań we wszystkich poruszanych kwestiach, ale otwarcie debaty publicznej na temat konieczności łączenia rozwoju gospodarczego z ochroną środowiska.
Wiceprezes Tauron Polska Energia Jarosław Broda zwrócił uwagę, że obecnie nie mamy w Polsce technologii, które doprowadziłyby nas do pełnej neutralności energetycznej w 2050.
"Naszą szansą jest, by wejść na falę 'zielonych technologii' i być jej kreatorem, nie tylko konsumentem nowych rozwiązań technologicznych. Do tego potrzebna jest długoterminowa strategia, niezbędna, aby przedsiębiorstwa mogły kreować rentowne biznesy, skoncentrowane na tej dziedzinie. Widzimy już presję ze strony instytucji finansowych czy inwestorów, ponieważ coraz więcej inwestorów nie angażuje się w firmy pozostawiające duży ślad węglowy" - wymieniał Broda.
"O tym, jak szybko pojawiają się i upowszechniają nowe technologie, mogą świadczyć rowery miejskie czy hulajnogi elektryczne" - wskazał wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) Bartłomiej Pawlak.
"Dzisiaj, z perspektywy menadżera zarządzającego w dużej firmie, mogę powiedzieć, że to właśnie są najczęściej wybierane przeze mnie środki transportu" - dodał.
Dyrektor innowacji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii Jan Staniłko zwracał uwagę na potrzebę uwzględnienia wszystkich kosztów, jakie gospodarka i społeczeństwo ponosi w związku z wykorzystywanym systemem i miksem energetycznym. "Gdyby wszystkie koszty zostały uwzględnione, rozmawialibyśmy o zupełnie innych kosztach energii" - powiedział Staniłko.
"Zmiany klimatyczne są realne, nawet jeśli nie odczuwamy ich tak drastycznie w naszej szerokości geograficznej. Ale są one coraz częściej uwzględniane w polityce inwestycyjnej firm oraz w politykach wewnętrznych, definiujących sposoby działania korporacji" - stwierdziła wiceprezes ING Banku Śląskiego Joanna Erdman.
W raporcie przedstawiono cztery kluczowe obszary rekomendacji, które przyczynią się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych oraz poprawy jakości powietrza:
"-Stworzenie i wdrożenie planu rozwoju innowacyjnego, a docelowo zeroemisyjnego systemu produkcji energii elektrycznej.
- Realne i dostosowane do możliwości społecznych wsparcie dla ograniczenia zużycia energii w gospodarstwach domowych i budynkach usługowych oraz w przemyśle.
- Rozwój floty niskoemisyjnych, np. samochodów elektrycznych.
- Rozwój transportu publicznego, ruchu rowerowego oraz transportu kolejowego" - czytamy w raporcie.
"Nasze analizy wskazują, że w samym obszarze zdrowia jesteśmy w stanie zaoszczędzić do roku 2050 ok. 120 mld zł. Środki uzyskane z tego tytułu pozwoliłyby sfinansować różnicę w wydatkach kapitałowych, niezbędnych do zrealizowania bardziej ambitnego scenariusza gospodarki zbliżonej do zeroemisyjnej w 2050 roku. Musi być zapewniony transfer pieniądza i rozwiązania bardziej regulacyjno-systemowe" - powiedział ISBnews dyrektor w BCG.
"Drugi obszar to jest obszar związany z importem ropy naftowej - a samochód elektryczny jest o wiele tańszy w eksploatacji niż spalinowy. Przejście na samochody elektryczne wygenerowałoby oszczędności przekraczające 100 mld zł. Jednakże perspektywa firm energetycznych lub różnych graczy może być taka, że korzyści nie są widoczne. Kwestią pozostaje to, by stworzyć ramy systemowe pozwalające tym instytucjom podejmować decyzje. Każde przedsiębiorstwo ma swoje określone cele inwestycyjne i horyzont inwestycyjny. Większość managerów myśli kategoriami 2-5 lat - natomiast inwestycje, o których mówimy, musiałyby się wydarzyć na przełomie lat 30" - podsumował Kędzierski w rozmowie z ISBnews.
W debacie podczas EKG Kędzierski podkreślił ponadto, że obecnie w Polsce straty związane z anomaliami pogodowymi wynoszą 9 mld zł rocznie, co ma realne przełożenie na PKB. Przypomniał, że efektem smogu w miastach jest spadek ich atrakcyjności inwestycyjnej.
Renata Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 15.04.2019 (ISBnews) - Dla posiadaczy obecnych indywidualnych kont emerytalnych (IKE) zostaną utworzone subkonta w ramach ich IKE na środki przekazywane w procesie przekształcenia otwartych funduszy emerytalnych (OFE) w IKE, poinformował ISBnews minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński.
"W projekcie ustawy zapisaliśmy, że dla osób, które już posiadają IKE, środki przekształcone z OFE zostaną umieszczone w subfunduszu w ramach tego IKE. A te osoby, które IKE nie posiadają, założą nowe IKE. W ten sposób chcemy upowszechnić system IKE" - powiedział Kwieciński w rozmowie z ISBnews.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział dziś na konferencji, że rząd przedstawia dziś propozycję przeniesienia całości środków z OFE, w kwocie 162 mld zł, na prywatne, indywidualne konta emerytalne. Możliwe też będzie pozostawienie całości środków na koncie w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Same OFE zostaną przekształcone w fundusze inwestycyjne i zachowają ciągłość działania.
Środki przenoszone z OFE do IKE zostaną obciążone 15-proc. opłatą przekształceniową.
Marek Knitter
(ISBnews)
Warszawa, 27.03.2019 (ISBnews) - Deficyt sektora rządowego i samorządowego tzw. general government) będzie rósł, ale Polska jedynie "otrze się" o unijny limit w wysokości 3% w relacji tego deficytu do PKB w 2020 r., kiedy wskaźnik ten nie powinien przekroczyć 2,8%, prognozuje w rozmowie z ISBnews główny ekonomista Coface w Europie Środkowo-Wschodniej Grzegorz Sielewicz.
"W świetle ostatnich danych i naszych przewidywań, powinniśmy się 'otrzeć' o ten próg 3%, ale nie przekroczyć. Nasze założenia odnośnie deficytu general government to 1,7% na ten rok, a na przyszły rok - 2,6%; nie wiem jednak, czy nie powinien być 2,8%. Ale jednak nadal jest to poniżej 3%" - - powiedział Sielewicz w rozmowie z ISBnews w kuluarach konferencji Coface Country Risk. Agencja ISBnews była patronem medialnym tego wydarzenia.
"Co naszym zdaniem wspiera twierdzenie, że deficyt nie przekroczy 3% w przyszłym roku, to z jednej strony wciąż solidne tempo wzrostu gospodarczego, które powinno się utrzymać w 2020 r. Nasza prognoza mówi, że to powinno być ok. 3,4-3,5%. Po drugie, to nadal ściągalność podatków, już nie tak wysoka, ale to wciąż jednak istotny czynnik. A po trzecie - wyższe wpływy z podatków w związku z wyższą konsumpcją, głównie z VAT, ale też z PIT. Wydaje mi się, że z tych powodów znajdziemy się poniżej progu 3%, natomiast oczywiście jest to scenariusz obarczony pewnym ryzykiem i możliwy do rewizji w kolejnych miesiącach" - dodał.
Zaznaczył jednocześnie, że trudno oczekiwać, aby poprawa ściągalności podatków była nadal tak imponująca. Zwrócił uwagę, że Polska zbliżyła się pod względem ściągalności podatków do poziomów, jakie są odnotowywane w Europie Zachodniej.
"Nasza prognoza odnośnie wzrostu PKB na 2019 to 3,9%, więc nie spodziewamy się znaczącego spowolnienia. Więcej ryzyk dla prognozy widzimy po stronie zagranicznej niż krajowej. Musimy byś świadomi tego, że wiele firm w Polsce jest zaangażowanych w globalne łańcuchy produkcyjne, czyli jeśli nawet nie eksportują, a koncentrują się na lokalnym rynku, to mogą dostarczać produkty klientowi, który jest eksporterem i swoje produkty wysyła np. do Niemiec, a z Niemiec trafiają one np. do Chin. Dlatego ryzyko może dotyczyć nie tylko eksporterów" - powiedział także Sielewicz.
Według niego, szczególnym powodem do zmartwień jest spowolnienie w strefie euro, w tym w gospodarce niemieckiej.
"Jeżeli chodzi o naszych eksporterów, jest to istotne kryterium - zwłaszcza, że z jednej strony jest to dosyć łagodne spowolnienie, nie ma recesji - dla strefy euro przewidujemy 1,4% wzrostu w tym roku, dla gospodarki niemieckiej - zaledwie 0,8%. Jeżeli rozdzielilibyśmy polską gospodarkę na zagranicą i część wewnętrzną, to ta zagranica stanowiłaby większy czynnik ryzyka. Na nasze szczęście, polski eksport rośnie w relacji do PKB - w ub.r. relacja ta osiągnęła już poziom 55%" - stwierdził główny ekonomista.
"Z drugiej strony, nie jesteśmy aż tak uzależnieni od eksportu, jak np. Słowacja, Węgry czy Czechy, gdzie ta relacja sięga już nawet 90%. Dobrze więc, że możemy bazować na popycie wewnętrznym, polski konsument jest nadal aktywny. Konsumpcja gospodarstw domowych - zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami - pozostanie główną siłą napędową wzrostu. Dobra sytuacja na rynku pracy też wspiera wzrost. Impuls fiskalny też z pewnością będzie działał 'na plus', ale nie chciałbym go przeceniać, ponieważ zapewne w połowie roku impuls ten przyspieszy krótkookresowo sprzedaż detaliczną i ogólnie konsumpcję" - dodał.
Zwrócił też uwagę, że w lipcu br. największe firmy będą musiały uruchomić pracownicze plany kapitałowe (PPK), co oznacza dodatkowe wydatki dla firm oraz pomniejszenie płac netto.
"Trzeba też pamiętać, że w połowie roku wchodzą PPK dla największych firm. Więc biorąc pod uwagę obniżkę PIT z 18% na 17% oraz PPK, to w wynagrodzeniach netto nie będzie widać żadnego zastrzyku, jeśli chodzi o pracowników dużych firm. To nie jest tak, że nastąpi znaczne przyspieszenie konsumpcji, raczej podtrzymanie jej tempa" - wskazał.
"Rok 2020 to, naszym zdaniem, pewien znak zapytania. Bowiem impulsy fiskalne wejdą prawdopodobnie w drugiej połowie tego roku. Ich efekty mogą zacząć już wygasać, może z wyjątkiem 500+ na pierwsze dziecko. Ale spodziewamy się pewnej stabilizacji konsumpcji, nadal pod dużym znakiem zapytania są inwestycje w aktywa trwałe - to, czy przedsiębiorstwa będą skłonne inwestować. Bo w roku wyborczym ogólnie inwestycje w aktywa trwałe na pewno będą 'na plusie', mimo, że budżet nie ma aż tyle możliwości ich finansowania" - dodał Sielewicz.
Przypomniał, że ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) dla przedsiębiorstw zatrudniających 50 osób i więcej wskazują, że w zeszłym roku odnotowaliśmy dwucyfrowy wzrost inwestycji - o 11,2%.
"Nie znamy jeszcze struktury tego wzrostu, ale wydaje się, że odpowiadają za niego jednak głównie firmy zagraniczne, które nawet, jeżeli mówią o ryzyku politycznym, to to ryzyko polityczne kalkulują i nie jest ono dla nich wysokie, nadal lubią nie tylko Polskę, ale w ogóle region Europy Środkowo-Wschodniej. Firmy te doceniają niskie koszty pracy - pomimo wzrostu wynagrodzeń to wciąż średnio 1/3 tego, co musieliby zapłacić pracownikom na Zachodzie, jak również wysoką jakość produkcji oraz ramy UE, dzięki którym wiedzą, czego się mogą spodziewać. Dlatego inwestują" - podsumował główny ekonomista.
W Polsce Coface jest obecny od 1992 roku. Ubezpiecza należności krajowe i eksportowe, oferuje finansowanie poprzez faktoring, a także raporty handlowe o firmach z całego świata.
Renata Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 22.03.2019 (ISBnews) - Zakaz handlu w niedzielę źle wpłynął na wyniki Grycana, dlatego firma będzie zamykać punkty w centrach handlowych i szuka innych kanałów dystrybucji w sieciach handlowych, z którymi wcześniej nie współpracowała, poinformował ISBnews.tv Zbigniew Grycan, założyciel marki Grycan Lody od Pokoleń.
"Ograniczenie handlu w niedzielę źle wpłynęło na nasze wyniki. Mamy dużo mniejsze obroty i musimy bronić się, żeby wystarczyło na czynsz" - powiedział Grycan w rozmowie z ISBnews.tv.
"Walczymy w firmie o to, żeby nie zwalniać ludzi i nie robić restrukturyzacji, bo mamy doskonałych pracowników. Staramy się dać im inne stanowiska pracy. W niedziele zatrudnialiśmy wielu studentów. Niestety, teraz już nie przyjmujemy ich do pracy" - podkreślił.
Większość lokali Grycana zlokalizowana jest w centrach handlowych, więc zakaz handlu szczególnie dotknął właśnie te punkty.
"Generalnie poradziliśmy sobie lepiej niż konkurencyjna branża gastronomiczna, chociaż zanotowaliśmy spadki 1-3 proc. w porównaniu do roku ubiegłego. Oczywiście, są lokale, które radzą sobie lepiej, ale i takie, w których niedziela była podstawowym dniem sprzedaży" - powiedział ISBnews.tv dyrektor generalny firmy Grycan Marcin Snopkowski.
Nie zmienia to faktu, że "wiele punktów nie wyrabia satysfakcjonujących nas obrotów, które pokrywałyby wszystkie opłaty", zaznaczył Zbigniew Grycan.
"Jesteśmy zobligowani umowami, ale gdy ich terminy będą się kończyć, będziemy zamykać punkty w centrach handlowych. Już zostały zamknięte dwa" - wyjaśnił.
"Teraz szukamy innych kanałów dystrybucji w sieciach handlowych, z którymi wcześniej nie współpracowaliśmy" – dodał.
Snopkowski podkreślił, że jedynie 1/3 lokali w centrach handlowych generuje takie obroty, że mogą być otwarte w niedzielę. "Przyglądamy się wszystkim lokalizacjom. Zamknęliśmy te, które stały się mocno nierentowne. Zastanawiamy się też, co się wydarzy, gdy zakaz handlu objąłby wszystkie niedziele. Mamy przygotowane modele biznesowe i przeliczamy, w których lokalach będziemy mieli problem w rentownością" - podkreślił.
Marka Grycan - Lody od pokoleń jest obecna na polskim rynku od 2004 r. W ciągu 15 lat istnienia firma Grycan rozwinęła największą rodzinną sieć lodziarnio-kawiarni firmowych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Obecnie liczy już ponad 150 lokali.
(ISBnews)
Warszawa, 22.03.2019 (ISBnews) - W projekcie Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego (SRRK) brakuje odniesienia do przyszłości otwartych funduszy emerytalnych (OFE), oceniła w rozmowie z ISBnews.tv prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych (IGTE) Małgorzata Rusewicz.
Jej zdaniem, pewne zmiany uproszczą funkcjonowanie rynku, ale nie są przełomowe. "One tak naprawdę nie doprowadzą do rozwoju rynku kapitałowego" - dodała.
"Z mojej perspektywy, w strategii brakuje też bardziej szczegółowych zapisów dotyczących kierunków zmian związanych z dodatkowymi formami oszczędzania, które mają silną korelację z rynkiem kapitałowym" - podkreśliła w rozmowie z ISBnews.tv.
Zdaniem Rusewicz, brakuje też kwestii rozwiązań o charakterze podatkowym po stronie inwestorów długoterminowych, czyli kluczowej sprawy, o której mówi się na rynku, a ostatecznie nie pojawiała się w strategii bądź jest w bardzo ograniczonym zakresie.
Według niej, w porównaniu z tym, co pierwotnie było prezentowane Radzie Rozwoju Rynku Kapitałowego, ostateczny dokument przeszedł modyfikację, został "ograniczony i okrojony".
"Czytając strategię, ma się wrażenie, że cele, które są postawione, nie są celami dla rozwoju rynku kapitałowego, ale dla wzmocnienia pozycji małych i średnich przedsiębiorstw. To nie jest złe, ale na pewno nie jest to cel strategiczny, który powinien być przed tym dokumentem postawiony" - wskazała Rusewicz.
"Niemniej jednak dobrze, że strategia powstała, bo mamy dokument, nad którym można pracować" - podsumowała.
(ISBnews)
Warszawa, 22.03.2019 (ISBnews) - Zapowiedziany przez rząd impuls fiskalny należy oceniać pozytywnie jako nowe źródło napędzające gospodarkę, a koszt przygotowywanych rozwiązań dla budżetu państwa może okazać się mniejszy niż wynika z obecnych szacunków, uważa członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Eugeniusz Gatnar.
"Impuls fiskalny jest bezprecedensowy. Podobną sytuację mieliśmy w 2007 r., kiedy pani prof. Zyta Gilowska zmniejszała klin podatkowy. Tej skali impuls to rzecz absolutnie bez precedensu i on podtrzymuje nasz wzrost konsumpcji. […] To jest nowy czynnik, które będzie napędzał gospodarkę - produkcję, konsumpcję i usługi. Z tego powodu uważam, że w roku 2019 wzrost PKB pozostanie na poziomie pomiędzy 4 a 4,5%" - powiedział Gatnar w rozmowie z ISBnews.
Zwrócił uwagę, że według analizy przedstawionej ostatnio w "Rzeczpospolitej", z ok. 40 mld zł kosztów programu "Piątka PiS" do budżetu w postaci podatków wróci ok. 7-9 mld zł.
"Wiele badań pokazuje, iż mnożnik fiskalny w Polsce wynosi ponad 1, może nawet 1,6, co by znaczyło, że tak naprawdę ten program w dużej części sam się sfinansuje. Oznacza to, że nie będzie on tak kosztowny dla budżetu, jak się wydaje" - podkreślił Gatnar.
"Myślę, że część środków z rozszerzenia 500+ trafi do oszczędności, ale nie będzie to duża kwota. Większość zostanie przeznaczona na konsumpcję. Chociaż Polska potrzebuje oszczędności, potrzebuje polskiego kapitału, choćby po to, żeby finansować inwestycje" - dodał.
Według niego, nie ma powodów, by obawiać się przekroczenia unijnego limitu w zakresie deficyt sektora rządowego i samorządowego (tzw. general government) na poziomie 3% w relacji do PKB.
"Przekroczenie tego progu w tym roku nie jest zagrożone, jeśli chodzi przyszły rok - to jest kwestii oceny skutków efektów impulsu fiskalnego. Nie wiemy, w jakiej sekwencji jego elementy będą realizowane. Tak więc obserwujmy gospodarkę i bądźmy większymi optymistami niż agencja Fitch" - podsumował Gatnar.
Na początku marca Fitch Ratings podał, że nowy pakiet fiskalny, ogłoszony przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) przesuwa nastawienie w polityce fiskalnej na bardziej ekspansywne i grozi wzrostem deficytu general government do ok. 3% PKB w 2020 r. z szacowanych na 2018 r. 0,5% PKB.
Renata Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 22.03.2019 (ISBnews) - Program pracowniczych planów kapitałowych (PPK) będzie miał pozytywny wpływ na warszawską giełdę, ale ujawni się on w pełni dopiero za 3 lata. Nowy system szczególnie pozytywnie może oddziaływać na segment małych i średnich spółek (MŚP) na GPW, uważa Michał Stalmach, zarządzający funduszami w Skarbiec Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych.
"W naszej ocenie, PPK będą miały pozytywny wpływ na giełdę, jednak na pełny efekt przyjdzie nam poczekać trzy lata, kiedy program obejmie już wszystkie, także najmniejsze firmy" - powiedział Stalmach w rozmowie z ISBnews.tv podczas 9. Fund Forum Analiz Online.
"Zakładamy, że poziom partycypacji wyniesie ok. 50%, natomiast przeciętny fundusz klienta będzie miał ok. 45% akcji. W naszej ocenie, wpływ na polską giełdę powinien wynieść ok. 4 mld zł" - dodał.
Zwrócił uwagę, że z ustawy o PPK wynika, iż limit inwestycji w akcje spółek wchodzących w skład indeksu mWIG40 wynosi maksymalnie 20%, a w przypadku sWIG80 i mniejszych spółek - do 10%. Oznacza to, że z PPK do spółek może napłynąć ok. 1,5 mld zł rocznie.
"Tak więc środki z PPK będą miały największy pozytywny wpływ na te mniejsze spółki. A płynność jest jedną z największych bolączek, szczególnie w tym segmencie giełdowego rynku" - podkreślił.
Zarządzający zwrócił też uwagę, że ważne dla powodzenia tego programu będzie, "korzystne rozwiązanie sytuacji z OFE".
"Mam na myśli pozostawienie zgromadzonych środków w gestii funduszy, ewentualnie przeniesie 25% z nich do Funduszu Rezerwy Demograficznej zgodnie z pierwotnymi zapowiedziami. Bez tego trudno byłoby o zaufanie dla długoterminowych rozwiązań emerytalnych" - podsumował. Jest szansa, że obecność takiego "mechanizmu", będącego pewnym stabilizatorem rynku, poprawi postrzeganie polskiego rynku przez inwestorów zagranicznych.
1 lipca 2019 roku PPK zostaną wprowadzone w spółkach zatrudniających ponad 250 pracowników, a w ciągu kolejnych 18 miesięcy do programu dołączać będą również mniejsze przedsiębiorstwa.
(ISBnews)
Warszawa, 21.03.2019 (ISBnews) - Minister przedsiębiorczości i technologii powoła radę oraz zarząd Fundacji Platformy Przemysłu Przyszłości do 8 kwietnia br., poinformował ISBnews wiceminister przedsiębiorczości i technologii Marcin Ociepa. Celem powołanej Fundacji jest wspieranie działań polskich przedsiębiorstw na drodze transformacji cyfrowej, a zgodnie z zapisami ustawy, w skład rady Fundacji wejdą przedstawiciele różnych resortów, nauki i przemysłu, podał także.
"Kolejnymi terminami, które wskazuje ustawa o Fundacji Platformy Przemysłu Przyszłości są: nadanie statutu, po zasięgnięciu opinii Rady oraz wpis Fundacji do Krajowego Rejestru Sądowego, co nastąpi w ciągu 60 dni od wejścia w życie ustawy, czyli do 8 maja" - powiedział Ociepa w rozmowie z ISBnews.
Jego zdaniem, korzyścią z tego, że Fundacja jest powoływana na mocy ustawy jest jej podleganie zasadom funkcjonowania instytucji publicznych umożliwia transparentność działań oraz kontrole przez odpowiednie organy państwa.
"Fundacja, oczywiście w dużym uproszczeniu, ma łączyć świat biznesu i świat nauki oraz pomóc w transformacji polskiej gospodarki w kierunku przemysłu 4.0. Chcemy podwyższyć wskaźniki cyfryzacji, automatyzacji czy robotyzacji polskich przedsiębiorstw. Do tej pory brakowało odpowiedniej współpracy. Fundacja ma być takim pomostem pomiędzy tymi światami i skupiać się wokół konkretnych projektów i wspólnych wyzwań" - powiedział Ociepa.
Według niego, chodzi więc m.in. o wsparcie w formie szkoleń oraz doradztwa powiązane z testowaniem i udostępnianiem przedsiębiorcom parków maszynowych czy laboratoriów badawczych.
"Podobnie jest w przypadku naukowców, którym chcemy stworzyć odpowiednią przestrzeń do współpracy. Często powstają na uczelniach różne rozwiązania i urządzenia, które nie mogą być bezpośrednio użyczone przedsiębiorcy, ale Fundacja będzie miała możliwość dostosowania odpowiednich mechanizmów współpracy. I to jest nasz cel. Mała firma może również liczyć na wsparcie eksperckie" - dodał wiceminister.
"Kolejną kwestią jest tworzenie regionalnych centrów kompetencji, w których będziemy pobudzać transformację przedsiębiorstw w kierunku przemysłu 4.0. Działania centrów prowadzone w konkretnych regionach będą bardziej dostosowane do potrzeb i specyfiki lokalnej gospodarki. Mamy oczywiście szereg różnych instytucji, ośrodków, ale to właśnie Fundacja ma koordynować ich działanie, aby oferować kompleksowe rozwiązania" - podsumował wiceminister.
Ustawa o Fundacji Platforma Przemysłu Przyszłości weszła w życie 11 marca br.
Marek Knitter
(ISBnews)
Warszawa, 27.02.2019 (ISBnews) - Tematem przewodnim XIX Konferencji Izby Domów Maklerskich będzie "Rynek przyszłości, przyszłość rynku - rynek kapitałowy wobec wyzwań innowacyjnej gospodarki", poinformował ISBnews prezes IDM Waldemar Markiewicz. Jego zdaniem, podstawą rozwoju innowacyjnej gospodarki jest zwiększenie udziału rynku kapitałowego w finansowaniu krajowych przedsiębiorstw. Potrzebne jest pilne wdrożenie Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego pod nadzorem specjalnie powołanego rządowego pełnomocnika.
Agencja ISBnews jest patronem medialnym Konferencji IDM, która odbędzie się 7-10 marca w Bukowinie Tatrzańskiej.
"Organizowana po raz 19. konferencja to najważniejsze wydarzenie rynku kapitałowego. W Bukowinie, spotka się blisko 300 specjalistów – praktyków rynkowych oraz przedstawicieli nadzoru. Swój udział potwierdził m.in. Jacek Jastrzębski – przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Tematem przewodnim będzie przyszłość – rynek kapitałowy wobec wyzwań innowacyjnej gospodarki" – powiedział Markiewicz w rozmowie z ISBnews.
Prezes podkreślił, że rynek kapitałowy nie funkcjonuje dla siebie, ale ma służyć całej gospodarce, m.in. do finansowania najbardziej dynamicznych i innowacyjnych firm – co jest kluczowe dla zwiększenia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na rynkach międzynarodowych.
"Rynek kapitałowy jest głównie po to, by zwiększać innowacyjność polskiej gospodarki, budować gałęzie przemysłu, które oferują wysokiej jakości i lepiej płatne miejsca pracy. Jeśli chcemy mieć prężnie funkcjonującą gospodarkę, konkurującą z zachodem, z rozwijającymi się firmami, to musimy postawić na rozwój rynku kapitałowego. Rynek kapitałowy to paliwo dla gospodarki" – dodał.
Jego zdaniem, polska gospodarka powinna budować gałęzie, które oferują wyższej jakości miejsca pracy w przemysłach bardziej produkcyjnych, technologicznych i innowacyjnych. Do tego jednak konieczne jest większe finansowanie poprzez rynek kapitałowy.
"Innowacje są finansowane w większym stopniu przez rynki kapitałowe niż przez system bankowy. Rynki kapitałowe wspierają przede wszystkim małe i średnie innowacyjne przedsiębiorstwa, dostarczając im kapitał na badania i rozwój. Dzięki temu firmy te zdobywają zdolność do międzynarodowej ekspansji, możliwe stają się przejęcia, które znacząco wzmacniają przedsiębiorstwa. Dlatego jeżeli chcemy mieć gospodarkę z liczącymi się firmami, to rynek kapitałowy powinien odgrywać znaczącą rolę w jej finansowaniu" – wskazał prezes.
Markiewicz podkreślił, że rynek kapitałowy dostarcza kapitał także na przejęcia, a jako przykład wskazał Asseco Poland i prezesa Adama Górala, który wielokrotnie na konferencjach IDM podkreślał, że to właśnie dzięki rynkowi kapitałowemu zwiększył skalę działalności firmy.
"Większa skala całego biznesu to większa zdolność do inwestycji w badania i innowacje, a tym samym większa możliwość do konkurowania na rynkach zagranicznych. Jeżeli uznamy, że rynek kapitałowy jest jednym z najważniejszych narzędzi do zwiększenia innowacyjności gospodarki, to trzeba się zastanowić, co należy zrobić, aby on się rozwijał. Trzeba budować świadomość publiczną, że rozwój rynku kapitałowego jest dziś polską racją stanu" – zaznaczył Markiewicz.
Unia Europejska zdaje sobie sprawę, że dla pobudzenia wzrostu gospodarczego i innowacyjności konieczne jest zwiększenie udziału rynku kapitałowego w finansowaniu europejskich przedsiębiorstw. W najbardziej rozwiniętych krajach finansowanie przedsiębiorstw przez rynki kapitałowe jest na poziomie ok. 30%, ale w USA już blisko 70%.
"W UE zauważono, że powiększa się luka w produktywności między gospodarką amerykańską i europejską I wiąże się to ze znacznie mniejszych udziałem rynków kapitałowych w Europie w finansowaniu europejskich przedsiębiorstw w stosunku do amerykańskich. W Polsce natomiast, rola rynku kapitałowego w finansowaniu gospodarki jest dwa razy mniejsza niż w Unii. To pokazuje, przed jakim wyzwaniem stoimy" – podkreślił prezes IDM.
W jego opinii, konieczne jest postawienie na dalszy rozwój rynku kapitałowego. Dlatego jego uczestnicy czekają z wielką nadzieją na strategię rozwoju rynku kapitałowego w Polsce, której publikacja jest zapowiadana lada dzień.
"We wrześniu br. przedstawiciele rynku przekazali uwagi do projektu w trakcie konsultacji podstawowych założeń Strategii prowadzonych w ramach Rady Rozwoju Rynku Finansowego" – powiedział Markiewicz.
"Dla nas najważniejsze są trzy rzeczy. Po pierwsze, należy stworzyć stanowisko pełnomocnika rządu ds. realizacji strategii, który będzie odpowiedzialny wyłącznie za zwiększanie udziału rynku kapitałowego w finansowaniu krajowej gospodarki. To warunek, by strategia nie okazała się tylko kolejnym dokumentem" – podkreślił Markiewicz.
Dodał, że konieczne jest określenie konkretnego celu, tj. zwiększenie udziału rynku kapitałowego w finansowaniu potrzeb inwestycyjnych polskich przedsiębiorstw. Cel ten należy określać stopniowo, na podstawie konkretnych liczb i corocznych raportów publicznych informujących na jakim etapie znajduje się realizacja tej strategii.
"Czyli osoba koordynująca, cel i publiczne coroczne raportowanie realizacji strategii to trzy najważniejsze kroki na początku. Fundamentalne dla dalszego rozwoju rynku kapitałowego jest także odbudowa jego wiarygodności" – kontynuuje Markiewicz.
W ocenie prezesa IDM, zaufanie jest elementem kluczowym dla realizacji roli rynku w budowaniu konkurencyjnej gospodarki. Reputacja zależy głównie od ochrony inwestorów. A ochrona inwestorów to wynik odpowiednich regulacji i właściwego nadzoru.
"W tym celu przede wszystkim powinny być wyciągane wnioski z kryzysów na rynku, jak np. sprawa GetBacku. Po takim wydarzeniu musi powstać biała księga błędów i zaniechań, a także propozycje konkretnych zmian w prawie i w praktykach, żeby zredukować ryzyko. Konieczna jest również sprawna egzekucja tego prawa. IDM od dawna postuluje o powołanie wyspecjalizowanego sądu rynku kapitałowego" – wskazał Markiewicz.
Według prezesa, należy stworzyć specjalistyczne aplikacje sędziowskie i prokuratorskie. Niezbędne jest także w tym kontekście wprowadzenie dwuinstancyjności w procesie odwoławczym, może właśnie do nowego sądu. Dziś bowiem Komisja Nadzoru Finansowego rozpatruje odwołania od swoich wcześniejszych decyzji.
"Być może trzeba wprowadzić zasadę, że ktokolwiek sprzedaje produkt inwestycyjny klientom detalicznym, musi posiadać licencję. Dziś w USA, bez licencji nie można nawet rozmawiać z klientem detalicznym, a w razie złamania zasad, centralny rejestr to odnotowuje i nieuczciwa osoba może mieć okresowy albo dożywotni zakaz pracy w zawodzie" – podkreślił Markiewicz.
Według prezesa IDM, wieloletnie zaniedbania rynku kapitałowego przez decydentów i w konsekwencji pogarszająca się kondycja podmiotów działających na rynku, w tym domów maklerskich, to jeden z powodów, który mógł mieć wpływ na obecną sytuację. Słabość domów maklerskich przekłada się na słabość całego rynku kapitałowego.
"Od kilku lat branża maklerska na działalności podstawowej notuje straty, a pogarszająca się kondycja finansowa podmiotów ogranicza możliwości ich rozwoju. Konsekwencją tego jest mniejsze pokrycie analityczne, czyli mówiąc wprost, słabszy dostęp inwestorów do wiedzy o spółkach. Brak dbałości o krajową branżę maklerską widać choćby w otwarciu się giełdy kilka lat temu na zdalnych członków" - wskazał.
"Wzrost udziału zdalnych członków w obrotach na giełdzie odbywa się ze stratą dla krajowej branży maklerskiej, ale przede wszystkim ze stratą dla polskich średnich i małych firm, obsługiwanych prawie wyłącznie przez krajowe domy, pozbawionych rzetelnych analiz dotyczących ich spółek" – powiedział też Markiewicz.
Słaba kondycja branży maklerskiej jest także wynikiem nadmiernych kosztów regulacji. IDM od lat zwraca uwagę na tzw. goldplating, czyli przyjmowanie legislacji unijnej bez uwzględnienia realiów krajowego rynku. W efekcie branża jest przeregulowana, co nie poprawia bezpieczeństwa inwestorów a obniża konkurencyjność domów maklerskich, które zamiast koncentracji na biznesie, skupiają się jedynie na regulacjach.
Do zwiększenia zasobów rynku kapitałowego niezbędne jest wreszcie promowanie polityki inwestowania i stwarzania odpowiednich zachęt, w tym podatkowych. Tymczasem dziś podatek od bezpiecznej inwestycji np. lokaty bankowej jest identyczny, jak od tej bardziej ryzykownej w akcje czy obligacje.
"Należy znieść podatek od inwestycji kapitałowych na giełdzie, albo znacznie go ograniczyć, ustalając limit zysku bez podatku. W niektórych krajach jest to np. 100 tys. USD. Należy także umożliwić rozliczanie w kolejnych latach, np. przez trzy lata, strat z lat poprzednich. Natomiast z punktu widzenia przedsiębiorcy konieczne jest zdecydowane zmniejszenie kosztów wejścia na giełdę lub stworzenie zachęt podatkowych dla podmiotów na niej funkcjonujących" – wyjaśnił prezes Izby.
Na koniec Markiewicz podkreślił fundamentalne znaczenie pracowniczych planów kapitałowych (PPK), które powinny dać mocny zastrzyk finansowy dla rynku kapitałowego i polskich przedsiębiorców. Jednak bez silnej branży maklerskiej nie będzie sukcesu PPK, ponieważ to branża maklerska doradza inwestorom i emitentom i to ona może pomóc wykorzystać środki z PPK, aby wesprzeć rozwój przedsiębiorstw.
"Reasumując – strategia nie musi być obszernym dokumentem. Najważniejsza jest jej skuteczna realizacja, raportowanie, wyciąganie wniosków z ewentualnych kryzysów oraz bieżąca reakcja poprzez zmiany regulacji i prawa" – podsumował Markiewicz.
W połowie lutego br. zastępca dyrektora departamentu rozwoju rynku finansowego w Ministerstwie Finansów, Marcin Obroniecki informował, że projekt strategii rozwoju rynku kapitałowego (SRRK) zostanie przedstawiony Radzie Ministrów najpóźniej w ciągu 2-3 tygodni i że otrzymał on pozytywną opinię Centrum Analiz Strategicznych.
Obroniecki mówił, że w strategii przewidziano m.in. powołanie specjalnej grupy roboczej, która będzie dokonywała przeglądu regulacji, a także powołanie członka rządu ds. implementacji strategii.
Lesław Kretowicz
(ISBnews)
Warszawa, 17.01.2019 (ISBnews) - Proponowane przez Ministerstwo Finansów uproszczenie i uporządkowanie systemu stawek VAT, którego jednym z elementów jest zróżnicowanie stawek podatku w zależności od zawartości owoców w napojach, nie będzie miało decydującego wpływu na zapotrzebowanie na owoce, uważa Wojciech Kędzia, dyrektor oddziału terenowego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) w Bydgoszczy.
"Jako bardzo niewiarygodną odebrałem przedstawioną przez Krajową Unię Producentów Soków prognozę spadku zapotrzebowania na surowce, w szczególności jabłka do produkcji soków, o 75% w związku z proponowanymi zmianami regulacji ustawowych" - powiedział Kędzia, cytowany w komunikacie przesłanym ISBnews.
"Jako porównywanie danych nieporównywalnych przedstawione w prezentacji KUPS-u odebrałem zestawienie z którego wynika 62-procentowy udział napojów i nektarów w rynku soków, napojów i nektarów, z którego to KUPS wnioskuje w swoich wywodach o ewentualnym tragicznym spadku zapotrzebowania na owoce do produkcji soków. Pamiętajmy, że w owym 62-procentowym wolumenie ilościowym blisko 80% masy stanowi woda oraz inne surowce i dodatki - w tym bardzo często niezdrowy syrop glukozowo-fruktozowy" - dodał Kędzia, były zastępca Głównego Inspektora Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Polska należy do światowych liderów w produkcji koncentratu owocowego. Prognozowana przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ) produkcja soku zagęszczonego na sezon 2018/2019 może wynieść 425 tys. ton, w tym soku jabłkowego 370 tys. ton (z czego 350 tys. ton produkcja z surowca krajowego). W sezonie 2018/2019 prognozowany przez IERiGŻ eksport soków zagęszczonych wyniesie 415 tys. ton, co stanowić będzie 97,6% całej krajowej produkcji soków zagęszczonych. Eksport zagęszczonego soku jabłkowego może wynieść w tym okresie ok. 320 tys. ton, co stanowić będzie 86,5% całej krajowej produkcji tego rodzaju soku. 57% ogólnej podaży jabłek będzie przeznaczanych do produkcji zagęszczonego soku jabłkowego.
Zmiany w matrycy VAT nie będą mieć żadnego wpływu na eksport, gdyż ten jest objęty zerową stawką VAT.
Zdaniem Ministerstwa Finansów, dzięki uproszczeniom podatnicy będą mieli większą pewność co do stosowania przepisów podatkowych, co ograniczy liczbę sporów w zakresie stosowania właściwych stawek podatku VAT.
"Pracujemy nad zmianami matrycy stawek VAT. Celem jest uporządkowanie obecnej sytuacji, która powoduje kłopoty interpretacyjne oraz generuje absurdalne sytuacje związane z przyporządkowaniem poszczególnych towarów do właściwych stawek" - powiedział ISBnews wiceminister finansów Filip Świtała.
"Tworzymy nową matrycę, tak aby podatnikom łatwiej było klasyfikować swoje towary i usługi oraz opodatkowywać je w prawidłowej wysokości" - dodał.
W propozycjach resortu finansów jest wiele produktów, na które VAT zostaje obniżony, np. materiały higieniczne, zupy, buliony, książki czy czasopisma. Nowa matryca stawek VAT wejdzie w życie 1 stycznia 2020 r., jednak obniżenie stawek na e-booki i e- prasę nastąpi już w kwietniu tego roku.
Lesław Kretowicz
(ISBnews)
Warszawa, 31.12.2018 (ISBnews) - Nowelizacja ustaw podatkowych zawierająca ulgę w podatku CIT i PIT na innowacje, czyli IP box wchodzi w życie 1 stycznia 2019 r. Obniżony został do 5% CIT i PIT dla tych podmiotów, które uzyskują przychody z komercjalizacji własności intelektualnej, poinformowała minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz.
"IP box to kolejne rozwiązanie, które ma sprawić, że osiągniemy pułap innowacyjności założony w strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Czyli, nie tylko poziom wydatków na badania i rozwój, ale także na zwiększony poziom przychodów osiąganych z tytułu komercjalizacji własności intelektualnej. IP box opracowany wspólnie z Ministerstwem Finansów to rekordowo niski, 5-proc. podatek CIT i PIT dla tych, którzy uzyskują przychody z komercjalizacji własności intelektualnej" - powiedziała ISBnews i ISBnews.tv minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz.
Wyjaśniła jednocześnie, że niższy, 5-proc. podatek CIT i PIT będzie mogło płacić przedsiębiorstwo, które, inwestując w B+R, opracuje np. nową technologię, zastrzeże ją (czyli zdobędzie na nią tzw. kwalifikowane prawo własności intelektualnej), a następnie będzie uzyskiwać przychód z jego komercjalizacji. Może to być sprzedaż produktu, w którym zawarta jest owa kwalifikowana własność intelektualna lub udzielenie licencji.
"Cały pakiet, który przygotowaliśmy, czyli: pierwsza i druga ustawa o innowacyjności, które już teraz dają duże ulgi tym, którzy wydają pieniądze na badania i rozwój oraz IP box, tworzy kompletny ekosystem proinnowacyjny dla najbardziej zaawansowanych technologicznie przedsiębiorców" - powiedziała minister.
"Mamy nadzieję, że to rozwiązanie zachęci jeszcze bardziej nie tylko naszych rodzimych przedsiębiorców, tych którzy już są dzisiaj w Polsce, ale także inwestorów zagranicznych do tego, aby przyjeżdżać do Polski i tutaj lokować swoje inwestycje" - podkreśliła Emilewicz.
Marek Knitter
(ISBnews)
Warszawa, 05.12.2018 (ISBnews) - Jeżeli z pracowniczych planów kapitałowych (PPK) będzie korzystało 50% uprawnionych po 2-3 latach od wprowadzenia tego systemu, to będzie można mówić o sukcesie tego systemu, wynika z wypowiedzi minister finansów Teresy Czerwińskiej dla ISBnews.
"Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która jest skierowana do 11,5 mln osób. System ma szansę powodzenia tylko wtedy, jeśli będzie powszechny, jeżeli ludzie będą chcieli w tym systemie oszczędzać. Wówczas PPK zbuduje bezpieczeństwo oraz stabilność i zapewni zastrzyk kapitałowy dla rynku giełdowego. System ten będzie budowany sukcesywnie. Uważam, że w ciągu 2-3 najbliższych lat w tym programie swoje oszczędności będzie gromadzić 50% uprawnionych do udziału w PPK. Szacowaliśmy, że docelowo będzie to ok. 75%. Uważam, że PPK będzie rozpowszechniał się stopniowo" - powiedziała Czerwińska w rozmowie z ISBnews.
"W OSR (ocena skutków regulacji) założyliśmy - docelowo - 75-procentową partycypację przy 11,5 mln uczestników, na poziomie podstawowym, czyli 1,5% z możliwością podniesienia do 4% ze strony pracownika, a ze strony pracodawcy 2% z możliwością zwiększenia do 4%. Do tego dochodzą dopłaty ze strony państwa– powitalna, w wysokości 250 zł i co roczna - 240 zł. Szacowaliśmy, że przy tych założeniach, co roku na rynek będzie wpływać 12-14 mld zł, choć z pewnością nie stanie się to w pierwszym roku istnienia tego programu. W takich programach uczestnictwo, z reguły, budowane jest stopniowo. Zakładam, że w ciągu 2-3 lat będziemy mieli uczestnictwo na poziomie 50%" - podkreśliła minister.
Jej zdaniem, dzięki temu budowane będą również inwestycje, bo właśnie one potrzebują silnej bazy kapitałowej.
"Patrząc obecnie na strukturę oszczędności Polaków, widzimy, że to przede wszystkim gotówka, lokaty bankowe. Jeżeli mówimy o bazie kapitałowej, to widać, że jest ona pod tym względem "ułomna", gdyż zadłużamy się na długie okresy, a oszczędzamy krótkoterminowo. Chcielibyśmy więc skorzystać z dźwigni przełożenia oszczędności na inwestycje. Jest to możliwe wtedy, gdy PPK będzie programem długoterminowym. Wówczas możliwe jest zasilanie środkami z PPK gospodarki, w efekcie obniżanie kosztu kapitału dla przedsiębiorstw. Do tego dochodzi strategia rozwoju rynku kapitałowego, nad którą pracujemy. Musimy zbudować stabilną bazę kapitałową pod inwestycje" - powiedziała Czerwińska.
Dodała, że rzeczywiście PPK stanowią pewien koszt dla przedsiębiorcy, ale ci sami przedsiębiorcy zyskują jednocześnie kapitał na rynku.
"Do rozwoju, inwestycji, przedsiębiorcy potrzebują solidnej bazy kapitałowej, my zaś taką właśnie bazę budujemy poprzez mechanizm oszczędności, które będą inwestowane. Stąd należy koszty związane z PPK rozpatrywać w szerszym makroekonomicznym kontekście. To jest program oczekiwany również przez przedsiębiorców, gdyż dzięki temu budujemy możliwości pozyskiwania kapitału na inwestycje" - podkreśliła minister.
"Z drugiej strony, z perspektywy rynku pracy, mówimy coraz częściej, że brakuje nam rąk do pracy, mamy bowiem na rynku pracy rekordowo niską stopę bezrobocia, a jej dalsze obniżanie wydaje się już trudne. Coraz silniejsza jest konkurencja o pracownika, nie postrzegamy jej tylko poprzez pryzmat kosztów. Przedsiębiorcy coraz częściej dostrzegają potrzebę nowych instrumentów konkurowania o pracownika, budujących więź pracownika z firmą. To jest trend widoczny na świecie, np. w krajach, gdzie funkcjonują współfinansowane przez pracodawców pracownicze plany kapitałowe, czy plany emerytalne" - powiedziała Czerwińska.
W opinii minister finansów, pracodawcy podczas prac konsultacyjnych nad ustawą o PPK wykazali się bardzo dużą świadomością, choć była obawa o stronę organizacyjną ze względu na skalę wdrażanego projektu.
"PPK to program wdrażany na dużą skalę i teraz zadaniem Polskiego Funduszu Rozwoju jest wdrożenie rozwiązań informatycznych i uruchomienie dedykowanego portalu internetowego, ważna tez jest pomoc przedsiębiorcom we wdrażaniu. W skali makroekonomicznej, to wbrew obawom, PPK jest bardzo potrzebnym gospodarce mechanizmem transformacji oszczędności, i nie będzie stanowić istotnego obciążenia dla przedsiębiorstw" - podsumowała minister.
Marek Knitter
(ISBnews)
Warszawa, 30.11.2018 (ISBnews) - Brak waloryzacji wynagrodzeń wykonawców inwestycji budowlanych jest problemem nie tylko firm z branży, ale także i zamawiających, którzy mogą nie zrealizować wszystkich zakładanych projektów. Dlatego decydującym argumentem za waloryzacją cen stał się interes publiczny, w którym leży ukończenie inwestycji, ocenili uczestnicy V edycji konferencji organizowanej przez Stowarzyszenie Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców (SIDiR) oraz Sąd Arbitrażowy przy tym Stowarzyszeniu (SA SIDiR). Agencja ISBnews była partnerem medialnym wydarzenia.
"Problem waloryzacji wynagrodzeń wykonawców inwestycji budowlanych jest bez wątpienia palący, bowiem praktycznie wszyscy wykonawcy kontraktów budowlanych zawartych w ostatnich 2-3 latach istotnie odczuwają wzrost cen materiałów budowlanych, braki specjalistycznego sprzętu budowlanego czy też istotne braki siły roboczej skutkujące znaczącym wzrostem stawek robocizny. Wykonawcy, zagrożeni znaczącymi stratami, zaczynają odstępować od realizacji budów. Wyraźnie widać, że zagraża nam sytuacja, z jaką mieliśmy do czynienia w latach 2011 i 2012. Tamte doświadczenia, jak widać, niewiele nas, zarówno zamawiających jak i wykonawców nauczyły. Niezbędne wydaje się więc podjęcie jak najszybciej działań, które zapobiegną tak katastrofalnym skutkom zawirowań na rynku budowlanym jak w tamtych latach" - oceniło SIDiR po konferencji.
Według Stowarzyszenia, można być prawie pewnym, że z obecnymi problemami rynku budowlanego poradzą sobie zamawiający i wykonawcy inwestycji komercyjnych. Tam zapewne w większości wypadków strony dojdą łatwo do porozumienia dla dobra inwestycji. Inaczej sytuacja wygląda na rynku zamówień publicznych. Zamówienia publiczne obwarowane są bowiem licznymi ograniczeniami wynikającymi z prawa zamówień publicznych. Zamawiający publiczni zobowiązani są do przestrzegania ustawy o finansach publicznych, ich działania zdeterminowane są często obawami o dolegliwe skutki naruszeń dyscypliny finansów publicznych, podkreśla SIDiR. To dlatego na zamówieniach publicznych skoncentrowali się prelegenci i uczestnicy konferencji.
"Oczywistym wydaje się, że niezbędne jest wprowadzanie klauzul waloryzacyjnych w nowo zawieranych kontraktach budowlanych. Pojawiły się już kontrakty, w których klauzule waloryzacyjne są uwzględniane. Klauzule te opierają się jednak głównie o wskaźniki statystyczne publikowane przez GUS. Klauzule te są jednak powszechnie krytykowane przez wykonawców. Już teraz widać, że wskaźniki statystyczne GUS nie oddają w sposób właściwy ruchu cen na rynku usług budowlanych i nie nadążają za dynamiką zmian. SIDiR oczywiście promuje tu klauzulę 13.8 warunków kontraktowych FIDIC. Wydaje się, że klauzula ta, zaimplementowana odpowiednio do wymogów polskiego prawa, pozwoli w sposób właściwy waloryzować wartość kontraktów budowlanych. Rozwiązanie takie sprawdza się na przykład na realizowanych także w Polsce kontraktach współfinansowanych przez Bank Światowy" - podkreśla SIDiR.
Według niego, problemem są natomiast kontrakty zawarte w latach ubiegłych, w których klauzul waloryzacyjnych nie zawarto, a które toczą się obecnie i ewidentnie przynoszą ich wykonawcom straty.
"Pewnym rozwiązaniem wydaje się stosowanie klauzul 'rebus sic stantibus' zawartych w kodeksie cywilnym, to jest postanowień artykułów 3571 i 632 kc. Klauzule te pozwalają na choćby częściową waloryzację kontraktów budowlanych przez sąd. Na konferencji przywołano pozytywne dla wykonawców rozstrzygnięcia sądu w sporach z zamawiającym publicznym o waloryzację wynagrodzenia. Są to jednak 'pierwsze jaskółki nie czyniące jeszcze wiosny'. Trudno na podstawie tych pierwszych rozstrzygnięć wnioskować, że wszystkie, a przynajmniej większość tego typu spraw sądowych prowadzić będzie do waloryzacji wynagrodzeń. Trzeba pamiętać, że sądy każdą sprawę rozstrzygają indywidualnie. Trzeba również pamiętać, że w naszych sądach sprawy toczą się niejednokrotnie wiele lat, a co więcej tego rodzaju waloryzacja ma charakter jedynie częściowy, gdyż co do zasady,ryzyko utraty wartości pieniądza sąd rozdziela na obie strony umowy. Dla wielu wykonawców nawet pozytywne rozstrzygnięcia sądu mogą być znacznie spóźnione. Przy obecnej rentowności produkcji budowlanej firmy budowlane mogą 'nie dotrwać' do pozytywnego wyroku sądowego. Niezbędne są rozwiązania szybkie i skuteczne" - czytamy dalej.
Na szczęście ostatnie zmiany ustaw o finansach publicznych oraz o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych wprost wskazały na możliwość zawierania ugód w sprawach spornych z podmiotami publicznymi. Zważywszy, że brak waloryzacji wynagrodzenia za roboty budowlane oraz przeciągające się spory w tym zakresie mogą prowadzić do odstępowania wykonawców od realizacji kontraktów, co bezsprzecznie doprowadzi do znacznego wzrostu kosztów ukończenia robót, rozwiązania ugodowe są jak najbardziej właściwym kierunkiem działań.
Korzystnym dla stron kontraktów budowlanych rozwiązaniem, przyspieszającym znacząco rozstrzyganie sporów, może być kierowanie sporów do sądów arbitrażowych. W toku konferencji wskazywano, że jednym z sądów, który mógłby sprawnie rozstrzygać tego rodzaju spory, byłby Sąd Arbitrażowy SIDiR, tym bardziej, że specjalizuje się on w rozstrzyganiu sporów budowlanych.
Waloryzacja wynagrodzenia wprowadzana do zawartych wcześniej kontraktów budowlanych niezawierających klauzul waloryzacyjnych budzi oczywiście również wiele wątpliwości. Uczestnicy konferencji podnosili, że inni wykonawcy, którzy brali udział w przetargach być może złożyliby korzystniejsze (czyli tańsze) oferty, gdyby wiedzieli, że zaistnieje możliwość waloryzacji wynagrodzeń, że ci wykonawcy, którzy wobec braku klauzul waloryzacyjnych wliczyli w wartości swych ofert ryzyko wzrostu cen pozbawieni zostali możliwości uzyskania zamówienia, że waloryzacja cen może prowadzić do promowania "wykonawców - ryzykantów".
"Wydaje się jednak, że decydującym argumentem za waloryzacją cen winien być interes publiczny. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy lepiej dopłacić wykonawcy robót i dokończyć roboty, czy liczyć się z możliwością zerwania kontraktu, wynikającymi z tego znacznymi opóźnieniami w oddaniu inwestycji do użytkowania, bezsprzecznie większymi kosztami ukończenia robót przez nowego wykonawcę oraz niepewnym dla zamawiającego wynikiem ewentualnego sporu sądowego. Niewątpliwie brak waloryzacji nie jest już tylko problem wykonawców, ale także i zamawiających, którzy mogą nie zrealizować wszystkich zakładanych inwestycji" - oceniło SIDiR po konferencji.
Rozwiązania pozwalające na waloryzację kontraktów budowlanych są, niezbędny jest jednak właściwy klimat dla ich wykorzystania i trzeba je wprowadzać bardzo rozważnie, podsumowano.
Konferencja odbyła się w dniach 22 i 23 listopada w Warszawie br. pod hasłem "Waloryzacja i nadzwyczajna zmiana stosunków - spory o zmianę wynagrodzenia".
(ISBnews)
Warszawa, 23.11.2018 (ISBnews) - Ustawa o zarządzie sukcesyjnym, która daje jednoosobowym firmom szansę na rozwój w rękach kolejnego pokolenia, wchodzi w życie już w niedzielę, 25 listopada br., poinformowała minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz. Ustawa wprowadza rozwiązania, z których będą mogli skorzystać właściciele ponad 2 mln firm zarejestrowanych w CEIDG.
"25 listopada wchodzi w życie ustawa o zarządzie sukcesyjnym. To ustawa, która - dzięki powołaniu zarządcy sukcesyjnego - umożliwia przetrwanie firmy rodzinnej, której właściciel umiera. Nowe przepisy to recepta na problem, który nie był rozwiązany od 1989 roku" - powiedziała Emilewicz w rozmowie z ISBnews.tv.
"Zachęcam więc przedsiębiorców do powoływania zarządców, a następnie wpisywania ich online do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej" - powiedziała Emilewicz.
Dodała, że jednoosobowa działalność gospodarcza to najbardziej popularna forma prowadzenia działalności w Polsce.
"Tych firm mamy w Polsce ponad 2 mln, bo tyle jest ich zarejestrowanych w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG), z czego 60% stanowią firmy rodzinne. Ponad 230 tys. osób z tej grupy ukończyło już 65 lat. W ich przypadku warto więc pomyśleć o sukcesji" - wskazała minister.
Chodzi o to, by firma nie "umierała" wraz ze śmiercią swojego właściciela, wyjaśniła.
"Do tej pory w takiej sytuacji wraz z odejściem właściciela traciły ważność umowy o pracę, kontrakty, zezwolenia, koncesje, czy numery NIP. To oznacza, że całość trzeba budować od nowa. Nierzadko mamy sytuację, w której właściciel nie ma naturalnych sukcesorów, bo dzieci albo nie chcą przejmować firmy, albo tych dzieci po prostu nie ma" - tłumaczy Emilewicz.
Według niej, dzięki nowym przepisom, jeśli zarządca sukcesyjny został ustanowiony, może on działać przez dwa lata po śmierci właściciela firmy. Dzięki temu, firma nadal może istnieć i prowadzić swoją działalność, a spadkobiercy mają czas na uporządkowanie spraw spadkowych i właścicielskich.
"Okres ten, w wyjątkowych przypadkach, może być wydłużony do lat 5. Mamy również w ustawie przewidziany wariant, tzw. awaryjny, w którym w ciągu 2 miesięcy od śmierci właściciela firmy, zarządcę sukcesyjnego mogą powołać jego spadkobiercy. W tym przypadku potrzebna jest już jednak wizyta u notariusza" - dodała minister.
"Naszym celem jest to, by firma nie umierała wraz ze śmiercią swojego właściciela, tylko mogła dalej rozwijać się w rękach kolejnego pokolenia. By zmiana pokoleniowa w przedsiębiorstwach przebiegała płynnie, co przysłuży się budowaniu polskich wielopokoleniowych firm rodzinnych, a to z kolei przełoży się na korzyść dla całej gospodarki, a więc ogółu społeczeństwa. Na Zachodzie funkcjonują firmy rodzinne, które mają po kilkaset lat; my - z powodów historycznych, ale też prawnych - nie mieliśmy na to szansy, teraz - właśnie dzięki ustawie o sukcesji - ona się pojawia" - podsumowała Emilewicz.
Marek Knitter
(ISBnews)
Warszawa, 26.09.2018 (ISBnews) - W projekcie ustawy o pracowniczych planach kapitałowych (PPK), obecnie procedowanej przez Sejm, jasno zawarto wytyczne co do polityki inwestycyjnej realizowanej przez instytucje finansowe oferujące PPK. Nadrzędną zasadą jest ochrona kapitału oszczędzających i lokowanie kapitału w aktywach o profilu ryzyka adekwatnym do wieku uczestników PPK, powiedziała Ewa Małyszko, prezes PFR TFI, w wywiadzie udzielonym ISBnews. Te reguły obowiązują również PFR TFI, które zgodnie z projektem ustawy o PPK będzie pełniło funkcję "instytucji wyznaczonej", podkreśliła.
Zgodnie z projektem ustawy o PPK, PFR TFI będzie pełniło rolę "wyznaczonej instytucji finansowej". Kluczowym zadaniem PFR TFI jako instytucji wyznaczonej będzie zagwarantowanie, zarówno pracodawcom, jak i pracownikom pełnego dostępu do oferty PPK.
"PFR TFI nie będzie mogło odmówić utworzenia programu dla danego przedsiębiorstwa. Wbrew różnym opiniom krytyków PPK trzeba podkreślić, że w projekcie ustawy o PPK PFR TFI nie ma pozycji uprzywilejowanej względem innych TFI, PTE lub zakładów ubezpieczeń. PFR TFI działa na zasadach rynkowych. To oznacza, że tak jak wszystkie inne podmioty mogące oferować PPK, PFR TFI będzie zobowiązane do utworzenia funduszy zdefiniowanej daty, czyli takich, które alokację aktywów dopasowują do wieku oszczędzających" - powiedziała Małyszko.
"W efekcie, portfele inwestycyjne konstruowane są w taki sposób, by zmniejszać ryzyko inwestycyjne wraz ze wzrostem wieku oszczędzającego - na początku więcej pieniędzy będzie inwestowane w akcje i instrumenty z nimi powiązane, by później udział tych papierów wartościowych w portfelu stopniowo się zmniejszał na rzecz bardziej bezpiecznych instrumentów, takich jak np. obligacje czy depozyty. Przepisy o PPK określają zarówno minimalny, jak i maksymalny udział poszczególnych rodzajów papierów wartościowych w portfelach funduszy oferowanych w ramach PPK" - podkreśliła prezes.
Wskazała też, że niezależnie od struktury właścicielskiej i przynależności do Grupy PFR, w przypadku PFR TFI nie ma również mowy o preferowaniu spółek w zależności od ich kapitału, czy to państwowego, czy to prywatnego.
"PFR TFI zawrze umowę o zarządzanie PPK z każdym pracodawcą, który nie dokona wyboru żadnej innej instytucji finansowej. Warto podkreślić, że działalność PFR TFI, podobnie jak każdej innej instytucji finansowej uprawnionej do oferowania PPK, jest działalnością regulowaną i prowadzoną za zgodą i pod nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego" - podsumowała Małyszko.
PFR Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych jest częścią Grupy Polskiego Funduszu Rozwoju. PFR TFI specjalizuje się w tworzeniu i zarządzaniu funduszami inwestycyjnymi zamkniętymi. Polityka inwestycyjna PFR TFI koncentruje się na aktywach alternatywnych, takich jak np. nieruchomości, projekty infrastrukturalne, private equity czy venture capital.
(ISBnews)
Warszawa, 18.05.2018 (ISBnews/ ISBnews.tv) - Wyczekiwana przez rynek nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) stworzy przestrzeń do finansowania nowych projektów OZE, uważa dyrektor Centrum Korporacyjnego Banku Ochrony Środowiska (BOŚ) w Katowicach Barbara Cyganik.
"My jako instytucja finansowa bardzo czekamy na nowelizację ustawy o OZE. Zgłaszaliśmy już swoje uwagi do ustawy, aktywnie uczestniczymy w pracach nad jej nowelizacją, m.in. angażując się w działania Związku Banków Polskich w tym zakresie. Sektor bankowy jest mocno zaangażowany w farmy wiatrowe - wobec tego bardzo nam zależy na tym, by ten portfel utrzymał stabilność." - powiedziała Cyganik w rozmowie z ISBnews.tv w kuluarach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Po uchwaleniu nowelizacji ustawy i ustabilizowaniu otoczenia regulacyjnego możliwe będzie ponownie podejmowanie finansowania projektów z obszaru OZE, w tym także farm fotowoltaicznych i biogazowni, podkreśliła.
"Bardzo istotne jest, aby uwzględnić te postulaty, które już wielokrotnie przekazywaliśmy - mam na myśli m.in. przeprowadzenie aukcji migracyjnych, a także uporządkowanie przepisów dotyczących podatku od nieruchomości. To przywróciłoby zaufanie instytucji finansowych i inwestorów, i stworzyłoby przestrzeń na finansowanie nowych projektów OZE" - podsumowała dyrektor.
Akcje Banku Ochrony Środowiska od 1997 roku są notowane na rynku podstawowym GPW. W skład grupy wchodzi również Dom Maklerski BOŚ S.A.
(ISBnews/ ISBnews.tv)
Paryż, 27.04.2018 (ISBnews) - PKO Bank Polski planuje zaoferować pracownicze plany kapitałowe (PPK) za pośrednictwem należącego do grupy kapitałowej PKO Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych (PKO TFI), poinformował ISBnews wiceprezes PKO BP nadzorujący obszar rynku detalicznego Jan E. Rościszewski.
"Mamy, oczywiście firmy ubezpieczeniowe oraz PTE, ale wydaje się dziś najbardziej racjonalne, żeby oferowane były przez TFI. Czekamy na ostateczny kształt przepisów w tym zakresie. Kwestie PPK będą się decydowały w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy" - powiedział Rościszewski w rozmowie z ISBnews w kuluarach Paris Polish Forum, zorganizowanego przez polskich studentów uczelni SciencesPo i The Boston Consulting Group (BFG). PKO BP był partnerem Forum, a ISBnews - partnerem medialnym.
"Mamy dziś TFI, które zarządza aktywami przekraczającymi 31 mld zł. Myślę, że to nie koniec wzrostów, bo jest jeszcze wiele innych projektów związanych z TFI" - powiedział wiceprezes.
"Dobrze zorganizowane TFI, które oferuje bezpiecznie skonstruowane i dobrze zarządzane produkty gwarantuje odpowiedzialną obsługę tak ważnego rozwiązania, jakim będą pracownicze programy kapitałowe" - dodał.
PKO TFI podało wcześniej, że sprzedaż netto funduszy inwestycyjnych z oferty PKO TFI w I kwartale br. wyniosła 2,2 mld zł.
Na koniec I kwartału 2018 roku aktywa pod zarządzaniem PKO TFI wyniosły 27,4 mld zł (wzrost o 7,7% kw/kw), natomiast Gamma TFI - blisko 4,3 mld zł (wzrost o 8,5% kw/kw). Łącznie aktywa zarządzane przez PKO TFI i KBC TFI, należące do grupy kapitałowej PKO BP, wyniosły na koniec marca 2018 roku prawie 32 mld zł.
Rościszewski zwrócił uwagę w rozmowie z ISBnews, że polskie banki w stosunku do rozwiniętych banków europejskich nie posiadają porównywalnych przychodów, jeśli chodzi o zarządzanie aktywami.
"To wynika m.in. z tego, że dopiero przez ostatnie 30 lat polskie instytucje finansowe zajmują się akumulacją kapitału. Efekt tego jest taki, że w przypadku większości banków europejskich istotną częścią przychodów są przychody z generowanych aktywów. Polskie banki nie mają tych aktywów - największe TFI, jeśli chodzi o rynek prywatny to PKO TFI, które ma ponad 30 mld zł. To jest dużo, jak na Polskę, ale to nie jest dużo, jak na Europę. Musimy te aktywa budować konsekwentnie - to kwestia następnych dziesięcioleci" - podsumował.
PKO Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A. to jedno z największych towarzystw funduszy inwestycyjnych rynku kapitałowego w Polsce. Zarządza środkami powierzonymi przez blisko pół miliona inwestorów indywidualnych i korporacyjnych. Istnieje od 1997 roku.
W połowie kwietnia br. prezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) Paweł Borys poinformował, że zapadła wstępna zgoda, by PPK mogły prowadzić także powszechne towarzystwa emerytalne (PTE), oprócz przewidzianych w projekcie ustawy TFI.
Projekt ustawy o PPK zakłada, że nowe rozwiązania będą wprowadzane etapami. Kolejność tworzenia PPK będzie uzależniona od wielkości lub typu pracodawcy. Najwcześniej, bo z początkiem 2019 r., do PPK mają przystąpić najwięksi pracodawcy, zatrudniający powyżej 250 pracowników. Najpóźniej, bo w połowie 2020 r., małe firmy oraz jednostki sektora finansów publicznych.
Instytucjami obsługującymi PPK będą towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI). Obowiązywać będzie limit 15% udziału w rynku PPK, do którego TFI będą mogły pobierać 0,6% opłaty od aktywów.
Tomasz Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 23.03.2018 (ISBnews) - Pracownicze plany kapitałowe (PPK) to próba pobudzenia rynku kapitałowego "na siłę", która „nie przełoży się zasadniczo na wzrost gospodarczy", uważa członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Kamil Zubelewicz. Według niego, także oszczędności w Polsce nie zaczną wyraźnie się zwiększać - dopóki poziom realnych dochodów ludności zasadniczo nie wzrośnie.
"PPK to jest pobudzane rynku kapitałowego na siłę. Wszelkie takie rozwiązania nie przyniosą istotnych realnych korzyści dla obywateli" - powiedział Zubelewicz w rozmowie z ISBnews.
"Programy pracownicze nie odbudują zaufania obywateli wobec państwa, straconego w wyniku zmian dokonanych w OFE. Po pierwsze dlatego, że pracownicy będą do PPK co dwa lata przymusowo zapisywani, nawet jeśli się wypiszą; po drugie dlatego, że wpłyną na podwyższenie obciążeń pracy i stopnia faktycznego fiskalizmu. Pracodawcy to sobie zrekompensują, odraczając podwyżki wynagrodzeń. Po trzecie, PPK przekierują środki na rynek kapitałowy, którego kondycja z natury jest zmienna. Po czwarte, przymusowe wpłaty na rzecz instytucji wynagradzanych niezależnie od ich efektywności budzą wątpliwości" - dodał.
Członek RPP spodziewa się, że dobra sytuacja gospodarcza w połączeniu z programem 500+ może nieznacznie zwiększyć poziom oszczędności Polaków, ale raczej w programach indywidualnych, a nie poprzez PPK.
"Część osób zaczęła oszczędzać środki otrzymane z programu Rodzina 500+. Jednak nadal oszczędności Polaków są nieduże i niestety nie możemy się tu spodziewać szybko jakiegoś przełomu. W naszym kraju skłonność do oszczędzania jest bardzo niska, a Polacy zaczynają chętniej oszczędzać dopiero, jeżeli rosną ich dochody. To jest kwestia kulturowa, bardzo niepokojąca. Ponadto niskie stopy procentowe nie zachęcają niestety do oszczędzania. Polska wybrała niestety model rozwoju oparty o kredyt i o konsumpcję" - podsumował Zubelewicz.
W swojej opinii na temat projektu ustawy o PPK, Narodowy Bank Polski (NBP) napisał ostatnio, że system PPK może nie przełożyć się na przyspieszenie wzrostu gospodarczego, w szczególności jeśli uwzględni się, że na rynek pracy i funkcjonowanie przedsiębiorstw negatywnie wpłynie zwiększenie klina płacowego oraz daleko idące obciążenia administracyjne związane z prowadzeniem PPK.
Projekt ustawy o PPK zakłada, że nowe rozwiązania będą wprowadzane etapami. Kolejność tworzenia PPK będzie uzależniona od wielkości lub typu pracodawcy. Najwcześniej, bo z początkiem 2019 r., do PPK mają przystąpić najwięksi pracodawcy, zatrudniający powyżej 250 pracowników. Najpóźniej, bo w połowie 2020 r., małe firmy oraz jednostki sektora finansów publicznych.
Instytucjami obsługującymi PPK będą towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI). Obowiązywać będzie limit 15% udziału w rynku PPK, do którego TFI będą mogły pobierać 0,6% opłaty od aktywów.
Renata Oljasz
(ISBnews)
Londyn, 14.03.2018 (ISBnews) - Grupa ING Banku Śląskiego zamierza uruchomić ofertę w ramach pracowniczych programów kapitałowych (PPK), ale uzależnia swoją decyzję od ostatecznego kształtu regulacji w tej sprawie, poinformował ISBnews prezes Brunon Bartkiewicz.
"Grupa będzie oferować PPK - widzimy, że jest to ważne dla naszych klientów. Po drugie, bank jest także pracodawcą i to rozwiązanie jest także bardzo istotne dla naszych pracowników" - powiedział Bartkiewicz w rozmowie z ISBnews w kuluarach VII edycji Polish Economic Forum 2017 (PEF) w Londynie, zorganizowanego przez polskich studentów z London School of Economics (LSE), zrzeszonych w "LSE SU Polish Business Society". Agencja ISBnews była patronem medialnym Forum.
"Czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia w tym zakresie Nie ma wątpliwości, że to jest zbyt ważny temat, aby bank się nim nie interesował. " - dodał prezes.
Instytucjami obsługującymi PPK będą towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI), które posiadają zgody i zezwolenia na wykonywanie działalności w Polsce. Zgodnie z projektem ustawy jednym z dodatkowych wymogów dla TFI, które chcą wziąć udział w PPK, jest minimum trzyletni okres doświadczenia w zarządzaniu funduszami inwestycyjnymi. Dziś zezwolenie posiada ponad 60 TFI. Wstępnie szacuje się, że ponad połowa z nich będzie zainteresowana przedstawieniem swojej oferty na obsługę PPK, podało Ministerstwo Finansów, prezentując koncepcję programów.
Projekt ustawy zakłada, że nowe rozwiązania będą wprowadzane etapami. Kolejność tworzenia PPK będzie uzależniona od wielkości lub typu pracodawcy. Najwcześniej, bo z początkiem 2019 r., do PPK mają przystąpić najwięksi pracodawcy, zatrudniający powyżej 250 pracowników. Najpóźniej, bo w połowie 2020 r., małe firmy oraz jednostki sektora finansów publicznych.
ING Bank Śląski jest notowany na GPW od 1994 r. Jego głównym akcjonariuszem jest holenderska grupa ING.
Tomasz Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 16.02.2018 (ISBnews) - Wprowadzenie pracowniczych planów kapitałowych (PPK) rozpocznie nową epokę rozwoju rynku kapitałowego, znacząco poprawi warunki do pozyskania kapitału w Polsce, a uczestnicy PPK skorzystają z owoców wzrostu gospodarczego, ocenił prezes GPW Marek Dietl w rozmowie z ISBnews.
"Na wprowadzeniu dodatkowej możliwości oszczędzania na emeryturę w ramach PPK skorzysta cały rynek kapitałowy. Środki przyszłych emerytów będą służyły do opłacania akcji i obligacji emitowanych przez polskie przedsiębiorstwa. Silna, lokalna baza inwestorów przyciąga zagraniczne podmioty - warunki do pozyskania kapitału w Polsce znacząco się poprawią. Z kolei uczestnicy PPK otrzymają szansę, aby ich środki na 'jesień życia' były nie tyle oszczędzane, co inwestowane - skorzystają z owoców wzrostu gospodarczego. Rozpoczyna się nowa epoka rozwoju rynku kapitałowego" - powiedział ISBnews Dietl.
Skierowany w czwartek do konsultacji społecznych projekt ustawy o PPK przewiduje zwolnienie podmiotu zatrudniającego ze składek na ubezpieczenie społecznej (ZUS) od składek wnoszonych do PPK oraz zaliczenie tych składek do kosztów uzyskania przychodu, składkę powitalną w wysokości 250 zł płaconą ze środków publicznych do końca 2020 r. oraz coroczne dofinansowanie dla uczestnika w wysokości 240 zł z Funduszu Pracy.
Jak podano w ocenie skutków regulacji (OCR), w wyniku wdrożenia ustawy o PPK całkowite aktywa emerytalne polskich gospodarstw domowych - według rządowych założeń - wzrosną z poziomu 172,6 mld zł na koniec 2016 r. do poziomu co najmniej 339,7 mld zł po okresie 11 lat w 2027 roku przy założeniu, że aktywa OFE, IKE i IKZE nie są powiększane o nowe składki, a składki na PPK opłacane są w minimalnej wysokości, tj. 3,5% wynagrodzenia. W przypadku gdyby składki na PPK opłacane były w maksymalnej wysokości 8% wynagrodzenia, to całkowite aktywa emerytalne polskich gospodarstw domowych wzrosną do poziomu 496 mld zł w 2027 roku.
(ISBnews)