ISBNewsLetter
S U B S K R Y P C J A

Zapisz się na bezpłatny ISBNewsLetter

Zachęcamy do subskrypcji naszego newslettera, w którym codziennie znajdą Państwo najważniejszą depeszę ISBnews, przegląd informacji dostępnych w naszym Portalu i kalendarium nadchodzących wydarzeń biznesowych i ekonomicznych. Subskrypcja jest bezpłatna.

* Dołączając do ISBNewsLetter'a wyrażasz zgodę na otrzymywanie informacji drogą elektroniczną (zgodnie z Ustawą z dnia 18 lipca 2002r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną, Dz.U. nr 144, poz. 1204). Twój adres e-mail będzie wykorzystany wyłącznie do przekazywania informacji na temat działań ISBNews i nie zostanie przekazane podmiotom trzecim. W kazdej chwili można wypisać się z listy subskrybentów klikając link na dole każdego ISBNewsLettera.

Najnowsze depesze: ISBnews Legislacja

  • 20.04, 15:27Strabag: Wprowadzając nową stawkę godzinową zadbajmy o umowy i vacatio legis 

    Warszawa, 21.04.2016 (ISBnews) - Podniesienie godzinowej płacy minimalnej do 12 zł to krok w dobrym kierunku, ale należy uważać, by ten proces nie spowodował zwiększenia bezrobocia i pogorszenia sytuacji przedsiębiorstw, poinformował ISBnews.tv członek zarządu Strabag Wojciech Trojanowski. W jego ocenie, należy wprowadzić możliwość renegocjacji umów oraz wydłużyć vacatio legis.

    "Od kilku lat mamy w Polsce systematyczny wzrost płacy minimalnej i sektor przedsiębiorstw dostosowuje się do tych rozwiązań. W tym kontekście podwyżka płacy minimalnej do poziomu 12 zł/h to krok w dobrym kierunku, niemniej należy dodać wiele drobnych elementów, aby cały proces nie spowodował zwiększenia bezrobocia i pogorszenia sytuacji przedsiębiorstw" - powiedział ISBnews Trojanowski w rozmowie z ISBnews.tv podczas XVIII Debaty Eksperckiej ISBnews oraz Centrum im. Adama Smitha pt. "Minimalna stawka 12 zł za godzinę - czy dla wszystkich? Zagrożenia dla kilku branż oraz pułapki dla legislatora." 

    Członek zarządu Strabag zaliczył do nich przede wszystkim współpracę z sektorem zamówień publicznych, których globalna wartość wynosi 150-200 mld zł rocznie.

    "Tak ogromna kontraktacja ze strony państwa wpływa na rynek pracy i wysokość płac. Jeżeli wprowadzamy więc administracyjnie podwyżkę stawki godzinowej, należy przede wszystkim wprowadzić możliwość rewaloryzacji kontraktów już podpisanych, jak również kontrolować nowo składane zamówienia, czy są w nich zapisane nowe stawki" - wyliczył członek zarządu Strabag.

    Trojanowski zastanawia się także, czy inicjatorzy rozwiązania zastanawiali się, jak duże środki będą obecnie potrzebne w sektorze publicznym, by dokonać rewaloryzacji kontraktów.

    "Należy również zagwarantować pracodawcy, przynajmniej w pierwszym roku zatrudnienia osób niżej kwalifikowanych, stosowanie niższej stawki np. 80% wynagrodzenia, jak mamy to dzisiaj. Nie chciałbym także, by zmiany  przełożyły się na wzrost i biurokracji" - wskazał.

    Członek zarządu Strabag zaproponował też zastanowienie się np. nad koniecznością prowadzenia szczegółowych ewidencji czasu pracy w wolnych zawodach np. informatyków czy w e-handlu.

    "Może więc należy przemyśleć dłuższe vacatio legis, by nie wylać dziecka z kąpielą. Dajmy pracownikom i pracodawcom czas na ułożenie swoich relacji na nowo" - podsumował Trojanowski.

    W XVIII Debacie Eksperckiej ISBnews oraz Centrum im. Adama Smitha pt. "Minimalna stawka 12 zł za godzinę - czy dla wszystkich? Zagrożenia dla kilku branż oraz pułapki dla legislatora" uczestniczyli prezes Konsalnet, Jacek Pogonowski, członek zarządu Strabag Wojciech Trojanowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) Marcin Nowacki oraz poseł .Nowoczesna Zbigniew Gryglas.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews) 

  • 20.04, 12:32Konsalnet: Branża ochrony jest za stawką min 12 zł/h, ale wprowadzaną stopniowo 

    Warszawa, 20.04.2016 (ISBnews) - Firmy działające w sektorze usług ochroniarskich i sprzątających są za wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł, ale chcąc przygotować się do nowej rzeczywistości, postulują rozłożenie jej w czasie i stopniowe dochodzenie do maksymalnego poziomu, poinformował ISBnews prezes Konsalnet Jacek Pogonowski. W jego ocenie, rząd zapomina bowiem, że on sam może najmocniej odczuć skutki pochopnych decyzji.

    "Proponowana przez rząd płaca minimalna na wysokim poziomie 12 zł/h niewątpliwie będzie miała bardzo duży i negatywny wpływ na rynek pracy. Według naszych analiz, znaczna część pracowników zarabiających dziś mniej po prostu straci pracę" - powiedział Pogonowski w rozmowie z ISBnews.tv podczas XVIII Debaty Eksperckiej ISBnews oraz Centrum im. Adama Smitha pt. "Minimalna stawka 12 zł za godzinę - czy dla wszystkich? Zagrożenia dla kilku branż oraz pułapki dla legislatora."

    Jego zdaniem, pracodawcy, w tym lider rynku Konsalnet, nie będą w stanie wynegocjować takich podwyżek swoich usług, by zapłacić wymagane 12 zł. Dotyczyć to będzie szczególnie regionów, gdzie panuje większe bezrobocie, a więc tzw. ściana wschodnia czy południowy-wschód Polski.

    "W tych regionach 12 zł/h to bardzo wysoka stawka, wobec panującego tam bezrobocia zwolnieni ludzie nie będą mogli znaleźć żadnej innej pracy. A według naszych analiz tylko w branży ochrona i sprzątanie prace może stracić ok. 100 tys. osób" - wskazał prezes Konsalnetu.

    Pogonowski dodał, że nie można do pokrzywdzonych nie można zaliczyć samych tylko zwolnionych, ale także i ich rodziny. Kolejną grupą, która najmocniej odczuje zmiany są emeryci, którzy dorabiają sobie dziś za niższą stawkę.

    "Przy 12 zł pracodawcy prawdopodobnie zostawią w firmach inne osoby, ponieważ dlaczego mają zatrudniać osobę starszą, gdy za te same pieniądze można mieć młodszą i bardziej sprawną? W efekcie to rozwiązanie to nie tylko 100 tys. nowych bezrobotnych, ale bezrobotnych, którzy w swoich regionach nie znajdą innej pracy" - stwierdził.

    Pogonowski podkreślił, że generalnie branża jest za wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej, jednak należy przeprowadzić to w mniej drastyczny sposób, niż proponuje to ustawodawca. Pogonowski widzi bowiem sporo patologii na rynku, gdzie ochroniarze faktycznie zarabiają czasem 3-4 zł za godzinę.

    "Branża jest za zmianami eliminującymi patologie, ale należy zastanowić się nad tempem wprowadzania tych zmian. Proponujemy więc, aby faktycznie iść w kierunku 12 zł, ale stopniowo i od przyszłego roku wprowadzić np. 10-11 zł i w kolejnych trzech dojść do 12 zł/h" - wskazał prezes.

    Dzięki temu regulacja ostatecznie wejdzie w życie, zrealizowane zostaną cele rządu, ale rozłożenie jej na lata pozwoli na płynne przystosowanie się wszystkich do nowej rzeczywistości.

    "Pamiętajmy, że jesteśmy tuż po wprowadzeniu 'ozusowania' umów-zleceń, a więc mamy kumulację negatywnych dla branży rozwiązań. Generalnie jesteśmy więc za, ale rozłożone w czasie" - podkreślił Pogonowski.

    Prezes Konsalnetu wskazał na jeszcze jeden problem, o którym być może trochę zapomniano na najwyższym szczeblu - zamówienia publiczne.

    "Wydaje się, że rząd może do końca nie zdawać sprawy, jaki może to rozwiązanie mieć na budżety instytucji państwowych, sądów czy urzędów pracy. To właśnie w zamówieniach publicznych jest największa skala patologii, bo nawet teraz, po 'ozusowaniu' umów-zleceń widzimy tam stawki 5-7 zł, co oznacza, że pracownik dostaje jeszcze mniej" - wyjaśnił.

    Pogonowski oszacował więc, że przy takich stawkach kontraktacji dziś, wprowadzenie nowego progu w kwocie 12 zł tylko dla pracownika może oznaczać nawet 3-krotne zwiększenie kosztów usług ochroniarskich, sprzątających czy cateringowych. 

    "W efekcie budżety tych instytucji będą musiały drastycznie wzrosnąć. Nie wyobrażam sobie bowiem, by organy państwa nie wymagały od swoich dostawców respektowania minimalnej płacy 12 zł/h dla pracowników" - podsumował Pogonowski.

    W XVIII Debacie Eksperckiej ISBnews oraz Centrum im. Adama Smitha pt. "Minimalna stawka 12 zł za godzinę - czy dla wszystkich? Zagrożenia dla kilku branż oraz pułapki dla legislatora" uczestniczyli prezes Konsalnet, Jacek Pogonowski, członek zarządu Strabag Wojciech Trojanowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) Marcin Nowacki oraz poseł .Nowoczesna Zbigniew Gryglas.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews)

     

  • 19.04, 11:25Stawka 12 zł/godz. to większe bezrobocie i szara strefa - Debata ISBnews/CAS 

    Warszawa, 19.04.2016 (ISBnews) - Wprowadzenie ujednolicenia wynagrodzenia godzinowego na poziomie 12 zł brutto za godzinę pracy na podstawie umowy zlecenia prawdopodobnie nie tylko nie zwiększy zatrudnienia, ale w samej tylko branży ochroniarskiej może doprowadzić do utraty pracy nawet przez 100 tys. osób, powiększając jednocześnie szarą strefę, uważają uczestnicy XVIII Debaty Eksperckiej ISBnews oraz Centrum im. Adama Smitha pt. "Minimalna stawka 12 zł za godzinę - czy dla wszystkich? Zagrożenia dla kilku branż oraz pułapki dla legislatora."

    Choć wprowadzenie minimalnej stawki za godzinę miało - w intencji ustawodawcy - ograniczyć wyzysk pracownika, jednocześnie doprowadzi do pogorszenia warunków pracy przez zwiększenie zatrudnienia na czarno i spadek konkurencyjności.

    "Dzięki tej regulacji na pewno nie przybędzie pracy. Minimalna stawka godzinowa 12zł/h zmniejszy  - według wstępnych wyliczeń sektora - zatrudnienie w branży sprzątanie i usługi ochroniarskie nawet o 100 tys. osób. Skutki tej regulacji będą bardzo negatywne także emerytów czy inwalidów, którzy dotąd tańsi, mogą zostać zastąpieni przez  osoby młodsze i sprawniejsze" - powiedział podczas debaty prezes Konsalnetu Jacek Pogonowski.

    Podkreślił, że z drugiej strony opowiada się za regulacjami w tym zakresie, ponieważ zdarzają się patologie typu stawki 3 zł za godzinę. Szczególnie w mniejszych ośrodkach.

    "Mimo, że zmiana jest dobra, niewątpliwie będzie miało to negatywny wpływ na rynek pracy nie tylko dla pracowników starszych, ale także mniej doświadczonych czy o mniejszych kwalifikacjach. Bo tu wchodzimy w sferę minimalnej płacy, a nie każdy będzie zasługiwał na tak wysokie wynagrodzenie" - dodał.

    Natomiast wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) Marcin Nowacki zwrócił uwagę na zagrożenie rozrostu szarej strefy. Każda analiza pokazuje bowiem, iż najczęściej pojawia się ona na rynku pracy lub rynku produktów opartych o akcyzę.

    "Negatywne w regulacji jest to, że wykreśla zapis o możliwości płacenia w pierwszym roku zatrudnienia wynagrodzenia w wysokości 80% płacy minimalnej. Ten przepis bezwzględnie powinien zostać utrzymany" - zwrócił uwagę Nowacki.

    Jak wskazał Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabag, przewodniczący Platformy Budowlanej Pracodawców RP, wzrost szarej strefy będzie widoczny również w jego branży. Nie będzie jednak dotyczyć największych, którzy już dziś płacą znacznie więcej niż 12 zł/h.

    "Budownictwo to jest branża bardzo niejednorodna, mamy na rynku wielu pracowników np. z Ukrainy. Więc o ile dla dużych firm będzie to neutralne, to np. dla budownictwa indywidualnego szara strefa jest znacząca i poprzez tę regulację powiększy się jeszcze" - powiedział Trojanowski.

    "Niemniej pozytywnie odnosimy się do tej regulacji 12 zł/h, szczególnie, jeśli zwiększy ona uczciwą konkurencję i urealni stawki na rynku. Ustawodawca musi jednak pamiętać, że do prawa o zamówieniach publicznych powinny zostać zapisane możliwości renegocjacji zawartych wcześniej kontraktów długoterminowych i sposób waloryzacji umów" - dodał członek zarządu Strabag.

    Prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski podkreślał natomiast, że dziś szanse na zajęcia - co prawda niskopłatne, ale jednak - mają najgorzej wykształcone czy niepełnosprawne osoby.

    "Ruch ten zdestabilizuje osoby specjalnej troski, starsze i gorzej wykształcone. Nikt nie zastanowił się również i nie wyliczył ewentualnych konsekwencji dla beneficjentów Programu 500+, którzy mogą po podwyżkach po prostu przekraczać minimalny próg dochodowy na pierwsze dziecko. I bardzo prawdopodobne, że osobom z kilkorgiem dzieci bardziej będzie opłacało się odchodzić z pracy" - wskazał.

    Prezes Konsalnetu dodał, że rząd prawdopodobnie nie zwrócił uwagi na konsekwencje dla samego siebie, dla budżetu państwa i samorządów oraz urzędów centralnych. Sfera publiczna jest bowiem jednym z największych zamawiających zewnętrzne usługi ochroniarskie czy sprzątające.

    "Nie oszukujmy się - urzędy, samorządy, sądy itp. instytucje - nie kontraktują z naszą branżą usług za 12 i więcej zł za godzinę, ale za 5-6 zł, z czego firma zewnętrzna musi zapłacić pracownikom i jeszcze zarobić. Oznacza to, że podwyżka płacy minimalnej będzie skutkować nawet 3-krotnym wzrostem wartości umów, bowiem automatycznie wzrosną pensje i pozapłacowe koszty pracy, a musimy wygenerować choć minimalny zysk. Automatycznie będą więc musiały wzrosnąć dotacje budżetowe dla sektora publicznego" - podkreślił Pogonowski.

    Uczestnicy debaty mieli też wątpliwości, czy uda się zrealizować założone przez rząd zwiększenie wpływów budżetowych dzięki tej regulacji. Obawiają się bowiem, że u podłoża wprowadzenia tej regulacji leży cel polityczny.

    "Poprzez wprowadzenia stawki minimalnej za godzinę pośrednio wpłynie do budżetu państwa 150 mln zł, a więc niewiele. Celem głównym nie jest więc cel fiskalny, ale polityczny. Oceniamy go bardzo negatywnie w każdym zakresie, tym bardziej, że przedsiębiorca funkcjonujący w szarej strefie nadal będzie w niej działał i nie będzie podlegał nowym przepisom. Ustawa nie przyjmie się" - uważa Nowacki z ZPP.

    W jego ocenie rząd powinien działać w taki sposób, by ucywilizować rynek pracy tak, aby pracownicy zaczęli się ujawniać. Kluczowe jest tu jednak zmniejszenie opodatkowania pracy, a nie kolejny wzrost obciążeń.

    "Polskie firmy nie mają dziś takich rezerw, tak by przytrzymać pracowników, jak miało to miejsce podczas w roku 2008 i kolejnych. Jeśli dojdzie do kolejnego spowolnienia gospodarczego przy stawce 12 zł/h, kryzys rozleje się szybciej po kraju niż poprzednio" - ostrzegał prezydent Centrum A. Smitha.

    Z kolei Zbigniew Gryglas, poseł Nowoczesnej, zaproponował rozważenie regionalnego zróżnicowania nowej stawki.

    "Cel jest ewidentnie polityczny, Tak jak Program 500+, obniżenie wieku emerytalnego, co ma zapewnić długie lata rządzenia obecnej ekipie. Regulacje te szkodzą gospodarce. Mamy do czynienia z różnicami regionalnymi. Trzeba by zastanowić się, jak regulację stawki godzinowej zregionalizować. Diagnozy moich przedmówców są słuszne o konsekwencjach tej regulacji tj. ucieczka w szarą strefę, zatrudnianie np. na pół etatu" - wskazał Gryglas.

    Także Nowacki zauważył, że "płaca minimalna nie jest dla Warszawy, wielkich ośrodków miejskich - tylko dla prowincji".

    Jednakże Pogonowski z Konsalnetu miał wątpliwości co do efektywności tego rozwiązania.

    "Projekt 12 zł miałby szansę powodzenia. Jest w nim cel polityczny, ale mając na uwadze regionalizację i sytuację gospodarczą można przeprowadzić tę ustawę w inny sposób. Regionalizacja raczej nie powiedzie się" - powiedział Pogonowski.

    Jednakże szef Konsalnetu zaproponował inne rozwiązanie - stopniowe podnoszenie stawki. To dałoby wszystkim szansę na przystosowanie się do nowych realiów.

    "Propozycja to wprowadzenie stawki 12 zł/ na godzinę stopniowo w ciągu 3-4 lat od 1 stycznia 2017 r. i powiązanie tego procesu ze zwiększeniem kwoty wolnej od podatku, do czego mamy właśnie dochodzić stopniowo. Nie byłoby wtedy szoku dla gospodarki, a obietnica polityczna zostałaby spełniona i nie zachwiałaby się gospodarka" - tłumaczył Pogonowski, podkreślając, że proponowana stawna 12 zł należy do najwyższych w regionie, ponieważ np. w Czechach czy na Węgrzech wynosi ok. 9 zł.

    Jak zauważył Sadowski, jedyne skuteczne rozwiązanie lepszej, lepiej płatnej pracy to obcięcie kosztów pracy.

    "Należałoby zaakcentować opinii publicznej, jaki jest los emerytów, rencistów, osób młodych, którzy zostaną wykluczeni przez tę regulację. [… ] Rozwiązanie to w obecnym kształcie nie jest sposobem na poprawę dobrobytu - nie doprowadzi do niego i do reelekcji też nie. Poprzednia ekipa podniosła płacę minimalną, a z tego powodu lepiej na rynku się nie zrobiło" - podsumował szef Centrum A. Smitha.

    Lesław Kretowicz, Renata Oljasz

    (ISBnews)

  • 11.04, 15:40Strabag: Propozycje rządu ws dróg cieszą, obiekcje są w kwestiach środowiskowych 

    Warszawa, 11.04.2016 (ISBnews) - Podjęcie dyskusji o możliwych kierunkach optymalizacji procesu budowy dróg w Polsce to krok w dobrą stronę, a do szczególnie wartościowych postulatów z niej wynikających można zaliczyć m.in. utworzenie Narodowego Forum Kontraktowego, wykorzystanie partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP) w procesach inwestycyjnych i dążenie do standaryzacji obiektów inżynierskich, uważa członek zarządu Strabag i przewodniczący Platformy Budowlanej Pracodawców RP Wojciech Trojanowski. Największe wątpliwości eksperta budzi poszukiwanie oszczędności w sferze ochrony środowiska poprzez rozdzielenie wydatków pomiędzy Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) a Ministerstwo Środowiska, czy też przerzucanie kosztów na samorządy lub stronę prywatną.

    "Wypracowanie rekomendacji i propozycji dotyczących optymalizacji procesu inwestycyjnego związanego z budową dróg w Polsce to ważny krok w kierunku przyspieszenia ich budowy, urealnienia kosztów i zbudowania poprawnych relacji między stronami. Cieszymy się, że doszło do dyskusji o kosztach, optymalizacjach, gwarancjach i zasadach, na jakich w najbliższych latach będziemy współpracowali. Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w prace grup roboczych, przekonywaliśmy stronę publiczną do korzystnych i opartych na najlepszych praktykach rozwiązań i z bardzo dużym zadowoleniem przyjęliśmy informację o tym, że wiele z naszych postulatów strona rządowa uznała za konieczne do wdrożenia" - napisał Trojanowski w komentarzu dla ISBnews.

    Zdaniem członka zarządu Strabag, jednym z najważniejszych rozwiązań, które - jak wynika z zapowiedzi rządowych - mają szansę wejść w życie to utworzenie Narodowego Forum Kontraktowego.

     "Zadaniem tego organu będzie zadbanie o standaryzację wzorów umów i procedur przetargowych. Wypracowane wspólne standardy powinny zadbać o właściwy i sprawiedliwy podział ryzyk, oraz określić realne i sprawiedliwe warunki gwarancji na kontraktach wykonawczych. Naszym zdaniem, najkorzystniejsze byłoby zastosowanie okresów gwarancji takich, jakie występują na innych rynkach, czyli 5 lat. Korzystne i racjonalne będzie także dążenie do ograniczenia udziału w procesie przetargowym 'firm teczek', czyli ograniczenia dotyczące podwykonawców. Doceńmy firmy, które dbają o swój potencjał i o pracowników, zapewnijmy także godne warunki pracy. W tym pojęciu mieszczą się także regulacje dotyczące zasad zatrudniania oraz wysokości stawek, w tym minimalnej stawki godzinowej. Powinniśmy dążyć do poprawy warunków pracy w sektorze budowlanym. Tylko tak będziemy mogli zwiększać naszą konkurencyjność także w zakresie warunków kontraktowych" - podkreślił.

    Z uznaniem przyjęte zostały także zapowiedzi powrotu do koncepcji wykorzystania PPP w procesach inwestycyjnych.

    "Jesteśmy zainteresowani realizacją takich projektów. Od lat jednak niewiele dzieje się w tym temacie. Zatem dobrze, że wracamy do niego. Ważne, byśmy jednak na nowo ocenili zarówno ustawę o PPP, jak i wszystkie bariery prawne związane z PPP, a występujące w naszym kraju" - wskazał.

    "Bezdyskusyjne", w opinii Trojanowskiego, są zapowiedzi dotyczące standaryzacji obiektów mostowych, kładek, przejść dla zwierząt, zmniejszanie czy likwidacja pasów rozdziału jezdni, które istotnie mogą przynieść oczekiwane oszczędności. Zdaniem członka zarządu Strabag, głębszej refleksji i zastanowienia wymaga natomiast szukanie oszczędności w obszarze ochrony środowiska. Jego zdaniem, trudno bowiem dojrzeć oszczędności w rozdzielaniu kosztów między ministerstwem infrastruktury a ministerstwem środowiska, czy też przerzucaniu ich na samorządy czy stronę prywatną.

    "Być może warto zastanowić się nad zasadnością pewnych rozwiązań już na etapie decyzji środowiskowych, oraz rozmawiać np. z samorządami o ich planach w dłuższej perspektywie. Warto na możliwie najwcześniejszym etapie procesu inwestycyjnego wiedzieć już, czy na określonym terenie będą w przyszłości prowadzone inwestycje wymagające ochrony przed hałasem czy nie. Uzasadnione i rozsądne byłoby także optymalizowanie projektów w zakresie wymogów środowiskowych i być może stosowanie nowoczesnych technologii wpływających na poziom hałasu. A w przypadku, gdy chcielibyśmy dzielić proces inwestycyjny na okres budowy i potem dobudowywanie ekranów, przynajmniej w pierwszym etapie warto przewidzieć budowę fundamentów pod ekrany, co zapobiegnie utrudnieniom w kolejnych etapach inwestycji. W moim przekonaniu, każdy projekt budowlany powinien być przygotowany przede wszystkim zgodnie z obowiązującymi warunkami środowiskowymi i przepisami prawa i wszystkie strony procesu inwestycyjnego powinny dążyć do racjonalizacji kosztów i wydatków" - tłumaczy.

    Jak podkreślił, największym sukcesem na obecnym etapie jest podjęcie przez stronę publiczną i branżę rozmów i wspólne szukanie najlepszych rozwiązań.

    "Mam nadzieję, że przybliża nas to do partnerskiego modelu współpracy teraz i w trakcie całego procesu inwestycyjnego, który dla nas kończy się z chwilą nie tylko wjechania samochodów na nowo wybudowaną drogę, ale rozliczenia kontraktu. Poszanowanie zasad partnerstwa jest bardzo ważne i wymiernie wpływa na koszty inwestycji. Powiedzmy to sobie otwarcie: nastawienie wykonawców i zaufanie do strony publicznej wpływa np. na wyceny kontraktów. Dla kontynuowania inwestycji ważne jest respektowanie umów przez cały okres ich trwania. Dobry klimat inwestycyjny jest ważny szczególnie w zakresie PPP. Zatem liczymy na sprawną współpracę" - podsumował Trojanowski.

    W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) zaprezentowało efekty prac nad tzw. pakietem drogowym, którego celem jest optymalizacja procesu realizacji inwestycji drogowych w Polsce. Zakładał on m.in. 29 mld zł oszczędności dzięki proponowanym zmianom w przetargach i innym optymalizacjom kosztowym, pozyskanie dodatkowych środków na finansowanie budowy dróg dzięki podwyższeniu opłaty paliwowej i zwiększeniu wpływów z opłaty elektronicznej viaTOLL oraz przeniesienie części kosztów - w zakresie urządzeń ochrony środowiska - na fundusze ochrony środowiska.

    Pakiet był odpowiedzią na zakładane wydatki w Programie Budowy Dróg Krajowych na lata 2014-2023 na poziomie blisko 200 mld zł wobec limitu finansowego 107 mld zł.

    Wiceminister Szmit mówił podczas prezentacji 8 kwietnia, że głównym celem resortu jest realizacja programu drogowego w całości, a nawet dodanie do niego dalszych inwestycji.

    Krótko potem minister Andrzej Adamczyk poinformował, że choć propozycja zmian w wysokości opłaty paliwowej była jednym z postulatów zespołu pracującego nad optymalizacją procesu realizacji inwestycji drogowych w Polsce, podwyżka nie zostanie wprowadzona.

    (ISBnews)

  • 22.02, 10:23Urbańska-Giner z HSBC: Plan Morawieckiego ws. finansów uspokoił inwestorów 

    Warszawa, 22.02.2016 (ISBnews) –  Inwestorzy zagraniczni wraz z przedstawieniem planu wicepremiera Mateusza Morawieckiego otrzymali po raz pierwszy mocny sygnał, że rząd przywiązuje uwagę do stabilności finansów publicznych, powiedziała ISBnews ekonomista HSBC ds. Europy Środkowo-Wschodniej Agata Urbańska-Giner.

    "W przedstawionej prezentacji planu wicepremiera Mateusza Morawieckiego mieliśmy jeden istotny slajd, podkreślający wartość idei stabilności finansów publicznych. Czyli inwestorzy zagraniczni otrzymali pierwszy taki mocniejszy sygnał, że rząd przywiązuje uwagę do stabilności finansów publicznych" -  powiedziała Urbańska-Giner.

    Jej zdaniem, z punktu widzenia inwestorów zagranicznych jest to najważniejszy plan, jeżeli chodzi o politykę nowego rządu.

    "W pierwszych miesiącach sprawowania władzy przez Prawo i Sprawiedliwość pojawiło się wiele wątpliwości wraz z np. z rewizją budżetu czy ze zmianą reguły wydatkowej" - dodała.

    Ekonomistka uważa jednak, że na razie plan wydaje się wyrażeniem chęci, choć z punktu widzenia rządu jest to zapewne ważna deklaracja co do priorytetów i celów, jakie zamierza osiągnąć.

    "Osobną sprawą jest kwestia implementacji tych założeń. Patrząc po przez pryzmat zakładanych wskaźników, to na przykład zakładany wzrost nakładów inwestycyjnych z 20% do 25% wydaje się bardzo duży. Poza tym nie pojawiają się tam szczególnie nowe instrumenty i nie mamy jednoznacznych podstaw do tego, aby ocenić, czy ten plan jest możliwy do wykonania czy nie" - wskazała ekonomistka.

    Urbańska-Giner zwróciła uwagę, że nie ma jasności co do charakteru wydatków, jeżeli rozpatrujemy plan Morawieckiego w kontekście budżetu: czy będą to wydatki bardziej publiczne czy prywatne. "To przesądza o tym jaki będzie wkład budżetu" – dodała.

    Według niej, analizując kolejność wydarzeń, to plan Morawieckiego pojawił się po trzech miesiącach sprawowania władzy przez obecny rząd, a np. program Rodzina 500+ znacznie szybciej. "To również świadczy o zakładanych priorytetach rządu" - uważa ekonomistka.

    Urbańska-Giner podkreśliła, że sytuacja finansów publicznych jest dosyć napięta. Zakłada się, że utrzyma się silny wzrost gospodarczy, a nawet będzie przyspieszał.

    "W budżecie nie ma żadnych 'poduszek bezpieczeństwa' na wypadek zrealizowania się negatywnego scenariusza, a plan wydatków społecznych i socjalnych jest ambitny. Mamy więc takie zderzenie związane z finansowaniem konsumpcji z podnoszenia podatków i raczej należy to negatywnie ocenić" – dodała. 

    Według niej ustawy, które do tej pory zostały przegłosowane przez parlament i wdrożone nie stanowią zagrożenia dla wzrostu gospodarczego. "W tym kontekście raczej mówimy o ekspansji fiskalnej i dodatnich ryzykach dla wzrostu, związanych np. z realizacją programu 500+ i przełożenia tego na wyższą konsumpcję. W tym roku oczekujemy wzrostu PKB na poziomie 3,7% - powyżej konsensusu - choć spodziewamy się, że może to być nawet większy wzrost" - prognozuje ekonomistka.  

    Do ryzyk wewnętrznych ekonomista zalicza m.in. wdrożenie w życie ustawy frankowej, a do zewnętrznych stan gospodarki światowej.

    "Jeżeli nie wystąpią większe ryzyka zewnętrzne, to mogę sobie wyobrazić sytuację, w której w kolejnych budżetach jesteśmy tuż pod progiem, a potem będzie znacznie lepiej. Taki scenariusz jest jednak obarczony sporym ryzykiem" - podsumowała Urbańska-Giner.

    Marek Knitter

    (ISBnews)

  • 21.12, 10:06Kołodko: Podatki od sklepów i banków nie przetrwają długo 

    Karpacz, 21.12.2015 (ISBnews) - Podatki od sklepów wielkopowierzchniowych oraz sektora bankowego będą mało skuteczne i nie przetrwają długo, uważa były wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko. W jego ocenie, należy raczej dokładnie kontrolować te podmioty pod kątem cen transferowych czy ukrywania dochodów.

    "Tezy, że podatek nakładany na sklepy i system bankowy uderzy tylko i wyłącznie w nie same jest lansowany przez lobbing grup związanych z tym kapitałem i nie należy tego demonizować. Ważniejsze jest natomiast to, że jego wprowadzenie łamałoby zasadę równego traktowania sektorów gospodarki" - powiedział Kołodko w rozmowie z ISBnews w kuluarach Forum Przemysłowego w Karpaczu.

    Wedlu niego, plany rządu to tylko próba poszukiwania dodatkowych dochodów, powstałe na założeniu, że są instytucje unikające płacenia podatków.

    "Gdybym dziś był wicepremierem i ministrem finansów, nie uciekałbym się do takich prostych rozwiązań, ale uruchomiłbym służby karno-skarbowe, aby sprawdziły sytuację. Wszyscy bowiem wiemy, że takie zachowania, jak ceny transferowe czy ukrywanie dochodów istnieją" - wskazał Kołodko.

    Były wicepremier podkreślił, że z negatywnymi zjawiskami trzeba walczyć bezpośrednio, a nie metodą okrężną. Dodatkowo, w jego opinii, zapowiadane nowe rozwiązania podatkowe nie przetrwają długo z powodu niskiej skuteczności.

    "Dlatego moja rada dla rządzących jest taka - jeśli już tak daleko doszliście, że nie sposób się wycofać z zapowiedzi, to można upoważnić ministra finansów, aby w określonym momencie mógł oba te podatki zawiesić. To pozwoli w przyszłości nie tylko uniknąć czasochłonnej procedury zmiany ustaw, uzgodnień eksperckich itp., ale i wygasi negatywne nastroje. Tak jak właśnie stało się, gdy taki zapis pojawił się w przypadku uchwalania podatku giełdowego, którego tworzenie kończyłem po poprzednim ministrze" - podsumował Kołodko.

    Rząd planuje wprowadzenie w 2016 r. - prawdopodobnie w II kw. - podatku od sklepów wielkopowierzchniowych, który ma przynieść budżetowi ok. 3,5-4,5 mld zł rocznie. Już w lutym ma wejść w życie podatek od niektórych instytucji finansowych, który oznaczałby roczne wpływy do budżetu od banków w wysokości ponad 4 mld zł.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews)
     

  • 30.10, 14:56Tobiszowski z PiS: Przygotujemy spółki górnicze do konkurencyjnego rynku 

    Warszawa, 30.10.2015 (ISBnews) - Obecna kondycja górnictwa jest najgorsza od 1989 roku, konieczna jest obecnie głęboka restrukturyzacja sektora, którą przeprowadzimy tak, aby spółki górnicze były w stanie konkurować na rynku po zakończeniu kryzysu, zapowiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości (PiS) zajmujący się branżą górniczą Grzegorz Tobiszowski w rozmowie z ISBnews.

    "Obecna kondycja górnictwa jest najgorsza od 1989 roku. Potrzebne są rozwiązania systemowe i głęboka restrukturyzacja górnictwa. Natomiast żeby przeprowadzić skuteczną reformę górnictwa, musimy obiektywnie i rzetelnie ocenić kondycję każdej spółki - począwszy od oceny stanu złóż każdej kopalni i ich potencjału wydobywczego, poprzez ocenę organizacji pracy i wykorzystania środków, po ocenę efektywności pracowniczej. Restrukturyzacja powinna objąć nie tylko największą i najbardziej zagrożoną spółkę, czyli Kompanię Węglową. Program naprawczy musi przejść także Katowicki Holding Węglowy, a nawet Jastrzębska Spółka Węglowa. Od tego będzie zależała rentowność tych spółek, a co za tym idzie - ich przyszłość" - powiedział Tobiszowski w rozmowie z ISBnews.

    "Naszym celem jest nie tylko wyprowadzenie sektora górniczego z kryzysu, ale przygotowanie go na funkcjonowanie w lepszych warunkach rynkowych tak, aby był konkurencyjny. Usprawnienie zarządzania spółkami węglowymi to także otwarty dialog ze stroną społeczną, która musi wiedzieć dokąd zmierza właściciel i jakie ma cele" - dodał poseł.

    Podkreślił, że głównym problemem górnictwa na przestrzeni ostatnich lat był brak właściwego nadzoru właścicielskiego i odpowiedzialnych decyzji po stronie resortu skarbu. Tymczasem - kontynuował - polityka rządu oraz polityka spółek o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa energetycznego i gospodarki, powinna być spójna i powinna realizować wspólne cele.

    "W praktyce, jak pokazały ostatnie lata, polityka państwa wobec sektora górniczego bazowała na rozwiązaniach doraźnych i mało efektywnych. Nie było też perspektywicznego zarządzania. Kiedy polskie górnictwo było w dobrej kondycji, sygnalizowaliśmy, że należy przygotować się na okres, kiedy koniunktura będzie słabsza" - ocenił poseł.

    Według niego, już wtedy trzeba było przeprowadzić gruntowną reformę górnictwa, jednak - jak podkreślił - zabrakło racjonalnej polityki zarządcy na rynku wewnętrznym.

    "Sprzedaż taniego węgla przez Kompanię Węglową wywołała spadek cen węgla na rynku, co spowodowało straty innych spółek górniczych m.in. Katowickiego Holdingu Węglowego. Późniejszy spadek cen surowców na światowych rynkach, zwiększający się import węgla oraz zwiększające się koszty wydobycia, doprowadziły do diametralnego pogorszenia sytuacji sektora. Wprawdzie wprowadzano liczne programy naprawcze, ale nie uwzględniały one prawdziwych przyczyn kryzysu. Ponownie były to zaledwie działania doraźne, które w praktyce paradoksalnie pogłębiały zadłużenie spółek górniczych" - tłumaczy ekspert PiS ds górnictwa.

    (ISBnews)

     

  • 25.10, 21:59Kuźmiuk: PiS złoży 'bardzo głęboką' autopoprawkę do budżetu na 2016 r. 

    Warszawa, 25.10.2015 (ISBnews) - Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zamierza złożyć "bardzo głęboką" autopoprawkę do projektu przyszłorocznego budżetu, liczy też na wprowadzenie od 2016 r. podatku bankowego, liczonego w wysokości 0,39% od aktywów, zapowiedział poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk w rozmowie z ISBnews.

    "Będziemy chcieli złożyć bardzo głęboką autopoprawkę do budżetu, ale najpierw chcielibyśmy zobaczyć, co zastaniemy" - powiedział ISBnews Kuźmiuk w sztabie wyborczym PiS.

    "Będziemy dążyli do tego, żeby od przyszłego roku funkcjonował już podatek bankowy 0,39% od aktywów" - dodał poseł.

    Kuźmiuk zapowiedział też, że PiS będzie chciało rozmawiać z bankiem centralnym na temat "Programu banku centralnego", który ma przynieść ok. 350 mld zł w okresie co najmniej 7 lat. Według niego, byłby to program podobny do realizowanych np. w Wielkiej Brytanii czy na Węgrzech.

    "Może być taka sytuacja, że obecna RPP uzna, że nie ma takiej potrzeby, ale według mnie dostęp do kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw jest ograniczony i będziemy chcieli to zmienić" - wskazał poseł PiS.

    Według sondażu przy lokalach wyborczych (exit polls), przeprowadzonego przez TNS OBOP na zlecenie TVP, TVN24 i Polsatu, w wyborach parlamentarnych PiS uzyskało pierwsze miejsce z 39,1% poparcia, natomiast Platforma Obywatelska (PO) znalazła się na drugim miejscu z 23,4%. Według przeprowadzonych przez telewizje symulacji, wyniki te oznaczałyby, że PiS uzyskałoby 242 miejsc w 460-osobowym Sejmie, zaś PO miałaby 133 posłów.

    Marek Knitter

    (ISBnews)

  • 14.09, 10:46Eurocash: Sieć abc chce powiększyć się o 200-300 sklepów do końca roku  

    Warszawa, 11.09.2015 (ISBnews) - Sieć sklepów abc - należąca do grupy Eurocash - planuje powiększyć się do końca 2015 roku jeszcze o 200-300 sklepów i tym samym zrealizować zakładane plany rozwojowe, poinformował w rozmowie z serwisem ISBhandel rzecznik prasowy Grupy Eurocash Jan Domański.

    "Na koniec pierwszego kwartału do sieci abc należało 7 001 placówek. Pierwsze półrocze zamknęliśmy liczbą 7 206, a w chwili obecnej pod szyldem abc działa ich 7 282. Warto podkreślić, że drugi kwartał w rozwoju sieci jest zawsze słabszy, zatem realny pozostaje do zrealizowania zakładany plan 500-600 przystąpień do sieci abc w roku 2015" - powiedział Domański w rozmowie z ISBhandel.

    abc to jedna z najprężniej rozwijających się sieci na rynku. Średnio rocznie przystępowało do niej 300-500 nowych sklepów, 2014 był pod tym względem rekordowy - sieć zyskała 860 nowych punktów.

    Grupa Eurocash to jedna z największych polskich grup zajmująca się hurtową i detaliczną dystrybucją produktów żywnościowych, chemii gospodarczej, alkoholu i wyrobów tytoniowych (FMCG).

    Na koniec I półrocza 2015 roku do grupy Eurocash należało: 172 hurtowni Eurocash Cash&Carry, 7 206 sklepów zrzeszonych pod marką abc, 1 022 sklepów zrzeszonych pod marką Delikatesy Centrum oraz 4 400 sklepów zorganizowanych przez spółki zależne od grupy Eurocash: Lewiatan, Groszek, Euro Sklep, PSD (Partnerski Serwis Detaliczny).

    (ISBnews)

  • 20.08, 16:41Prałat z Intermarche: Za populistyczne zabawy polityków zapłacą konsumenci 

    Warszawa, 20.08.2015 (ISBnews) – Na podstawie dostępnych dziś informacji na temat ewentualnego wprowadzenia podatku od sieci handlowych przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) po wygraniu jesiennych wyborów, dla polskiego handlu rysuje się przerażający obraz, powiedział podczas XV Debaty Eksperckiej ISBnews i ISBhandel dyrektor generalny Intermarche, Daniel Prałat. Według niego pracujące już teraz na bardzo niskiej rentowności sieci przerzucą koszty na konsumentów, dostawców oraz cały łańcuch firm współpracujących z nimi. 

    „Nie znamy jeszcze wszystkich postanowień, jakie będą zawarte w ew. przepisach które pojawią się po wyborach i które będą dotyczyły wprowadzania podatku od sieci handlowych. Mając jednak informacje, które płyną do nas dzisiaj ze świata polityki na temat detali tych rozwiązań, rysuje się obraz, który nas na pewno bardzo przeraża" - powiedział w rozmowie z ISBnews.tv Prałat.

    Według niego perspektywa opodatkowania sieci sklepów spożywczych przeraża, ponieważ przede wszystkim narusza panujący porządek podatkowy, a więc bezpieczeństwo w zakresie planowania przyszłych inwestycji. Z drugiej strony sieci nie będą w stanie same podołać wyższym podatkom, więc przełożą je na konsumentów.

    „W tej chwili sieci handlowe w Polsce, wbrew powszechnie panującym opiniom nie są w najlepszej kondycji, większość  boryka się z dużymi problemami związanymi z  zachowaniem rentowności. Na pewno trzeba zdawać sobie sprawę, że w ostatnim roku mamy cały czas do czynienia z deflacją na produktach spożywczych, co też znacząco negatywnie przekłada się na obroty sieci" - podkreślił dyrektor generalny Intermarche.

    „W tym momencie obciążanie nas jako sieci dodatkowym podatkiem może tę rentowność nie tyle zabić, co sprawić, że wpadniemy w spiralę negatywnych wyników. Żeby temu zapobiec sieci nie będą miały innego wyjścia, tylko podnieść ceny. Tak naprawdę za dość populistyczne zabawy polityków przed wyborami przyjedzie zapłacić konsumentom" - podkreślił Prałat.

    Dyrektor zaznaczył, że w konsekwencji pojawią się także negatywne efekty odczuwalne w dłuższej perspektywie, które dotykać będą nie tylko sieci i konsumentów, ale również dostawców. Optymalizując bowiem sposób funkcjonowania spółka zostanie zmuszona zadbać o to, by nie przynosić strat. Niezbędne będzie poszukanie z dostawcami takich rozwiązań, które pozwolą utrzymać rentowność, ale jednocześnie  nie przełożą całości ciężaru podatkowego na konsumentów.

    „Te wszystkie działania sprawią na pewno, że nastąpią redukcje zatrudnienia, zarówno po stronie sieci, jak i po stronie dostawców. Natomiast jeśli to wpłynie negatywnie na nasze obroty, będzie w kolejnym kroku miało oddźwięk w logistyce. Tak więc kolejne pokaźne ogniwo w łańcuchu dostaw może zostać zainfekowane wprowadzeniem nowego podatku" - podsumował Prałat.

    W XV Debacie Eksperckiej ISBnews oraz ISBhandel.pl udział wzięli przedstawiciele różnych środowisk handlowych: Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji oraz Maria Andrzej Faliński, dyrektor generalny POHiD; Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu; Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan, a także przedstawiciele sieci handlowych: Daniel Prałat, dyrektor generalny Intermarche i Krzysztof Szponder, wiceprezes Kaufland.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews)

     

     

  • 24.07, 11:38Podatek bankowy mocno ograniczy finansowanie MSP w perspektywie UE do 2020 r. 

    Warszawa, 24.07.2015 (ISBnews) - Jeśli podatek bankowy zostanie wcielony w życie w postaci 0,39% od aktywów banków, to ich zdolność do finansowania przedsiębiorstw w nowej perspektywie unijnej będzie bardzo ograniczona. A kwota, którą banki chciałyby przeznaczyć na kredytowanie projektów do 2020 roku sięga 60-70 mld euro, uważają eksperci. 

    W nowej perspektywie na lata 2015-2020 na badania i rozwój oraz inwestycje dla przedsiębiorców zarezerwowana jest kwota 16,6 mld euro (ok. 70 mld zł).

    "Jeśli podatek wejdzie w życie, bankom nie będzie zależało na tym, by ich aktywa mocno rosły. To może oznaczać, że akcja kredytowa dla firm będzie mocno ograniczona. Najprostszą korelacją pomiędzy środkami z UE a bankowymi jest kredyt na innowacje technologiczne - dawniej tzw. kredyt technologiczny. On nie istnieje bez komercyjnych kredytów bankowych" - powiedziała w rozmowie z ISBnews prezes  Expalno Polska - spółki specjalizującej się w pozyskiwaniu i rozliczaniu dotacji unijnych - Agnieszka Dobrzyńska.

    Dodała, że aby ta dotacja została skonsumowana - a mowa jest o kwocie 422 mln euro (ok. 1,6 mld zł) - banki musiałyby uruchomić łącznie od 2 do 4 mld zł kredytowania do 2020 roku. Może okazać się to zbyt trudne, biorąc pod uwagę również zbliżającą się perspektywę przewalutowania kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich.

    W budżecie krajowym do 2020 r. na dotacje w ramach kredytu na innowacje technologiczne zostało przeznaczone 1,6 mld euro. Oprócz tego w nowej perspektywie będą dostępne także środki zwrotne w wysokości ok. 1 mld euro, które jednakże będą wymagały poręczeń i gwarancji ze strony banków. Z tych środków będą finansowane inwestycje odtworzeniowe, które są obarczone mniejszym ryzykiem.

    "W nowej perspektywie pieniędzy jest więcej, są ukierunkowane na badania, a po zrealizowaniu projektów badawczych na finansowanie inwestycji, w których następuje wdrożenia wyników tych badań. Założenie jest takie, aby innowacje, które narodzą się w Polsce były finansowane na rodzimym rynku i tu też realizowane. To jest budowanie innowacyjnej gospodarki, co do tej pory nie wychodziło Polsce najlepiej" - powiedziała Dobrzyńska.

    Podkreśliła, że przedsiębiorcy są bardzo wygłodniali tych środków, bo od dawna nie było naborów, a w poprzedniej perspektywie - czyli do 2013 r. - nabory były w każdym roku.

    "Budżet instrumentu 'Badania na rynek' to jest 1,6 mld euro (ok. 5 mld zł). W ostatnim naborze do działania 4.4. -poprzednika programu na inwestycje innowacyjne wniosków było złożonych na kwotę ok. 5 mld zł. Jeżeli będą to dobre projekty, można dać wszystkim te środki i takie są zakusy. To by oznaczało, że te pieniądze 'rozejdą się' bardzo szybko, w pierwszych dwóch latach. W naszej ocenie, to może być już ten rok" - powiedziała prezes Explano.

    Dobrzyńska zaznaczyła, że w tym momencie sięganie po dotacje unijne bardzo przypomina pozyskiwanie kapitału z funduszy private equity, ponieważ jednym z etapów oceny projektu jest panel ekspertów, do którego często zapraszani są inwestorzy z funduszy i z rynku kapitałowego, którzy oceniają ten projekt.

    "W nowej perspektywie nie ma prawie instrumentów, gdzie nie ma panelu ekspertów i etapu przedstawienia projektu przed grupą ekspercką, którzy też oceniają człowieka, czy jest w stanie jako menadżer poprowadzić ten projekt " - podkreśliła.

    "Gdy zostaną rozdysponowane fundusze unijne, na ich miejsce wejdą private equity. Rosnący jest także rynek venture capital. Te fundusze bardzo chętnie będą pozyskiwać firmy, które sięgały w przeszłości po dotacje unijne. Na pewno oferta będzie szersza" - podkreśliła.

    Polskie banki do końca 2013 r. zaangażowały ponad 40 mld zł kredytu w projekty współfinansowane ze środków UE.

    "Pozwoliło to zrealizować prawie 90 tys. projektów i inwestycji o wartości ponad 140 mld zł, w tym około 8 mld zł w ramach tzw. instrumentów inżynierii finansowej. Oznacza to tysiące miejsc pracy, związanych z powstaniem nowych lub rozwojem już funkcjonujących podmiotów gospodarczych. Łącznie nasze banki w okresie 2007-2013 wzięły udział w ponad 20 programach finansowanych z udziałem  środków UE" - powiedział ISBnews dyrektor w Związku Banków Polskich Arkadiusz Lewicki.

    Podkreślił, że w nowej (2014-2020) perspektywie finansowej w programach publicznych (unijnych i krajowych) dostępne będzie dla polskiego podatnika łącznie ponad 120 mld euro. Teoretycznie oznacza to, że polscy beneficjenci powinni wygenerować drugie tyle, aby móc skutecznie sięgnąć po to wsparcie i tu ujawnia się absolutne zapotrzebowanie na usługi banków.

    Jak poinformował ISBnews prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz, sektor bankowy powinien zmobilizować ok. 60-70 mld euro kredytowania projektów w całej perspektywie do 2020 r.

    Agnieszka Morawiecka

    (ISBnews)

  • 17.07, 09:41Prof. Żmijewski: Sprzedaż PKP Energetyki powinny zabezpieczać procedury i prawo 

    Warszawa, 17.07.2015 (ISBnews) - Nawet, gdyby PKP Energetyka trafiła w ręce polskiego inwestora branżowego, a nie inwestora finansowego, to nie można wykluczyć, że w przyszłości - ze względu na duże potrzeby inwestycyjne - ostatecznie wspólnie trafiłyby w ręce inwestorów spoza branży. Dlatego najistotniejsze jest, by w tym przypadku - jak i każdym podobnym - stosować odpowiednie przepisy i procedury, a jeśli ich brak - wymuszać je na prawodawcach, uważa prof. Politechniki Warszawskiej Krzysztof Żmijewski.

    "To, że teraz kupi PKP Energetyka któraś z polskich spółek będzie - załóżmy - dobrym rozwiązaniem. A co stanie się w sytuacji, gdy w przyszłości zostałyby one sprzedane kolejnemu inwestorowi? Taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny w obliczu braku środków na inwestycje. Zgodnie z polskim i międzynarodowym prawem, każdy może być właścicielem PKP Energetyka" - powiedział prof. Żmijewski w rozmowie z ISBnews.

    Podkreślił, że każdy powinien być "poddany takiemu samemu prawu, procedurze i regulacji", ponieważ tylko taka równość naprawdę zapewni porządek i bezpieczeństwo w państwie.

    "Jeśli są dostrzegane słabe miejsca, to należy je naprawiać poprzez nowelizacje, czy to rozporządzeń czy nawet ustawy - choćby w zakresie wprowadzenia komisarycznego zarządu w sytuacji kryzysowej (np. wypowiedzenia nam wojny przez macierzyste państwo właściciela infrastruktury). Ostoją porządku w państwie są prawo i procedura wymuszające zdrowy rozsądek i propaństwowe myślenie polityków i urzędników" - wskazał profesor.

    Zaznaczył przy tym, że polskie koleje czekają inwestycje związane chociażby z dostosowaniem sieci do kolei wysokich prędkości.

    "Jeżeli wiemy, że PKP Energetyka musi uzupełnić tę część swojej infrastruktury, to należy zobowiązać inwestora do zrealizowania wymaganych inwestycji. Proszę pamiętać, że potencjalny inwestor PKP Energetyka pochodzi z amerykańskiej jurysdykcji, gdzie sektor energetyczny jest prywatny, a jego regulacja jest w gestii państwa. Ten model się sprawdza i do niego ten fundusz jest przyzwyczajony" - stwierdził były prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE).

    Przypomniał, że chociażby angielska elektrownia jądrowa należy do Francuzów, a niemiecka sieć 50-Hertz należy do Holendrów.

    "Na poziomie regulacji mamy wachlarz instrumentów do zapewnienia stabilności funkcjonowania systemu. Kwestią fundamentalną nie jest własność lecz regulacja tzn. prawo" - podsumował prof. Żmijewski.

    PKP SA poinformowały w ubiegłym tygodniu, że udzieliły wyłączności do dalszego prowadzenia negocjacji w procesie prywatyzacji PKP Energetyka funduszowi CVC. Negocjacje rozpoczną się w najbliższych dniach i zostaną w całości przeprowadzone przed końcem wakacji. Cała transakcja zostanie sfinalizowana w III kw. br.

    Sebastian Gawłowski

    (ISBnews)
     

  • 08.07, 09:33Eksperci: Nowe Prawo o zamówieniach publicznych jest napisane 'na kolanie' 

    Warszawa, 08.07.2015 (ISBnews) - Nowe Prawo zamówień publicznych jest tekstem w znaczącej części przepisanym wprost z dyrektyw unijnych i sprawia wrażenie napisanego "na kolanie", uważa mecenas Sebastian Pietrzyk z Kancelarii Pietrzyk, Wójtowicz, Dubicki. W jego ocenie, konieczne jest wprowadzenie lepszych praktyk oraz większy nacisk na sensowność projektu, a nie tylko trzymanie się sztywno litery ustawy.

    "Nowe prawo zamówień publicznych to regulacja, która w dużej części jest tekstem przepisanym wprost z dyrektyw unijnych. To nie jest dobry sposób na procedowanie i legislację" - powiedział ISBnews.tv Pietrzyk podczas podczas XIV Debaty Eksperckiej ISBnews.

    W jego ocenie, cały proces został rozpoczęty za późno, a fakt, że w dopiero kwietniu otrzymujemy nową regulację, która zawiera prawie dwukrotnie więcej przepisów i to często niespójnych, nie prowadzi do niczego dobrego.

    "Tak kolokwialnie trochę wydaje się, że to ustawa napisana 'na kolanie'. Wolałbym jednak, aby ta ustawa została napisana w trochę inny sposób. Na pewno w tym kształcie wymaga dalszej dyskusji, większej liczby debat i zastanowienia się, które regulacje powinny być tam opisane, które nie i w jaki sposób" - dodał Pietrzyk.

    Według niego, wszyscy uczestnicy rynku oczekują przede wszystkim lepszych praktyk, korekty istniejących przyzwyczajeń. Przede wszystkim - zwrócenia uwagi na sens danej inwestycji, a nie tylko sztywne trzymanie się procedur w procesie wyboru oferty.

    "Wiele osób, nawet także przedstawiciele Urzędu Zamówień Publicznych twierdzi, że ustawa ma charakter proceduralny, chce prowadzić krok po kroku do wyboru pewnej oferty. Tymczasem sens wydatkowania środków publicznych czy istota realizacji projektu, potrzeba i korzyści wynikające z realizacji projektu pozostają na marginesie" - wskazał Pietrzyk.

    Ekspert podkreśla, że sektor prywatny, czy też komercyjny jest przyzwyczajony do trochę innego sposobu ofertowania. Postuluje przede wszystkim większą dyskusję, większe zrozumienie, otwartość i uczciwość pomiędzy dwoma stronami tego procesu inwestycyjnego.

    (ISBnews)

  • 07.07, 16:29KNF: Zarzuty PMPG wobec Komisji i ustawy to próba usprawiedliwienia błędów 

    Warszawa, 07.07.2015 (ISBnews) – Złożenie przez PMPG wniosku do premier Ewy Kopacz o wyznaczenie bezstronnego organu odwoławczego w sprawie kary na 500 tys. zł nałożonej na spółkę oraz zarzuty w stosunku do Ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym to "próba zrzucenia odpowiedzialności za własne postępowanie na KNF, np. jako usprawiedliwienie się przed akcjonariuszami i kontrahentami", wynika z oświadczenia przesłanego ISBnews przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF). Według Komisji spółka giełdowa ma prawny obowiązek publikować rzetelne sprawozdania finansowe i inne istotne informacje, żeby inwestorzy i analitycy mogli prawidłowo ocenić jej sytuację finansową, perspektywy i ryzyko.

    "Trudno spodziewać się po podmiocie ukaranym przez KNF za naruszenie przepisów, że będzie się z tego cieszyć. Nie każdy potrafi się przyznać do błędów i wyciągnąć z nich wnioski, kusząca może się wydawać próba zrzucenia odpowiedzialności za własne postępowanie na KNF, np. jako usprawiedliwienie się przed akcjonariuszami i kontrahentami. Prezes PMPG nie jest w takim podejściu pierwszy i na pewno nie będzie ostatni" - czytamy w oświadczeniu Komisji.

    W 2014 r. KNF nałożyła na spółkę M.Lisieckiego karę 0,5 mln zł za naruszenie obowiązków informacyjnych spółki giełdowej. Sprawozdania finansowe spółki za lata 2009 i 2010 zostały sporządzone z naruszeniem międzynarodowych standardów rachunkowości. PMPG pokazał około 3 mln zł straty za 2009 r., a powinien wykazać około 18 mln zł straty. W raportach trzykrotnie nie uwzględniono spółki zależnej. To spowodowało, że w sprawozdaniu finansowym wydawcy "Wprost" wyniki były zawyżone. W ocenie KNF, taki sposób raportowania podważa zaufanie do całego rynku kapitałowego, a w szczególności do spółek giełdowych, więc musi się spotykać z odpowiednią reakcją nadzoru. Ani decyzja KNF o nałożeniu kary, ani jej wysokość nie były wyjątkowe. Spółka M.Lisieckiego dostała już w 2010 r. karę KNF w wysokości 100 tys. zł za nierzetelne sporządzenie jednego z raportów bieżących, a skargi spółki zostały odrzucone zarówno przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (WSA), jak i Naczelny Sąd Administracyjny (NSA), przypomina KNF.

    "Tryb odwoływania się od decyzji KNF również nie pojawia się w debacie publicznej po raz pierwszy. W KNF obowiązuje dwuinstancyjność, tj. strona niezadowolona z decyzji może wystąpić do KNF z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie sprawy. Jest to dodatkowe uprawnienie strony, a o tym, że tak wcale być nie musi świadczy przykład decyzji Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), w przypadku których nie ma dwuinstancyjności. W UKNF postępowania administracyjne w drugiej instancji są prowadzone przez inne zespoły pracowników urzędu, co zapewnia świeże spojrzenie na materiał dowodowy i uwzględnienie wszystkich, w tym również nowych, okoliczności sprawy. Rozstrzygnięcia KNF są poddane weryfikacji sądów administracyjnych, a częstymi gośćmi w nadzorze finansowym są kontrolerzy NIK. Z istoty wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy wynika natomiast, że decyzja jest podejmowana przez ten sam organ administracji w tym samym składzie" - czytamy dalej w oświadczeniu.

    Komisja przypomina, że zgodnie z ustawą, w skład KNF wchodzi 7 członków, a kworum niezbędne do podjęcia decyzji przez Komisję to 4 członków.

    "Nie jest więc matematycznie możliwe wyodrębnienie z 7-osobowej Komisji dwóch 4-osobowych składów. Na marginesie, zarzuty M.Lisieckiego do ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym z 2006 r. są faktycznie pretensjami pod adresem ówczesnej koalicji rządzącej, która przeprowadziła przez parlament ustawę o KNF" - czytamy także. 

    Według KNF oskarżenia M. Lisieckiego dotyczące rzekomego nadużycia przez KNF uprawnień oraz wadliwych decyzji w sprawie Abris Capital Partners "to z kolei czysta insynuacja". Decyzje KNF w sprawie Abrisu wynikają wprost z przepisów prawa bankowego i unijnej dyrektywy. W postępowaniu administracyjnym stwierdzono niewypełnianie przez Abris jako większościowego akcjonariusza banku zobowiązań inwestorskich złożonych wobec KNF. Nie jest to sprawa błaha, bo m.in. od realizacji i egzekwowania tego rodzaju zobowiązań zależy bezpieczeństwo polskiego systemu bankowego, podsumowała Komisja.

    Prezes PMPG Polskie Media Michał Lisiecki powiedział wczoraj ISBnews, że jego zdaniem ustawa o nadzorze nad rynkiem finansowym stanowi naruszenie fundamentalnych zasad demokratycznego państwa prawnego, dwuinstancyjności postępowania administracyjnego czy bezstronności. Poinformował także, że spółka wniosła do premier Ewy Kopacz wniosek o wyznaczenie organu administracji publicznej do przeprowadzenia postępowania odwoławczego od decyzji Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) i zapowiada inicjatywę na rzecz zmiany ustawy o nadzorze.

    Lisiecki mówił m.in., że "nadzór z ustawy jest odpowiedzialny za kontrolę, ale i jednocześnie za rozwój rynku. Brak rzeczywistej możliwości odwołania się od orzeczenia KNF sprawia, że Komisji bliżej do sądu kapturowego niż instytucji sprawiedliwej i wyważonej".

    W związku z wątpliwościami spółka złożyła wniosek do premier Ewy Kopacz o wyznaczenie bezstronnego organu odwoławczego. Sprawa dotyczy decyzji KNF, która w lipcu 2014 r., tuż po wybuchu afery taśmowej, nieoczekiwanie zakończyła trwające przez 3 lata postępowanie i nałożyła na wydawcę "Wprost" karę w wysokości 500 tys. zł.

    Wśród zarzutów Lisieckiego znalazła się też uwaga, że "uprawnienia nadzoru mogą być nadużywane, jak m.in. w sprawie Abris Capital, który obecnie żąda 2 mld zł odszkodowania od Skarbu Państwa, czyli de facto od podatników, za wadliwe decyzje urzędników".

    PMPG Polskie Media jest grupą kapitałową funkcjonującą w szeroko pojętym obszarze mediów i komunikacji marketingowej. Jest m.in. wydawcą tygodników "Wprost" i "Do Rzeczy" oraz miesięcznika "Historia do Rzeczy", a także serwisów internetowych.

    (ISBnews)

  • 06.07, 12:14Impresa Pizzarotti: Decyzje urzędników powinny skupiać się na celach społecznych 

    Warszawa, 06.07.2015 (ISBnews) - Do kwietnia 2016 r. Polska musi zmienić ustawę o prawie zamówień publicznych zgodnie z wymogami Unii Europejskiej. Jednak nawet najlepsze prawo nie zastąpi zdrowego rozsądku urzędników, poinformował ISBnews szef biura Impresa Pizzarotti w Polsce Krzysztof Wardawy.

    "Zmiany w prawie zamówień publicznych są konieczne, ale najważniejszą kwestią dalej pozostanie mentalność urzędnicza. Dopiero październikowa nowelizacja wprowadziła pojęcie rażąco niskiej ceny, ale przecież decydenci zawsze mogli z jej powodu odrzucić podejrzaną ofertę. Przecież w inwestycjach publicznych najważniejsze jest zaspokojenie potrzeb obywateli, a nie wykonanie planu budżetowego" - powiedział Wardawy w rozmowie z ISBnews.

    Dyrektor przypomina, że w np. w kwestii odcinka południowej obwodnicy Warszawy, postępowanie przetargowe rozpoczęło się jeszcze przed nowelizacją, gdy nie obowiązywały nowe zapisy o rażąco niskiej cenie. W przetargu zwyciężył projekt, który miałby zostać zrealizowany za 55% ceny.

    "Niskie koszty wydają się niemożliwe, ale nie możemy w pełni zweryfikować zwycięskiej oferty ze względu na utajnienie danych postępowania. Bez dostępu do dokumentacji zwycięskiego projektu, nawet po zakończeniu przetargu nie możemy z pewnością ocenić zwycięskiej oferty" - wyjaśnił Wardawy.

    W jego ocenie, w tym kontekście proponowane i narzucone przez dyrektywy europejskie zmiany w prawie zamówień publicznych mogą być niekorzystne. Bardziej dojrzałe państwa, z silniejszym społeczeństwem obywatelskimi mogą sobie pozwolić na pełne utajnienie przetargów. Natomiast w polskich warunkach rozwiązanie to jest niekorzystne, podkreśla.

    "Polacy nie ufają urzędnikom, którzy dysponują ich pieniędzmi. Często nie sposób się im dziwić – w przeszłości często wybierano oferty właśnie z rażąco niską ceną, a po latach wszyscy dopłacaliśmy za poprawki. Niestety wspomniany brak racjonalnych decyzji GDDKiA czy innych decydentów, zbudował w Polsce klimat nieufności, na który lekarstwem może być jedynie większa jawność zamówień publicznych. Niestety w tym kontekście nadchodzące zmiany pogarszają sprawę i nie biorą pod uwagę specyfiki krajowej" - wskazał.

    Według niego jedynym rozwiązaniem na przyszłość wydaje się edukacja administracji i decydentów zamówień publicznych oraz zmiana ich nastawienia skupionego na realizacji swojego budżetu, a nie potrzeb społeczeństwa.

    (ISBnews)

  • 06.07, 10:50PGPM Polskie Media pisze do E.Kopacz, chce zmian w ustawie o nadzorze finansowym 

    Warszawa, 06.07.2015 (ISBnews) - Ustawa o nadzorze nad rynkiem finansowym stanowi naruszenie fundamentalnych zasad demokratycznego państwa prawnego, dwuinstancyjności postępowania administracyjnego czy bezstronności, powiedział ISBnews prezes PMPG Polskie Media, Michał Lisiecki. Spółka wniosła do premier Ewy Kopacz wniosek o wyznaczenie organu administracji publicznej do przeprowadzenia postępowania odwoławczego od decyzji Komisji Nadzorru Finansowego (KNF) i zapowiada inicjatywę na rzecz zmiany ustawy o nadzorze.

    "Nadzór z ustawy jest odpowiedzialny za kontrolę, ale i jednocześnie za rozwój rynku. Brak rzeczywistej możliwości odwołania się od orzeczenia KNF sprawia, że Komisji bliżej do sądu kapturowego niż instytucji sprawiedliwej i wyważonej" – napisał Lisiecki w oświadczeniu przesłanym ISBnews.

    W jego ocenie od nadzoru można a nawet trzeba oczekiwać właściwego wykonywania swoich obowiązków w zakresie rozwoju rynku kapitałowego i nieprzekraczania uprawnień. 

    "W tym aspekcie mamy do czynienia z zależnością dwustronną. Firmy nadzorowane również powinny mieć prawo oceniać działanie nadzoru, który obecnie pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą" – podkreślił Lisiecki.

    Zgodnie z ustawą, jedynym organem odwoławczym w przypadku kar nakładanych przez KNF jest sam KNF. O prawidłowości decyzji orzeka nie tylko ten sam organ, ale de facto również osoby, które podpisały się pod decyzją. W sytuacji, w której bezstronność organu budzi uzasadnioną wątpliwość, powinien być on wyłączony z toczącego się postępowania.

    "Nadzorca nie może być pozbawiony kontroli. Nadzór powinien podlegać audytowi, a Najwyższa Izba Kontroli powinna mieć możliwość skutecznego wykonywania swoich uprawnień kontrolnych w tym zakresie. W przeciwnym razie uprawnienia nadzoru mogą być nadużywane, jak m.in. w sprawie Abris Capital, który obecnie żąda 2 mld zł odszkodowania od Skarbu Państwa, czyli de facto od podatników, za wadliwe decyzje urzędników" - wskazał wydawca "Wprost".

    W związku z powyższymi wątpliwościami spółka złożyła wniosek do premier Ewy Kopacz o wyznaczenie bezstronnego organu odwoławczego. Sprawa dotyczy decyzji KNF, która w lipcu 2014 r., tuż po wybuchu afery taśmowej, nieoczekiwanie zakończyła trwające przez 3 lata postępowanie i nałożyła na wydawcę "Wprost" karę w wysokości 500 tys. zł.

    "Nie ma znaczenia, czy nadzór jest łagodny, czy surowy, powinien być natomiast bezwzględnie sprawiedliwy, tak, by nie można mu było zarzucać stronniczości. A sprawiedliwość w tym przypadku to również stosowanie w decyzjach środków adekwatnych do danej firmy. W naszym przypadku trudno mówić o adekwatności" – zaznaczył Lisiecki.

    Prezes PMPG zwraca uwagę, że w przypadku odwołania PMPG, Komisja sama ma ocenić prawidłowość własnej decyzji sprzed kilkunastu miesięcy. Trudno zakładać, że ją podważy. Tym bardziej, że przewodniczący Komisji przy okazji spotkania z Lisieckim przed sejmową Komisją Finansów Publicznych zaznaczał, że w tej sprawie nie zamierza zmienić zdania. 

    "'Nie sądzi pan, że pokłócę się sam ze swoim zdaniem' – mówił Andrzej Jakubiak, który jednocześnie deklarował, że jest zwolennikiem zmiany w zakresie odwoływania się od decyzji KNF, ale podjął żadnych kroków w tym kierunku. Tymczasem dotychczasowe zmiany w ustawie zmierzały dokładnie w przeciwnym, dając coraz większe uprawnienia nadzorowi" - czytamy w oświadczeniu PMPG.

    Spółka przypomina, że pod decyzją o ukaraniu PMPG podpisało się 6 z 7 członków KNF, a zgodnie z prawem komisja podejmuje uchwały zwykłą większością głosów w obecności co najmniej 4 osób wchodzących w jej skład, w tym przewodniczącego Komisji lub jego zastępcy.

    "Na skutek wyłączenia sześciu z siedmiorga członków Komisji Nadzoru Finansowego od udziału w sprawie nie jest możliwe, aby sprawa PMPG została rozstrzygnięta przez ten organ" - czytamy dalej.

    Lisiecki zapowiedział, że do rozmowy o nowych regulacjach chce zaprosić banki, instytucje ubezpieczeniowe, spółki publiczne, przedstawicieli GPW i stowarzyszeń jak SEG, SII, a także samą KNF i Ministerstwo Finansów – któremu problem wadliwej ustawy jest znany. Będzie aktywnie działał na rzecz wprowadzenia ustawowej kontroli nad działalnością KNF i urealnienia środków odwoławczych. Już wkrótce planuje pierwsze robocze spotkanie przedstawicieli podmiotów działających na rynku podlegającym nadzorowi. Przedmiotem spotkania mają być propozycje zmian w ustawie o nadzorze finansowym. 

    PMPG Polskie Media jest grupą kapitałową funkcjonującą w szeroko pojętym obszarze mediów i komunikacji marketingowej. Jest m.in. wydawcą tygodników "Wprost" i "Do Rzeczy" oraz miesięcznika "Historia do Rzeczy", a także serwisów internetowych.

    (ISBnews)

  • 02.07, 16:27Prawo zamówień publicznych wymaga wielu zmian, powstanie kodeks dobrych praktyk 

    Warszawa, 02.07.2015 (ISBnews) - Znowelizowana w październiku 2014 r. ustawa o prawie zamówień publicznych niewiele zmieniła w praktyce i trybie prowadzenia przetargów, uważają uczestnicy XIV Debaty Eksperckiej ISBnews. W ich ocenie, udało się, co prawda, wyeliminować kryterium cenowe jako jedyne, ale nadal pojawiają się oferty z rażąco niską ceną, które trudno jest wyeliminować. Urząd Zamówień Publicznych (UZP) zadeklarował działania na rzecz dalszych zmian w przepisach i dostosowania ich do dyrektyw unijnych; zastanawia się także nad przygotowaniem listy dobrych praktyk i gotowych dokumentów dla uczestników przetargów.

    NOWELIZACJA PZP Z PAŹDZIERNIKA 2014 R. NIEWIELE WNIOSŁA

    "Ostatnia nowelizacja prawa zamówień publicznych niewiele zmieniła. Ustawa o prawie zamówień publicznych nigdy nie narzucała stosowania jedynie kryterium cenowego w wyborze oferty - to praktyka poszła w tym kierunku, że cena stała się kryterium dominującym. Dopiero podejście, w którym cena nie jest kryterium najważniejszym, może doprowadzić do poprawy jakości w przebiegu postępowań" - powiedział prezes Polskiego Związku Przedsiębiorców Budownictwa Jan Styliński podczas XIV Debaty Eksperckiej ISBnews.

    Zdaniem panelistów, w nowelizacji ustawy pojawiły się zapisy o sposobie odrzucenia ofert o rażąco niskiej cenie. Na ich mocy zleceniodawca powinien eliminować oferty, których wartość odbiega o 30% od średniej arytmetycznej wszystkich pozostałych zamówień.

    "Ustawa daje odpowiednie środki do eliminowania rażąco niskiej ceny. Śmiem twierdzić, że dawała takie odpowiednie instrumenty również przed nowelizacją z października 2014 r., ale teraz je wzmacnia i ułatwia zamawiającemu wyeliminowanie rażąco niskiej ceny. Krokiem do tego może być stosowanie pozacenowych kryteriów w postępowaniu przetargowym; ich zastosowanie zmniejsza ryzyko wybrania rażąco niskiej ceny" - wskazał dyrektor działu prawnego Urzędu Zamówień Publicznych Rafał Jędrzejewski.

    Jego zdaniem, Urząd zawsze patrzy na racjonalność przepisów, nawet krytykowanych. Dyrektor przypomniał, że nowelizacja PZP była projektem poselskim, kompromisem między rządem a parlamentem. Przyznał, że wiele rozwiązań wprowadzonych w październiku 2014 r. nie było potrzebnych, bo istniały już wcześniej. Nie były jednak stosowane, a przykładem takiego zapisu jest właśnie kryterium ceny.

    "Zleceniodawcy mieli tendencję wybierania nawet rażąco niskiej ceny, ponieważ to wpisywało się w ustawę o zamówieniach publicznych. Zleceniodawcy patrzyli na budżet i na to, że mogę zrealizować inne cele - a to, jak będzie wykonane zamówienie i co będzie za rok - za dwa było mniej ważne" - dodał Jędrzejewski.

    W jego ocenie, bardzo pozytywną zmianą było natomiast wprowadzenie obowiązku stosowania klauzul waloryzacji przy umowach podpisanych na okres ponad 12 miesięcy. Dotyczą one ewentualnych zmian stawek podatku VAT, minimalnego wynagrodzenie oraz składek na ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne.

    PODEJŚCIE DO JAWNOŚCI OFERT ODZWIERCIEDLENIEM KULTURY PRAWNO-ADM. 

    W kontekście aktualnego przetargu na odcinek Południowej Obwodnicy Warszawy (POW) pojawiły się wątpliwości co do braku jawności szczegółów zwycięskiej oferty, która - zdaniem innych uczestników postępowania - zawiera rażąco niską cenę. Rozpoczęcie przetargu przed nowelizacją utrudnia dostęp do danych zawartych w zwycięskim projekcie.

    Styliński uważa, że powinniśmy zwrócić uwagę na kulturę administracyjno-prawną, jaką ma dane państwo. Jego zdaniem, sytuacja w Polsce nie może być porównywana z Niemcami czy Słowacją, gdzie postępowania są całkowicie tajne.

    "To wiąże się z zaufaniem obywateli. My mamy inne doświadczenia kulturowe i głęboką potrzebę kontroli politycznej i administracyjno-sądowej. Koncepcja jawności zawarta w nowelizacji to odzwierciedlenie naszej wizji stosunku państwo-obywatel" - skomentował Styliński.

    BĘDĄ ZMIANY PZP, POWSTANIE KODEKS DOBRYCH PRAKTYK

    "W naszym rozumieniu dialog jest niezbędny przy tworzeniu nowego prawa, ale pojawia się zasadnicze pytanie: dlaczego dyskutując o ustawie o ogromnym znaczeniu - mamy do wydania na inwestycje 150 mld zł - rozmawiamy o tym w ostatniej chwili. Dlaczego temat pojawia się rok przed terminem wprowadzenia zmian, choć rząd wiedział o nowych dyrektywach unijnych od kilku lat. Dlaczego wreszcie rozmawiamy tylko w kontekście tej jednej ustawy, ale nie też innych, ściśle powiązanych?" - pytał Styliński.

    "Mnie także nie podoba się tak późne wprowadzenie do dyskusji społecznej tego problemu. Dodatkowo jest to słabo napisane, to tak naprawdę w znacznej części kalka rozwiązań UE, bez zastanowienia i analiz przeniesiona na nasz grunt. Dużo jeszcze pracy przed nami" - dodał mecenas Sebastian Pietrzyk z Kancelarii Pietrzyk, Wójtowicz, Dubicki.

    Obaj eksperci postulowali także wprowadzenie prawnych zapisów o preferencjach dla polskich przedsiębiorców. Wskazali, że w naszym kraju gros przetargów wygrywają i realizują podmioty zagraniczne, podczas, gdy nasze uczestniczą tylko w ok. pięciu, i do tego mało znaczących inwestycjach poza granicami Polski.

    Z częścią tych uwag zgodził się przedstawiciel UZP, zapewniając, że obecnie trwają prace nad zmianą obowiązującego prawa zamówień publicznych i dostosowania ich nie tylko do dyrektyw unijnych, ale także rzeczywistości rynkowej. Jędrzejewski zapewnił, że problemy z zamówieniami publicznymi nie wynikają wyłącznie ze złych zapisów prawnych, ale głównie ze złej praktyki.

    "Jako UZP liczymy na wsparcie podmiotów publicznych w zebraniu listy dobrych praktyk, by przygotować rozwiązania dla zamawiających. Chcemy wskazać, jak realizować zamierzenie, którym jest osiągnięcie celu publicznego, a nie wyłącznie spełnienia ustawowej procedury" - podsumował Jędrzejewski.

    Lesław Kretowicz, Tomasz Chaberko

    (ISBnews)

  • 02.07, 13:49Krzywicki z UKE: Jesteśmy gotowi na nowelizację Prawa pocztowego 

    Warszawa, 02.07.2015 (ISBnews) - Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) systematycznie, przy współpracy operatorów, przygotowuje zmiany w Prawie pocztowym i, gdy zapadnie decyzja polityczna o jego nowelizacji, przedstawi gotowe rozwiązania, powiedział w rozmowie z ISBnews.tv zastępca prezesa Urzędu Karol Krzywicki. Jego zdaniem, jedną z ważnych zmian może być powrót do administracyjnego sterowania dostępem do infrastruktury.

    "UKE w swojej praktyce podczas swoich prac nad postępowaniami administracyjnymi, kontrolnymi czy wydawaniem decyzji zawsze zwraca uwagę na to, czy przepisy są spójne, dają możliwość skutecznego działania. I jeśli wydaje nam się, że przepisy są niedopracowane, wewnętrznie niespójne lub jest wręcz ich brak, wówczas pracownicy przygotowują odpowiednie notatki, a następnie prowadzimy prace nad przygotowaniem poprawek" - powiedział w rozmowie z ISBnews.tv Krzywicki podczas XIII Debaty Eksperckiej ISBnews.

    Zastępca prezesa UKE zapewnił, że gdy zapadnie decyzja o zmianie Prawa pocztowego, Urząd będzie gotowy do przedstawienia swoich rozwiązań. Jest także, oczywiście, gotowy do współpracy w tym względzie ze wszystkimi podmiotami działającymi na rynku.

    "To oni jako praktycy najlepiej widzą bariery, jakie są na rynku, więc musimy ich wysłuchać. Kolejną rzeczą, która pomaga w ulepszaniu prawa jest doroczny raport z działalności tych operatorów, bo mamy także informacje, jak to wszystko odbija się także na liczbach" - wyliczył Krzywicki.

    Przypomniał, że to dopiero drugi taki raport i wydawać się może, iż to za krótki okres na wyciąganie wiążących wniosków, ale można zauważyć pewne trendy i prawidłowości. Jednym z nich są trudności z dogadaniem się samych operatorów.

    "Operatorzy nie potrafią się dogadać w sprawie dostępu do sieci i nie mówię tutaj o kwestiach regulowanych, czyli dostępie do infrastruktury operatora wyznaczonego, bo tam mamy jasność. Problemy są natomiast w przypadku sortowni czy 'ostatniej mili', które są nieregulowane" - wskazał.

    Krzywicki wyjaśnił, że na etapie prac legislacyjnych wydawało się, iż najlepszym rozwiązaniem będzie pełna liberalizacja i wolność pozwalająca podmiotom działającym na rynku na indywidualne kontraktowanie. Niestety, to się nie sprawdziło.

    "Dziś jednak widzimy, że strony mają kłopoty w porozumieniu się, a rozmowy, póki co, nie mają dającego się przewidzieć w przyszłości zakończenia. Być może więc w tym przypadku trzeba będzie powrócić do rozwiązań administracyjnych - takich, jakie są chociażby w telekomunikacji" - podsumował Krzywicki.

    W XIII Debacie Eksperckiej ISBnews pt. "Liberalizacja rynku pocztowego - czy po ponad 2 latach rzeczywiście nastąpiła?" uczestniczyli zastępca prezesa UKE Karol Krzywicki, członek zarządu InPost Krystian Szostak, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych Rafał Zgorzelski, prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski oraz partner zarządzający w Kancelarii Radców Prawnych Mikulski & Partnerzy Robert Mikulski. Wszyscy zgodzili się, że w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił szereg pozytywnych zmian na rynku, ale w dużej mierze była to zasługa oddolnych inicjatyw podmiotów tego rynku, a nie legislacji, która wciąż sprzyja dawnemu monopoliście. Pełne uwolnienie rynku wymaga więc kolejnej nowelizacji ustawy Prawo Pocztowe. Aktywny udział w ulepszaniu prawa we współpracy z operatorami zadeklarował UKE.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews)
     

     

  • 02.07, 08:49Sadowski z Centrum im. A. Smitha: Konieczna likwidacja monopolu Poczty Polskiej 

    Warszawa, 02.07.2015 (ISBnews) - Najważniejszym krokiem na drodze do liberalizacji rynku usług pocztowych jest likwidacja faktycznego monopolu Poczty Polskiej, powiedział w rozmowie z ISBnews.tv prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski. Jego zdaniem, uwolnienie musi prędzej czy później nastąpić, ponieważ wymusi to w końcu prawo europejskie.

    "Na początek zwracam uwagę na kwestie psychologicznego podejścia do rynku pocztowego. Jedna z laureatek literackiej nagrody Nobla zauważyła, że często dokonuje się manipulacji językiem, aby pod treści powszechnie zrozumiałe podkładać zupełnie inne znaczenie. I tak jest właśnie w Polsce, gdy wobec podmiotów działających na publicznym rynku mówi się 'operator niepubliczny' lub 'alternatywny'. To próba stygmatyzacji i dyskredytacji już na poziomie języka, by chronić istniejący monopol" - powiedział Sadowski w rozmowie z ISBnews.tv podczas XIII Debaty Eksperckiej ISBnews.

    Ekspert Centrum podkreśla, że istniejący de facto monopol Poczty Polskiej należy jak najszybciej zlikwidować, liberalizując rynek podobnie jak kilka lat temu zrobiono w przypadku usług telekomunikacyjnych. Dzięki temu dziś praktycznie każdy Polak ma telefon komórkowy, stać go na prowadzenie rozmów i nie traktuje tego jak dobra luksusowego.

    "Po liberalizacji rynku usług pocztowych będzie podobnie, a rynek ten bez wątpienia wzrośnie. Natomiast w dziś obowiązującym prawie są zarówno bariery hamujące jego rozwój w postaci przywilejów dla wyznaczonego operatora, jak i próby zmanipulowania przekazu, języka, gdy sugeruje się, iż operator zwany niepublicznym jest z założenia mniej godny zaufania" - podkreślił.

    Sadowski przypomniał, że monopole wynikają zawsze z przywilejów, jakie nadają politycy. Trzeba pamiętać, że w Polsce wiele zmian w przepisach, w tym likwidujące monopole, wymusiła Komisja Europejska. Często wbrew stanowisku polskich rządów.

    "Mam nadzieję, że tak się stanie także w przypadku rynku usług pocztowych i stanie się on w pełni konkurencyjny" - podsumował Sadowski.

    W XIII Debacie Eksperckiej ISBnews pt. "Liberalizacja rynku pocztowego - czy po ponad 2 latach rzeczywiście nastąpiła?" uczestniczyli zastępca prezesa UKE Karol Krzywicki, członek zarządu InPost Krystian Szostak, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych Rafał Zgorzelski, prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski oraz partner zarządzający w Kancelarii Radców Prawnych Mikulski & Partnerzy Robert Mikulski. Wszyscy zgodzili się, że w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił szereg pozytywnych zmian na rynku, ale w dużej mierze była to zasługa oddolnych inicjatyw podmiotów tego rynku, a nie legislacji, która wciąż sprzyja dawnemu monopoliście. Pełne uwolnienie rynku wymaga więc kolejnej nowelizacji ustawy Prawo Pocztowe. Aktywny udział w ulepszaniu prawa we współpracy z operatorami zadeklarował UKE.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews)
     

     

  • 01.07, 09:21Zgorzelski z OZPNOP: MAC nie może być jednocześnie regulatorem i właścicielem PP 

    Warszawa, 01.07.2015 (ISBnews) - Prawo pocztowe wymaga natychmiastowych zmian, a pierwszym miejscu powinno znaleźć się rozdzielenie pełnienia funkcji właścicielskich i regulacyjnych przez resort cyfryzacji, powiedział w rozmowie z ISBnews.tv prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych Rafał Zgorzelski. Związek postuluje także uproszczenie części przepisów, których możliwość interpretacji daje pole do manipulacji.

    "Rynek usług pocztowych w Polsce niewątpliwie dynamicznie się rozwija, a dodatkowo jest pełen pozytywnych perspektyw na przyszłość. Dzieje się tak dzięki działaniom oddolnym operatorów, które skutkują tym, że oferta operatorów jest coraz bardziej konkurencyjna. I, co najciekawsze, rynek ten rozwija się wbrew nienajlepszym przepisom prawa" - powiedział w rozmowie z ISBnews.tv Zgorzelski podczas XIII Debaty Eksperckiej ISBnews.

    Przewodniczący OZPNOP wyjaśnił, że niestety wiele tych pozytywnych rzeczy dzieje się na drodze administracyjnej - przed sądami lub Krajową Izbą Odwoławczą. Konieczność takich działań pokazuje więc, że w stosunkach regulator - operatorzy pozostaje jeszcze wiele do zrobienia.

    "Dziś już wszyscy mamy świadomość, że niektóre przepisy zawarte w ustawie Prawo pocztowe się nie sprawdziło. Cieszy mnie natomiast to, że widać zrozumienie tego faktu także wśród przedstawicieli państwa, takich jak Ministerstwo Cyfryzacji i Administracji czy Urząd Komunikacji Elektronicznej" - dodał.

    Zgorzelski podkreślił, że tych sytuacji można było uniknąć, ponieważ Związek oraz operatorzy niezależni już dawno zwracali na ten fakt uwagę. Pozostaje jednak optymistą i z nadzieją oczekuje na poprawę wadliwych przepisów.

    "Po pierwsze, na pewno należy rozdzielić funkcję nadzoru właścicielskiego nad operatorem wyznaczonym, czyli Pocztą Polską, od funkcji regulacyjnej. Obecnie bowiem ten sam organ, czyli MAC, sprawuje nadzór właścicielki nad jednym z podmiotów, a z drugiej strony - projektuje akty prawne regulujące ten rynek. Mało tego, sprawuje także nadzór nad regulatorem, czyli UKE. To sytuacja niedopuszczalna" - wskazał Zgorzelski.

    Kolejne problemy to dostęp do infrastruktury, monopol na przekazy pocztowe itp. Prezes OZPNOP zwraca dodatkowo uwagę na tzw. przepisy specjalne, które regulują zasady doręczania korespondencji urzędowej.

    "Dzisiaj mamy 5-7 różnych rodzajów przesyłek i każda jest doręczana w różnych trybach. I tu trzeba postawić się w sytuacji listonosza, który musi nad tym zapanować. To chora sytuacja, stanowiąca ograniczenie nie tylko dla operatorów, w tym Poczty Polskiej, ale także dla organów państwa, które muszą potem rozpatrywać różnego rodzaju skargi, np. na sposób pozostawienia awizo" - powiedział.

    Zgorzelski apeluje więc o szybką zmianę tych przepisów, także z tego powodu, że ich wysoki poziom komplikacji daje pole do manipulacji.

    "Złe prawo, dające pole do interpretacji, może powodować nieporozumienia, ale i świadome nim manipulowanie" - podsumował prezes OZPNOP.

    W XIII Debatcie Eksperckiej ISBnews pt. "Liberalizacja rynku pocztowego – czy po ponad 2 latach rzeczywiście nastąpiła?" uczestniczyli zastępca prezesa UKE Karol Krzywicki, członek zarządu InPost Krystian Szostak, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych Rafał Zgorzelski, prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski oraz partner zarządzający w Kancelarii Radców Prawnych Mikulski & Partnerzy Robert Mikulski. Wszyscy zgodzili się, że w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił szereg pozytywnych zmian na rynku, ale w dużej mierze była to zasługa oddolnych inicjatyw podmiotów tego rynku, a nie legislacji, która wciąż sprzyja dawnemu monopoliście. Pełne uwolnienie rynku wymaga więc kolejnej nowelizacji ustawy Prawo Pocztowe. Aktywny udział w ulepszaniu prawa we współpracy z operatorami zadeklarował UKE.

    Lesław Kretowicz

    (ISBnews)