Warszawa, 30.04.2025 (ISBnews) - Polska złożyła wniosek o unijną klauzulę wyjścia umożliwiającą odejście od rekomendowanej przez Radę Ecofin ścieżki wydatków do wysokości przyrostu wydatków na obronność w stosunku do sytuacji przed wojną w Ukrainie, podało Ministerstwo Finansów.
19 marca br. Komisja Europejska w komunikacie zachęciła państwa członkowskie do skoordynowanego użycia krajowej klauzuli wyjścia (national escape clause – NEC) ze względu na wyjątkowe okoliczności, jakimi są agresja Rosji na Ukrainę i pogarszające się środowisko bezpieczeństwa. Powinno to - w opinii KE - pozwolić na osiągnięcie przez państwa Unii Europejskiej trwale wyższych wydatków obronnych przy zachowaniu w średnim okresie stabilnych finansów publicznych, przypomniano.
"Krajowa klauzula umożliwia odejście od rekomendowanej przez Radę Ecofin ścieżki wydatków do wysokości przyrostu wydatków na obronność w stosunku do sytuacji przed wojną w Ukrainie, jednak nie więcej niż 1,5% PKB. Zgodnie z szacunkami przyrost wydatków obronnych według unijnej definicji COFOG (Klasyfikacja wydatków sektora instytucji rządowych i samorządowych według funkcji) w Polsce, w porównaniu do 2021 r., wyniesie w latach 2024-25 odpowiednio 1,1% PKB i 1,3% PKB. Również w kolejnych latach obowiązywania klauzuli wydatki na obronność w Polsce będą kształtować się na poziomie istotnie wyższym niż w roku 2021" - czytamy w komunikacie.
Biorąc pod uwagę, że ta wyjątkowa sytuacja dotyczy wszystkich państw członkowskich, oraz mając na uwadze maksymalizację wpływu na gotowość obronną UE i zdolności produkcyjne przemysłu obronnego, KE zachęciła wszystkie państwa członkowskie do zawnioskowania - w sposób skoordynowany - o klauzulę wyjścia, w miarę możliwości, do końca kwietnia br., podkreślono.
"Kwietniowy termin złożenia wniosku o krajową klauzulę wyjścia nie jest terminem nieprzekraczalnym i państwa mogą podjąć decyzję później. Wnioski państw członkowskich, które zostały złożone do Rady Ecofin i Komisji Europejskiej do końca kwietnia, w tym Polski, zostaną ocenione przez KE do 4 czerwca i na podstawie jej rekomendacji Rada Ecofin przyjmie stosowne zalecenia już 8 lipca" - wskazał resort.
W trakcie stosowania klauzuli państwa UE w dalszym ciągu podlegać będą unijnym przepisom zarządzania gospodarczego, zaznaczono także.
(ISBnews)
Warszawa, 30.04.2025 (ISBnews) - Przyjęte przez rząd wieloletnie założenia makroekonomiczne na lata 2025-2029 przewidują m.in. że wzrost PKB wyniesie w tym roku 3,7%, zaś deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych (tzw. general government) spadnie do 6,3% PKB w br. z 6,6% w ub.r., podało Ministerstwo Finansów.
29 kwietnia 2025 roku Rada Ministrów przyjęła Sprawozdanie z wdrażania Średniookresowego planu budżetowo-strukturalnego na lata 2025-2028 oraz Wieloletnie założenia makroekonomiczne na lata 2025-2029. Państwa członkowskie Unii Europejskiej mają obowiązek złożyć co roku, do 30 kwietnia, sprawozdanie z realizacji średniookresowych planów budżetowo-strukturalnych, podano.
"Tempo wzrostu wydatków powinno być w 2025 r. niższe od rekomendowanego przez Radę zarówno w ujęciu rocznym, jak i skumulowanym. Wynika to z faktu, że w 2024 r. wystąpiły dwa przeciwstawne efekty wpływające na dynamikę krajowych wydatków. Z jednej strony wykonanie wydatków było wyższe niż pierwotnie prognozowano (szczególnie spożycia publicznego i inwestycji finansowanych ze środków krajowych), z drugiej zaś strony dokonano rewizji danych za rok 2023 (wzrost wydatków). To ostatecznie spowodowało wzrost rocznej dynamiki wydatków w 2024 r. – jednak ograniczony przez efekt wzrostu wydatków w roku bazowym (2023 r.)" - czytamy w komunikacie.
Poziom wydatków w 2025 r. zdeterminowany jest przez stabilizującą regułę wydatkową (SRW) i limit wydatków określony w ustawie budżetowej, podkreślono.
"W 2025 r. spodziewane jest dalsze przyśpieszenie krajowej gospodarki - wzrost PKB w ujęciu realnym wyniesie 3,7%. Będzie to wynikało ze wzrostu popytu krajowego - spodziewanego szybszego wzrostu spożycia prywatnego oraz powrotu do dodatniej dynamiki inwestycji, na co wpływ będzie miał wzrost wydatków na obronność, realizacja projektów z Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności i innych kluczowych inwestycji publicznych. Prognozuje się, że inwestycje ogółem w 2025 r. wzrosną o 8,9% w ujęciu realnym" - czytamy dalej.
Perspektywy polskiej gospodarki obarczone są jednak dużą niepewnością dotyczącą sytuacji w otoczeniu zewnętrznym polskiej gospodarki (wpływ polityki celnej USA i jej skutki, jak i możliwa eskalacja wojny w Ukrainie, koniunktura w Niemczech). Spośród krajowych czynników ryzyka należy wymienić wykorzystanie środków z UE, dalszy przebieg zmian demograficznych oraz migracji, co jest powiązane również z sytuacją w Ukrainie, wskazano w informacji.
"Prognozuje się, że tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych w 2025 r. wyniesie 4,5%, wobec 3,6% w 2024 r. Do utrzymania się inflacji powyżej celu NBP przyczynią się ceny energii, w szczególności ceny gazu dla gospodarstw domowych, które od 1 stycznia 2025 r. wzrosły o 6%" - napisano w komunikacie.
Bezrobocie w Polsce utrzymuje się na historycznie niskim poziomie i nic nie wskazuje na zmianę tej tendencji. Stopa bezrobocia BAEL wzrośnie do poziomu 3% średnio w 2025 r. wobec 2,9% średnio w 2024 r., podano także.
"Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2024 r. wyniósł 6,6% PKB. Jest to poziom o 1,3 pkt. proc. wyższy niż w 2023 r. Na większy od oczekiwań deficyt sektora istotny wpływ miały niższe niż przewidywano dochody, w szczególności z podatku VAT oraz przyspieszenie wydatkowania środków na odbudowę zdolności obronnych. Prognozuje się, że w 2025 r. deficyt sektora zostanie zredukowany do 6,3% PKB" - napisał też resort.
(ISBnews)
Warszawa, 28.04.2025 (ISBnews) - Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) planuje ogłosić do 30 czerwca warunki uczestnictwa w pilotażu skróconego tygodnia pracy i szacuje, że przeznaczy na ten projekt 10 mln zł z Funduszy Pracy w pierwszym roku jego realizacji, poinformowała szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
"W tej części Europy, w naszym regionie to będzie innowacyjne rozwiązanie, to będzie pierwsza okazja, żeby na szerszą skalę przetestować, jak sprawdza się ten cywilizacyjny postulat. Chcemy zachęcać do skracania czasu pracy, chcemy zachęcać do testowania tego rozwiązania w różnego typu organizacjach, dlatego program pilotażowy skróconego czasu pracy będzie skierowany do całego wachlarza pracodawców. W pilotażu będą mogli wziąć udział zarówno przedsiębiorcy, jednostki samorządowe, fundacje, stowarzyszenia, związki zawodowe" - powiedziała Dziemianowicz-Bąk podczas konferencji prasowej.
Podkreśliła, że podstawowym warunkiem będzie zachowanie tego samego poziomu wynagrodzenia.
"Z naszych analiz wynika, że do skrócenia czasu pracy wprowadzą różne ścieżki. Można zredukować liczbę godzin w określonym dniu pracy, można rozłożyć to na wiele dni i skrócić tygodniowy wymiar godzin pracy. Można zredukować dni pracy, ale można także efektywnie wydłużać okresy urlopu, tak żeby w większej skali skrócić efektywnie ten czas pracy. W tym pilotażu będzie chodziło o to, żeby to pracodawcy i pracownicy pokazali, jakie są możliwości i jakie z tych rozwiązań, jak działają w określonych uwarunkowaniach" - wyjaśniła minister.
Analiza zgromadzonych danych ma pozwoli resortowi na opracowanie rozwiązań legislacyjnych tak, by docelowo było skrócenie czasu pracy było możliwe dla wszystkich pracujących.
"Do 30 czerwca ogłosimy zasady i warunki, na których działa będzie program pilotażowy, a w kolejnych miesiącach będziemy przeprowadzać nadzór tak, żeby wszystkie zainteresowane podmioty mogły od nowego roku już praktycznie wprowadzać krótszy czas pracy w swoich organizacjach" - zapowiedziała Dziemianowicz-Bąk.
Poinformowała też, że resort chce zaoferować wsparcie we wdrażaniu rozwiązań przewidzianych w pilotażu.
"Ci pracodawcy, którzy zdecydują się wziąć w nim udział, będą mogli skorzystać ze środków finansowych na wdrożenie odpowiednich narzędzi, na uzyskanie wsparcia w optymalizacji procesów, na usługi, które umożliwią opracowanie nowych regulacji wewnętrznych, na specjalistyczne wsparcie dla kadry menadżerskiej i na szereg innych potrzebnych zadań, które ułatwią czy umożliwią skrócenie czasu pracy. W pierwszym roku trwania pilotażu chcemy na ten cel przeznaczyć 10 mln zł z Funduszu Pracy. Jeśli nasz program będzie cieszyć się większym zainteresowaniem, jeżeli zyska na popularności, to w kolejnym roku jesteśmy gotowi na zwiększenie finansowania" - zadeklarowała.
Minister podkreśliła, że skrócenie czasu pracy z zachowaniem tego samego wynagrodzenia to rozwiązanie "innowacyjne i odważne, ale nie nowe".
"Są państwa na mapie Europy, w których z powodzeniem ten krok został już wykonany. Ten krok, który my chcemy dzisiaj wykonać, to jest wejście na ścieżkę, na której są już dziś takie kraje, jak Francja, Dania, czy Belgia. Nowoczesne, stabilne i rozwinięte ekologiczne. We Francji 35-godzinny tydzień pracy obowiązuje od roku 2000. Belgia ustaliła maksymalnie tygodniowy czas pracy na 38 godzin, Dania - na 37. Hiszpania jest w przededniu wprowadzenia 35-godzinnego tygodnia pracy" - wymieniła.
Zwróciła uwagę, że w wielu krajach czas pracy jest skracany, nawet jeśli nie ustawowo, to w drodze układów zbiorowych. Przeprowadzane są programy pilotażowe, całe branże decydują się na takie rozwiązanie.
"Skracanie czasu czasu pracy - jak widać - jest wprowadzane w nowoczesnych, rozwiniętych gospodarkach, do których my, w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, chcemy i możemy zaliczyć także Polskę. Chcemy iść z duchem czasu, dlatego właśnie dziś robimy kolejny krok" - podsumowała Dziemianowicz-Bąk.
(ISBnews)
Warszawa, 24.04.2025 (ISBnews) - Rząd planuje przyjąć ok. 120 projektów ustaw deregulacyjnych - przygotowanych w I etapie prac w tym zakresie - w ciągu 2 miesięcy, zapowiedział premier Donald Tusk.
"Wszyscy po stronie rządowej na serio przejęli się tym wiekopomnym zadaniem. W pierwszym etapie przygotowaliśmy około 120 ustaw, które będą znosić bariery, upraszczać zasady i usuwać zbędne przepisy" - powiedział Tusk podczas spotkania z przedstawicielami strony społecznej w sprawie deregulacji, cytowany na profilu Kancelarii Premiera na platformie X.
"Tak masywnej, de facto ustrojowej zmiany nie było od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Wówczas był to proces długi, przygotowywany latami, a my - w dwa miesiące, w tym pierwszym etapie - przyjmiemy 120 ustaw" - dodał premier.
Podkreślił, że "jeśli coś ma sens, ma rekomendację strony społecznej", to nie widzi żadnego powodu, aby tego nie uwzględnić w pakiecie deregulacyjnym, dlatego rząd będzie "poważnie traktować" także propozycje, które będą płynęły ze strony opozycji.
(ISBnews)
Warszawa, 23.04.2025 (ISBnews) - W przypadku zawetowania ustawy obniżającej składkę zdrowotną dla przedsiębiorców od 2026 r., koalicja rządowa powróci do projektu po wyborach prezydenckich, zapowiedział premier Donald Tusk.
Zapytany, co jeśli prezydent zawetuje obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, Tusk powiedział dziennikarzom w Sejmie: "Tak, ja będę oczywiście proponował i podejmę kroki, pewnie wtedy już po wyborach prezydenckich, żeby wrócić do tematu obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców".
Wcześniej dziś Tusk napisał na swoim profilu na platformie X, że "po zablokowaniu ustawy o mowie nienawiści prezydent zamierza zawetować obniżenie składki zdrowotnej".
Na początku kwietnia Sejm przyjął nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych dotyczący zmian w składce zdrowotnej na rok 2026, w wyniku których od 2026 r. wprowadzony zostanie nowy system naliczania składki zdrowotnej. Jak podkreślała Polska 2050, rozwiązanie to przyniesie realne oszczędności grupie 2,5 mln przedsiębiorców.
Nowe przepisy zakładają, że osoby które rozliczają się według skali podatkowej oraz w formie podatku liniowego oraz osoby opłacające podatek dochodowy z kwalifikowanych praw własności intelektualnej, będą płaciły stałą składkę zdrowotną, która będzie wynosić 9% od 75% minimalnego wynagrodzenia przy dochodzie do 1,5-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Po przekroczeniu - dodatkowo 4,9% od nadwyżki.
Osoby, które rozliczają się w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych miałyby - zgodnie z projektem - płacić składkę zdrowotną, wynoszącą 9% od 75% minimalnego wynagrodzenia do 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Po jego przekroczeniu dodatkowo 3,5% od nadwyżki. Osoby, które rozliczają się w formie karty podatkowej oraz osoby współpracujące z osobami prowadzącymi pozarolniczą działalność gospodarczą.
(ISBnews)
Warszawa, 11.04.2025 (ISBnews) - Wpływ wprowadzonych przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa ceł na PKB będzie silniejszy w przypadku USA niż UE, ocenił minister finansów Andrzej Domański. Wskazał, że podczas sesji z udziałem prezesów banków centralnych panowała wyraźna zgoda co do tego, że należy pilnie podjąć działania na rzecz Unii Oszczędności i Inwestycji.
Dodał, iż zauważono również, że europejski system finansowy jest obecnie amortyzatorem wstrząsów, a nie ich producentem.
"Ministrowie finansów spotkali się dziś, aby zająć się makroekonomicznymi konsekwencjami trwającego sporu handlowego. Uznaliśmy możliwy negatywny wpływ sporu handlowego, rosnącego napięcia na koniunkturę gospodarczą. Oczekuje się, że wpływ na PKB będzie silniejszy w przypadku USA niż UE. Mimo to naszym obowiązkiem jest ochrona europejskich obywateli, ochrona europejskich firm. Ministrowie w pełni popierają zdecydowane, ale spokojne i wyważone podejście Komisji Europejskiej. Uważamy, że decyzja Komisji o zawieszeniu środków odwetowych jest dobrym krokiem, krokiem w dobrym kierunku" - powiedział Domański podczas konferencji prasowej po spotkaniu nieformalnego posiedzenia ministrów gospodarki i finansów oraz prezesów banków centralnych UE (ECOFIN) , odbywającego się w Warszawie.
Podkreślił, że Unia Europejska chce wykorzystać najbliższe trzy miesiące na poważny i konstruktywny dialog z USA.
Minister wskazał, że podczas sesji omówiono pilną potrzebę przyspieszenia procesu budowy Unii Oszczędności i Inwestycji.
"Podczas sesji z udziałem prezesów banków centralnych dyskutowaliśmy o zwiększeniu konkurencyjności europejskich rynków finansowych. Panowała wyraźna zgoda co do tego, że musimy pilnie podjąć działania na rzecz Unii Oszczędności i Inwestycji. Pozwoli to rozwiązać problem fragmentacji rynku poprzez ujednolicenie przepisów i silniejszą integrację europejskich rynków kapitałowych. Dziś wszyscy zdają sobie sprawę, jak krytyczny jest ten proces dla zwiększenia odporności gospodarczej UE na zagrożenia zewnętrzne. Pojawiła się pilna potrzeba przyspieszenia tego procesu. Co ciekawe, zauważono również, że europejski system finansowy jest obecnie amortyzatorem wstrząsów, a nie ich producentem" - podkreślił Domański.
Szef resortu finansów wskazał, że siła euro i stosunkowo większa stabilność na europejskich rynkach finansowych z kapitałem płynącym do Europy dowodzą, że Europa jest stabilna.
"Ale, oczywiście, zachowujemy czujność. Dzisiejsza dyskusja podkreśliła atrakcyjność Europy dla inwestycji, w szczególności finansowania kapitałowego, które ma kluczowe znaczenie dla innowacji i wzrostu naszej gospodarki" - podsumował Domański
Zapowiedział, że jutro podczas spotkania ECOFIN będzie kontynuowana "ważna dyskusja na temat finansowania obronności, bezpieczeństwa i stabilności Europy".
(ISBnews)
Warszawa, 11.04.2025 (ISBnews) - Europejski Bank Centralny (EBC) monitoruje wpływ ceł handlowych nałożonych przez administrację USA - tych obowiązujących i potencjalnych - i gotowy jest do użycia instrumentów, które ma w dyspozycji, by zapewnić stabilność cen i stabilność finansową, poinformowała prezes EBC Christine Lagarde.
"Powiem wprost - Europejski Bank Centralny monitoruje i jest zawsze gotowy do użycia instrumentów, które ma do dyspozycji i w przeszłości wymyślił odpowiednie instrumenty i narzędzia, które były niezbędne do zapewnienia stabilności cen i oczywiście stabilności finansowej, ponieważ jedno nie może obejść się bez drugiego" - powiedziała Lagarde podczas konferencji prasowej po spotkaniu Eurogroupy w ramach nieformalnego spotkania ministrów UE ds. gospodarczych i finansowych oraz prezesów banków centralnych (ECOFIN), odbywającego się w Warszawie.
Podkreśliła, że EBC musi wziąć pod uwagę potencjalny lub już skuteczny wpływ ceł na handel.
"Zacznę od efektywnych amerykańskich taryf celnych, które miały zastosowanie do strefy euro jeszcze kilka tygodni temu, które wynosiły 3,5%, a które wzrosły do 3,8% w ramach obecnie obowiązujących i wkrótce obowiązujących środków. Obejmuje to 10% w całym sektorze, w tym 25% w sektorze motoryzacyjnym oraz przemyśle naftowym i stalowym. Trzecią liczbą, o której wspomnę, jest 30%, czyli liczba, która faktycznie stanowiłaby efektywne taryfy w przypadku egzekwowania tych zasad, które zostały wstrzymane" - powiedziała szefowa EBC.
Lagarde zastrzegła, że obowiązuje blackout przed posiedzeniem EBC 17 kwietnia br., "ale, oczywiście, musimy wziąć pod uwagę potencjalny lub już skuteczny wpływ ceł na handel".
(ISBnews)
Warszawa, 10.04.2025 (ISBnews) - Unia Europejska chce dać szansę negocjacjom z USA, ale jednocześnie kontynuuje prace przygotowawcze nad dalszymi środkami zaradczymi; jeśli negocjacje nie będą satysfakcjonujące, środki zaradcze wejdą w życie, zapowiedziała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
"Przyjęliśmy do wiadomości oświadczenie prezydenta Trumpa. Chcemy dać szansę negocjacjom. Finalizując przyjęcie unijnych środków zaradczych, które spotkały się z silnym poparciem naszych państw członkowskich, wstrzymamy je na 90 dni. Jeśli negocjacje nie będą satysfakcjonujące, nasze środki zaradcze wejdą w życie. Prace przygotowawcze nad dalszymi środkami zaradczymi są kontynuowane. Jak powiedziałem wcześniej, wszystkie opcje pozostają na stole" - napisała von der Leyen na swoim profilu na platformie X.
Kilka godzin wcześniej napisała, że z zadowoleniem przyjmuje zapowiedź prezydenta USA Donalda Trumpa o wstrzymaniu wzajemnych ceł. Jak podkreśliła, to ważny krok w kierunku stabilizacji globalnej gospodarki, a jasne, przewidywalne warunki są niezbędne dla funkcjonowania handlu i łańcuchów dostaw.
Wskazywała też, że Unia Europejska pozostaje zaangażowana w konstruktywne negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, których celem jest osiągnięcie płynnego i wzajemnie korzystnego handlu. Jednocześnie Europa nadal koncentruje się na dywersyfikacji swoich partnerstw handlowych, współpracując z krajami, które odpowiadają za 87% światowego handlu i podzielają nasze zaangażowanie w swobodną i otwartą wymianę towarów, usług i pomysłów.
(ISBnews)
Warszawa, 10.04.2025 (ISBnews) - Stany Zjednoczone zakończyły niejako erę globalizacji, jaką znaliśmy dotychczas, co będzie miało długoterminowe skutki, oceniła w rozmowie z ISBnews główna ekonomistka Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) Debora Revoltella. Poinformowała też, że według wstępnych szacunków EBI, wprowadzenie przez USA ceł na towary z UE może odjąć od 0,6% do 1% z nominalnej wartości unijnego PKB.
W rozmowie przeprowadzonej przed środową decyzją o częściowym zawieszeniu niektórych nowych ceł przez USA, Revoltella podkreśliła przede wszystkim negatywny wpływ wysokiej niepewności na handel i rynki.
"Jesteśmy w sytuacji ogromnej niepewności. Po ogłoszeniu rundy ceł przez prezydenta Donalda Trumpa wszyscy zastanawiają się, co dalej. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zadeklarowała chęć wprowadzenia zerowych ceł, czekamy na negocjacje. Niemniej jednak, wprowadzając cła na poszczególne kraje, Stany Zjednoczone zakończyły niejako erę globalizacji, jaką znaliśmy dotychczas - a to będzie miało długoterminowe skutki" - powiedziała Revoltella w rozmowie z ISBnews.
Dodała, że większość ekonomistów zgadza się, iż bezpośrednimi skutkami tych działań będą wyższa inflacja w USA oraz osłabienie wzrostu gospodarczego, z rosnącymi obawami o recesję.
"Biorąc pod uwagę ten ogromny poziom niepewności, przygotowaliśmy bardzo, bardzo wstępne szacunki skutków taryf dla europejskiej gospodarki. Według różnych założeń i w oparciu o dane na dzień dzisiejszy, będą one oznaczały obniżenie poziomu unijnego PKB w skali od 0,6% do 1%" - dodała główna ekonomistka we wtorkowej rozmowie.
Zwróciła też uwagę na pozytywne aspekty, które mogą złagodzić skutki polityki amerykańskiej administracji dla UE.
"Pozytywnym elementem jest niemiecki plan inwestycji w infrastrukturę i obronność, który przełoży się na wyższy wzrost PKB w tym kraju. To silny bodziec dla Niemiec, istotny też na poziomie całej UE, ponieważ część osłabienia wzrostu Unii w ub.r. miała swoje źródła w Niemczech" - wskazała Revoltella.
W jej ocenie, ważna jest także skoordynowana i spójna reakcja krajów UE reagują na ogłoszone cła. Podkreśliła, że daje to szansę na skuteczne podjęcie działań - także w sferze regulacji - celem pełniejszego wykorzystania potencjału wspólnego rynku.
"To jest dobry moment dla Europy, by przyjrzeć się temu, jak można zbilansować relacje wewnętrzne i zewnętrzne, poprawiając te pierwsze i szukając nowych bliskich partnerstw w tych drugich. Wspólny rynek UE jest ogromnym atutem Wspólnoty, przez co jego poprawa funkcjonowania może być bardzo owocna dla wszystkich krajów" - podkreśliła główna ekonomistka.
"Z naszych badań wynika, że choć na wewnętrznym rynku nie ma ceł, firmy doświadczają wielu barier, które ograniczają ich działalność. Na poziomie UE 60%, a w Polsce - ok. 80% deklaruje, że w eksporcie do innych krajów Unii przeszkodami są dla nich np. standardy ochrony konsumenta. Kolejna bariera to logistyka. Te bariery pozacelne istnieją i naprawdę ograniczają handel wewnątrz UE i sprawiają, że handel w UE tak naprawdę nie jest w pełni swobodny" - wymieniła Revoltella.
Zauważyła, że z podobnym wzmocnieniem wewnętrznego rynku UE - z korzyścią w postaci zwiększenia konkurencyjności europejskich firm - mieliśmy do czynienia w czasie pandemii.
"Firmy zareagowały, inwestując w digitalizację, w tym cyfrowy sposób śledzenia swoich transportów (digital tracking). To pomagało im zachować łańcuchy dostaw. A jednocześnie starały się one dywersyfikować rynki zbytu, choć jednocześnie z żadnego się nie wycofywać" - powiedziała główna ekonomistka.
Zwróciła uwagę, że z badań EBI wynika, iż polscy importerzy również dywersyfikują swoich dostawców, aby wzmocnić odporność łańcucha dostaw.
"Są oni bardziej skłonni do poszukiwania źródeł zaopatrzenia z większej liczby krajów niż firmy z UE - robi tak 31% w porównaniu do 19% średnio w Unii. Co istotne, firmy niekoniecznie wycofują się z jakiegoś rynku. Ich strategia polega na tym, żeby mieć więcej krajów, z których mogą importować, na wypadek, gdyby dostawy z jednego kraju nie były realizowane. Zwykle były to Chiny plus jeden kraj" - stwierdziła.
Tomasz Oljasz
(ISBnews)
Warszawa, 09.04.2025 (ISBnews) - Państwa członkowskie UE zagłosowały dziś za przyjęciem wniosku Komisji Europejskiej w sprawie wprowadzenia środków zaradczych w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Wniosek Komisji został złożony w odpowiedzi na marcową decyzję USA o nałożeniu ceł na import stali i aluminium z UE, podała Komisja. Cła zaczną być pobierane od 15 kwietnia.
"UE uważa, że amerykańskie cła są nieuzasadnione i szkodliwe, powodując szkody gospodarcze dla obu stron, a także dla gospodarki światowej. UE wyraźnie opowiedziała się za negocjacjami z USA, które byłyby wyważone i korzystne dla obu stron. Dzisiejsze głosowanie nad zatwierdzeniem przez państwa członkowskie oznacza, że - po zakończeniu wewnętrznych procedur Komisji i opublikowaniu aktu wykonawczego - środki zaradcze wejdą w życie. Cła zaczną być pobierane od 15 kwietnia" - czytamy w komunikacie.
"Te środki zaradcze mogą zostać zawieszone w dowolnym momencie, jeśli USA zgodzą się na sprawiedliwy i zrównoważony wynik negocjacji" - podkreśliła Komisja.
Jak podał portal Euroactiv.pl, za nałożeniem ceł "równoważących" w wysokości 10-25% na szereg amerykańskich produktów, w tym tytoń, motocykle, drób, stal i aluminium, głosowało 26 z 27 państw członkowskich UE, a przeciwko były Węgry.
(ISBnews)
Warszawa, 09.04.2025 (ISBnews) - Udział szarej strefy w tworzeniu tegorocznego PKB wyniesie 18,1% (łącznie 784 mld zł) wobec 18,5% (748 mld zł) w 2024 r., prognozuje Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPAG).
"Prognozujemy, że w tym roku będziemy mieli po raz kolejny spadek udziału szarej strefy, który wyniesie 18,1%. Będzie to już kolejny rok, kiedy mamy do czynienia ze spadkiem tego udziału. Historycznie taki punkt zwrotny mieliśmy w roku 2020, kiedy został przerwany trend spadkowy udziału szarej strefy po tym, gdy doszło do wybuchu pandemii. Później wojna, różne niekorzystne regulacje podatkowe dla przedsiębiorców spowodowały, że szara strefa weszła w trend wzrostowy" - powiedział wiceprezes IPAG Krzysztof Łapiński podczas konferencji prasowej.
"W ostatnich latach nastąpił zwrot. Uważamy, że w roku bieżącym będzie sprzyjała temu dobra koniunktura gospodarcza, przede wszystkim szybsze tempo wzrostu gospodarczego, bezrobocie pozostanie pod kontrolą. I mimo że inflacja będzie trochę wyższa - na co wskazują bieżące prognozy - niż w zeszłym roku, to jednak to i tak nie będzie taki poziom, jaki obserwowaliśmy jeszcze przy wcześniejszych latach, gdzie było nawet kilkanaście procent" - dodał.
Sprzyjać będzie także korzystniejsze otoczenie regulacyjne w roku bieżącym: prowadzenie kasowego PIT dla jednoosobowej działalności gospodarczej, ostatnio przegłosowane w Sejmie korzystne rozwiązania dla przedsiębiorców, jeśli chodzi o sposób naliczania składki zdrowotnej, a także wyłączenie z podstawy oskładkowania sprzedaży środków trwałych, wymienił również wiceprezes.
"Szara strefa jest nieprawdopodobnie rozproszona po całej gospodarce. My tylko widzimy jej fragmenty, można powiedzieć - czubki gór lodowych. Dlatego też zajmujemy się tą sprawą. Naszym punktem wyjścia są szacunki GUS-u, które my rozszerzamy właśnie o to wszystko, co - naszym zdaniem - GUS pomija w swoich szacunkach. Statystycy muszą mieć twarde podkładki pod swoje informacje, podczas gdy my nie mamy tego typu ograniczeń i staramy się - wykorzystując wszelkie profesjonalne narzędzia, będąc odpowiedzialnymi badaczami - szacować te straty budżetu czy też te niedostrzeżone dochody w szarej strefie" - skomentował także prezes IPAG Bohdan Wyżnikiewicz.
Jak podano w prezentacji Instytutu, na gospodarkę nieobserwowaną (tak w publikacjach GUS nazywana jest szara strefa) składają się dwa podstawowe elementy:
• szara gospodarka, która obejmuje legalną działalność gospodarczą ukrywaną przed władzami publicznymi:
- działalność ukryta, prowadzona przez zarejestrowane przedsiębiorstwa (ukrywanie lub zaniżanie rzeczywistych obrotów),
- działalność nieformalna, nierejestrowane świadczenie pracy przez osoby fizyczne na rzecz innych osób lub przedsiębiorstw.
• działalność nielegalna, obejmująca produkcję wyrobów i usług, których sprzedaż, rozprowadzanie lub posiadanie jest zabronione przez prawo (produkcja i handel narkotykami); nielegalna produkcja i sprzedaż alkoholu; przemyt; nielegalna produkcja i handel papierosami; działalność sutenerska).
Według szacunków IPAG gospodarka nieobserwowana w ub.r. miała wartość 326 mld zł, zaś doszacowanie Instytutu odnośnie do szarej strefy - 422 mld zł; w tym roku wartości te szacowane są odpowiednio na: 351 mld zł i 433 mld zł.
Wartość PKB (bez szarej strefy) wyniosła 3 292 mld zł w 2024 r. i sięgnie 3 549 mld zł w br., podano też w prezentacji.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Ogłoszenie przez prezydenta USA Donalda Trumpa nie powinno doprowadzić do wojny handlowej, natomiast odpowiedź Unii Europejskiej - która obecnie przygotowuje się do "twardych" negocjacji powinna być spójna i jednolita, ocenia minister finansów Andrzej Domański.
"Unia Europejska to potężny rynek, ponad 450 mln konsumentów, a cła nałożone przez administrację Trumpa będą miały oczywiście negatywny wpływ na gospodarkę, na wzrost gospodarczy, na inflację - w największym stopniu, oczywiście, w Stanach Zjednoczonych. Powiedzmy sobie to otwarcie, to Stany Zjednoczone poniosą największe koszty związane z tą decyzją. Natomiast równocześnie trzeba powiedzieć, że na wojnie handlowej potencjalnie nikt nie skorzysta" - powiedział Domański w TVN24.
Zapytany, czy ogłoszenie ceł - w tym m.in. 20-proc. na towary z Unii Europejskiej - oznacza, że zaczęła się wojna handlowa, minister odpowiedział: "Mam nadzieję, że nie, dlatego że my jako kraj, ale również jako Unia Europejska - bo przypomnę, że za politykę handlową odpowiada Komisja Europejska - zawsze stawiamy przede wszystkim na współpracę, dialog".
"W tej chwili rozpoczną się negocjacje i mam nadzieję, że te negocjacje będą owocne, korzystne i uda się tutaj uzyskać z naszym - powiedzmy to sobie również - kluczowym partnerem gospodarczym i kluczowym partnerem, jeżeli chodzi o nasze bezpieczeństwo, ze Stanami Zjednoczonymi, że uda nam się uzyskać porozumienie. Jednocześnie Unia Europejska jest gotowa do odpowiedzi, jeżeli będzie to niezbędne" - stwierdził Domański.
Dodał, że "nie możemy dać się rozegrać jako Unia Europejska" i dlatego dołącza się do tej grupy ekonomistów, która zaleca "spokojne, ale twarde" negocjacje.
"To, co musi być naszym absolutnym priorytetem, to zachowanie spójności i jedności w odpowiedzi na nową amerykańską politykę handlową. Nie możemy dać się 'rozegrać', mówiąc trochę kolokwialnie, i dopuścić do tego, aby każde państwo członkowskie stosowało swoją własną politykę handlową, swoje własne narzędzia. Naprawdę w jedności jest nasza europejska siła" - podkreślił minister.
Przypomniał, że w przyszłym tygodniu w Warszawie spotykają się ministrowie finansów wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej na tzw. nieformalnym posiedzeniu EcoFin.
"Będziemy dyskutować między innymi o relacjach Europy ze Stanami Zjednoczonymi. Już w poniedziałek zbiera się rada - odpowiedzialna de facto za politykę handlową w Brukseli - ministrów, więc te prace naprawdę obecnie są bardzo, bardzo intensywne. To nie Polska, nie Europa rozpoczęła ten konflikt handlowy, ale jesteśmy gotowi, przygotowani, będziemy negocjować, będziemy bronić naszego gospodarczego interesu" - zadeklarował Domański.
Podtrzymał, że według wstępnych szacunków wpływ amerykańskich ceł na polską gospodarkę przełoży się na osłabienie wzrostu PKB o ok. 0,4%.
Wskazał, że efekty negatywne dla polskiej gospodarki to niższa sprzedaż do USA, ale także do Niemiec, Francji czy Włoch, które eksportują do Stanów Zjednoczonych więcej niż Polska.
"Z drugiej strony, jeżeli na gospodarkę chińską nakładane są jeszcze wyższe cła, więc te produkty, które są produkowane w Chinach, staną się na rynku amerykańskim znacznie, znacznie droższe, to jest rzeczą naturalną, że tamtejsi producenci będą będą szukali nowych rynków. […] To z kolei może mieć wręcz sprawiać, że inflacja na niektórych rynkach będzie mniejsza niż w przypadku, gdyby takie cła nie zostały wprowadzone. Tym niemniej w takim ujęciu globalnym, niestety, efekty są z całą pewnością negatywne" - podsumował minister.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Adam Glapiński zadeklarował, że chciałby obniżenia stóp procentowych dwa razy po 50 pb i ewentualnych kolejnych decyzji, po przerwie, jeszcze w tym roku. Liczy on, że w przyszłym roku główna stopa referencyjna spadnie do ok. 3,5% (z 5,75% obecnie).
"Chciałbym, żeby było możliwe dwa razy po 0,5 pkt proc. Potem chwila oddechu i jeszcze jakieś decyzje w tym roku. Nam zależy, żeby gospodarce ulżyć i ulżyć polskiemu rządowi w obsłudze zadłużenia" - powiedział Glapiński podczas konferencji prasowej.
"Natomiast docelowo w przyszłym roku [...] stopy znajdą się pewnie w przedziale gdzieś 3,5%. Daj Bóg, żeby tak było, no, ale się nie zdziwię, jak będzie inaczej. Ja lubię zawsze przewidywać trochę scenariusz taki konserwatywny" - dodał.
Wcześniej podczas konferencji prezes NBP powiedział, że obniżka stóp procentowych może nastąpić nawet w maju lub czerwcu, w zależności od nowych danych. Nie wykluczył, że sam mógłby złożyć wniosek w tej sprawie.
Glapiński poinformował dziś także, że RPP poprosiła go o przekazanie, że w najbliższym czasie może pojawić się przestrzeń do obniżek stóp procentowych. Wskazał, że nastąpił dopływ pozytywnych danych, ale obecnie nie wystarczył on Radzie do podjęcia decyzji o zmianie stóp.
Powiedział też, że choć RPP zdecydowała wczoraj o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie, zasadniczo zmieniło się jej nastawienie na "bardziej gołębie". Wyjaśnił, że główną przyczyną było to, że Główny Urząd Statystyczny (GUS) zmienił koszyk inflacyjny na br. i z racji tej zmiany inflacja spadła o 0,4 pkt proc.
W komunikacie po wczorajszym posiedzeniu RPP napisano, że napływające informacje, w tym niższe od oczekiwań dane GUS o inflacji w pierwszych miesiącach br., sygnalizują, że inflacja w kolejnych kwartałach może być niższa niż wcześniej oczekiwano.
RPP utrzymuje stopy procentowe na niezmienionym poziomie (z główną stopą referencyjną w wysokości 5,75%) po tym, jak we wrześniu i październiku 2023 r. obniżyła je o łącznie 100 pb.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Obniżka stóp procentowych może nastąpić nawet w maju lub czerwcu, w zależności od nowych danych, ocenia prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Adam Glapiński. Podkreślił, że w jego opinii powinno to być dostosowanie poziomu stóp, a nie początek cyklu.
"To może nastąpić zarówno w maju, jak i w każdym następnym miesiącu. Lipiec się pojawił w państwa relacjach dlatego, że w lipcu jest nasza kolejna projekcja i my zwykle do tych projekcji się odwołujemy. Ale jak są dane wcześniej - jak najbardziej może nastąpić w maju, może nastąpić w czerwcu" - powiedział Glapiński podczas konferencji prasowej.
"Zarówno jeśli chodzi o moment, jak i skalę - to będzie wynikać z danych" - dodał.
Wskazał też, że w jego opinii, powinno to być dostosowanie, a nie początek cyklu.
"Mój osobisty pogląd byłby taki, że to nie powinien być cykl. […] Na cykl trochę za wcześnie, to by było takie dostosowanie do tego niższego poziomu [inflacji]. Ale ponieważ jeszcze relatywnie daleko będzie od celu, to nie powinien być cykl. Ale jeśli rada zdecyduje inaczej, to tu przyjdę i będę przedstawiał argumenty na rzecz tego, że to jest cykl" - powiedział Glapiński.
Nie wykluczył, że sam mógłby złożyć wniosek o obniżkę.
Wcześniej podczas konferencji prezes NBP poinformował, że RPP prosiła o przekazanie, że w najbliższym czasie może pojawić się przestrzeń do obniżek stóp procentowych.
Wskazał, że nastąpił dopływ pozytywnych danych, ale obecnie nie wystarczył on Radzie do podjęcia decyzji o zmianie stóp.
Wcześniej powiedział, że choć RPP zdecydowała wczoraj o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie, zasadniczo zmieniło się jej nastawienie na "bardziej gołębie". Wyjaśnił, że główną przyczyną było to, że Główny Urząd Statystyczny (GUS) zmienił koszyk inflacyjny na br. i z racji tej zmiany inflacja spadła o 0,4 pkt proc.
W komunikacie po wczorajszym posiedzeniu RPP napisano, że napływające informacje, w tym niższe od oczekiwań dane GUS o inflacji w pierwszych miesiącach br., sygnalizują, że inflacja w kolejnych kwartałach może być niższa niż wcześniej oczekiwano.
RPP utrzymuje stopy procentowe na niezmienionym poziomie (z główną stopą referencyjną w wysokości 5,75%) po tym, jak we wrześniu i październiku 2023 r. obniżyła je o łącznie 100 pb.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Rada Polityki Pieniężnej (RPP) prosiła o przekazanie, że w najbliższym czasie może pojawić się przestrzeń do obniżek stóp procentowych, poinformował prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący RPP Adam Glapiński. Podkreślił, że trudno obecnie stwierdzić, czy byłoby to rozpoczęcie cyklu obniżek, czy że jednorazowe dostosowanie poziomu stóp.
"W tej chwili powiem zdanie, które jest clou dzisiejszej konferencji. Biorąc pod uwagę te dane, można oceniać, że w najbliższym czasie - jestem upoważniony przez Radę do takiego stwierdzenia - może pojawić się przestrzeń do dostosowania polityki pieniężnej. Przekładając to na ludzki język: do obniżenia stóp procentowych" - powiedział Glapiński podczas konferencji prasowej.
"To określenie nie oznacza deklaracji, że rozpocznie się cykl obniżek, czy że nastąpi jednorazowe dostosowanie - to zależy od danych, które będą napływać" - dodał.
Wskazał, że nastąpił dopływ pozytywnych danych, ale nie wystarcza on Radzie do podjęcia decyzji o zmianie stóp.
"Rada jest nastawiona na to, żeby obniżać stopy, ale musi być potwierdzenie przez następne dane, że ten trend trwa, że to nie była jednorazowa informacja, a następna znów będzie inna: płace wyskoczą, bazowa się podniesie itd." - powiedział prezes.
Dodał, że Rada prosi, żeby podkreślić, iż pozostaje zdeterminowana do trwałego obniżenia inflacji do celu NBP w średnim okresie i temu będzie podporządkowana polityka pieniężna.
Wcześniej podczas konferencji Glapiński powiedział, że choć RPP zdecydowała wczoraj o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie, zasadniczo zmieniło się jej nastawienie na "bardziej gołębie".
Wyjaśnił, że główną przyczyną było to, że Główny Urząd Statystyczny (GUS) zmienił koszyk inflacyjny na br. i z racji tej zmiany inflacja spadła o 0,4 pkt proc.
W komunikacie po wczorajszym posiedzeniu RPP napisano, że napływające informacje, w tym niższe od oczekiwań dane GUS o inflacji w pierwszych miesiącach br., sygnalizują, że inflacja w kolejnych kwartałach może być niższa niż wcześniej oczekiwano.
RPP utrzymuje stopy procentowe na niezmienionym poziomie (z główną stopą referencyjną w wysokości 5,75%) po tym, jak we wrześniu i październiku 2023 r. obniżyła je o łącznie 100 pb.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Wyższy od oczekiwań deficyt sektora rządowego i samorządowego za ub.r. i związane z nim narastanie długu publicznego to czynnik, który może silnie wypływać na poziom inflacji, ale z drugiej strony - rząd zapowiada podjęcie działań celem zmniejszenia tego deficytu, ocenia prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Adam Glapiński.
"W ubiegłym roku nastąpiło silniejsze od wszystkich prognoz poluzowanie fiskalne. Ten deficyt sektora finansów publicznych to pokazuje. W efekcie tego narasta bardzo szybko dług publiczny i obciążenie związane z obsługą długu publicznego. Tu się pojawia ważny temat stóp procentowych. Ale to nie jest wyznacznik naszych decyzji. Tak więc polityka fiskalna nie sprzyja ograniczeniu inflacji - to jest ten czynnik niepokojący" - powiedział Glapiński podczas konferencji prasowej.
"Ale też zapowiedzi ze strony przedstawicieli rządu są takie, że będą dążyć i że uzyskają zmniejszenie tego deficytu. Tam jest bardzo ważnym elementem pozycja 'wydatki na obronę'. To trudno się liczy, jest trudne do przewidzenia. […] To jest taki silny element, który może wpływać na inflację" - dodał szef banku centralnego.
Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał kilka dni temu, że deficyt sektora rządowego i samorządowego (tzw. general government) wyniósł 6,6% PKB na koniec 2024 roku (wobec 5,3% rok wcześniej po rewizji). Minister finansów Andrzej Domański wyjaśniał, że przyczyną wyższego deficytu sektora rządowego i samorządowego (tzw. general government) w ub.r. były m.in. wydatki na obronę i niższe wpływy z VAT.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Według wstępnej oceny nowe amerykańskie cła mogą zmniejszyć polski PKB o 0,4%, poinformował premier Donald Tusk.
"Według wstępnej oceny nowe amerykańskie cła mogą zmniejszyć polski PKB o 0,4%, czyli w ostrożnym uproszczeniu straty przekroczą 10 mld zł. Cios dotkliwy i przykry, bo od najbliższego sojusznika, ale go przetrzymamy. Nasza przyjaźńteż musi przetrwać tę próbę" - napisał Tusk na swoim profilu na platformie X.
Wcześniej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że ogłoszenie przez prezydenta USA Donalda Trumpa powszechnych ceł na cały świat, w tym UE, jest poważnym ciosem dla światowej gospodarki. Wskazała, że światowa gospodarka znacznie ucierpi, a niepewność nakręci spiralę i spowoduje wzrost dalszego protekcjonizmu.
(ISBnews)
Warszawa, 03.04.2025 (ISBnews) - Reakcja giełd i rynków długu na ogłoszone przez prezydenta USA Donalda Trumpa cła po otwarciu w Europie pokaże, że obawy o spowolnienie gospodarcze w 2025 wzrosły, oceniają ekonomiści ING Banku Śląskiego.
"Pierwsze wrażenia ws decyzji Trumpa dot ceł:
-podstawowa stawka 10% jest niska
-ale cła odwetowe nałożone na kraje z którymi USA ma deficyt handlowy (34% Chiny, 20% UE, 46% Vietnam, 24% Japonia, 25% Korea, 10% UK) są wyższe od oczekiwań
-pierwsze szacunki (do wyjaśnienia Kanada i Meksyk) mowią, że średnioważona stawka skoczyła z ok 6-7% na 18-24%, oczekiwano 15-20%
-dużą niewiadomą są dalsze kroki
-tak wysokie cła mogą być propozycją wyjściową do dalszych negocjacji, Trump zachęcał partnerów handlowych do obniżenia swoich stawek celnych, zmniejszania innych barier, inwestycji w USA etc
-inna hipoteza zakłada, że cła zostaną na dłużej, bo Trump potrzebuje zgromadzić dochody budżetowe, aby przekonać Republikanów, że można przedłużyć wygasające pod koniec 2025 ciecia podatków, bez bolesnych cięć wydatków i eksplozji deficytu, w takim scenariuszu wysokie cła mogłyby pozostać np. do końca roku, aby zgromadzić potrzebne 600 mld US dochodów budżetowych
-rynki finansowe patrzą na politykę celną Trumpa jako głównie zagrożenie dla wzrostu w USA, dane z I kw. 2025, miękkie, a ostatnio twarde wskaźniki, pokazują spowolnienie w USA
-tak wysokie cła oznaczają dalsze problemy ze wzrostem w 2025 roku, bo bieżące dane pokazują, że niepewność jaką niesie polityka celna podkopuje wydatki konsumentów i plany biznesowe, jakiekolwiek pozytywne efekty przenoszenia produkcji do USA są odległe w czasie i niepewne (dzisiaj koszt pracownika przemysłowego w USA jest nawet wyższy niż w Niemczech)
-reakcja giełd i rynków długu po otwarciu w Europie pokaże, że obawy o spowolnienie gospodarcze w 2025 wzrosły" - napisali ekonomiści na swoim profilu na platformie X.
(ISBnews)
Warszawa, 27.03.2025 (ISBnews) - Spadająca relacja kredytu bankowego do PKB wynika przede wszystkim z niedostatecznego popytu na kredyt, ale dla jej podwyższenia potrzebne są także odpowiednie regulacje, np. modyfikacja tzw. podatku bankowego, ocenia prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Adam Glapiński.
"Ostatnim wyzwaniem, na które chciałbym zwrócić dzisiaj państwa uwagę, jest konieczność zatrzymania, a najlepiej odwrócenia obserwowanego w ostatnich latach spadkowego trendu relacji kredytu bankowego do PKB i udziału kredytu w aktywach polskich banków. W ocenie NBP przyczyny tego trendu leżą przede wszystkim po stronie niedostatecznego popytu na kredyt" - powiedział Glapiński podczas wystąpienia na konferencji Forum Bankowe 2025.
"Zachęcam jednak, by nie traktować tego faktu jako usprawiedliwienia dla bierności po stronie banków. Przeciwnie, niech będzie to wyzwanie skłaniające do podjęcia przez banki aktywnych działań na rzecz zwiększenia kredytowania polskiej gospodarki, w tym zwłaszcza projektów polskich przedsiębiorstw, służących długoterminowemu rozwojowi gospodarczemu. Działania banków w tym zakresie powinny być wspierane przez odpowiednie regulacje, ograniczające bodźce wpływające negatywnie na podaż kredytu. W tym kontekście można przywołać m.in. potrzebę modyfikacji podatku od niektórych instytucji finansowych" - dodał prezes banku centralnego.
Wcześniej podczas Forum prezes Związku Banków Polskich (ZBP) Tadeusz Białek wskazywał, że instrumenty dłużne, w większości obligacje Skarbu Państwa, stanowią 35,3% aktywów banków, podczas gdy kredyty dla sektora bankowego odpowiadają za 33,8% aktywów sektora bankowego. Podkreślił, że deklarowane przez rząd zwiększenie inwestycji nie może się odbyć bez zasadniczego udziału finansowania bankowego, ale do jego usprawnienia niezbędne są zmiany w konstrukcji podatku bankowego. Opowiedział się za przyjęciem za podstawę jego wymiaru (zamiast aktywów, jak obecnie) pasywów z pewnymi wyłączeniami, jak kapitał własny czy depozyty gwarantowane lub w najbardziej antycyklicznej formule - jako dodatkowe zwiększenie stawki CIT.
(ISBnews)
Warszawa, 26.03.2025 (ISBnews) - Prawdopodobnie nie będzie potrzeby mrożenia cen na energię elektryczną dla gospodarstw domowych w 2026 r., ocenia minister finansów Andrzej Domański.
"Ceny energii pozostaną niezmienione w tym roku dla gospodarstw domowych. O tym już mówiliśmy wielokrotnie. [...] Będziemy oczywiście w połowie tego roku przyglądać się cenom na rynku energii, dlatego że ceny na rynku energii często są niższe niż ten poziom zamrożony dla gospodarstw domowych. Więc prawdopodobnie takiej konieczności w 2026 roku nie będzie" - powiedział Domański w radiowej Trójce, zapytany o perspektywę odmrożenia cen energii.
"Ale z całą pewnością gospodarstwa domowe będą przed potencjalnymi wzrostami cen energii chronione. A jak możemy to zrobić najefektywniej? Poprzez przyspieszenie transformacji energetycznej. Inwestycje w nowe, tanie moce, inwestycje w sieć, inwestycje w magazyny" - dodał minister.
W ub. tygodniu minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała, że jej resort założył, iż w połowie roku zostaną naliczone nowe taryfy na energię elektryczną i chce, by na ich podstawie rząd zdecydował następnie o tym, czy utrzymać po wrześniu br. mechanizm mrożenia cen na energię elektryczną dla gospodarstw domowych.
Zgodnie z ustawą z 27 listopada 2024 r. dotyczącą ograniczania wysokości cen energii elektrycznej, jej odbiorcy w gospodarstwach domowych do końca września 2025 roku korzystają z rozliczeń za energię po cenie maksymalnej wynoszącej 500 zł/MWh.
(ISBnews)